Rozdział pięćdziesiąty trzeci

28.1K 948 122
                                    


Jacob

Pojawiliśmy się w domu mojego ojca trzy dni po jego wizycie. Avery i Cora były równie przerażone i wcale im się nie dziwiłem. Wchodziły właśnie do piekła, w którym ja się wychowałem. Może nie miałam tragicznego dzieciństwa, ale w chwili, w której zacząłem dorastać, wiele się zmieniło. Tego dnia czułem całym sobą, że zbliża się coś wielkiego. Mój ojciec przyglądał się nam w sposób potwierdzający moje przypuszczenia. Matka szybko porwała ze sobą Avery i Corę, by były jak najdalej od miejsca, w którym spotkaliśmy się z ojcem. Cieszyłem się, że Avery nie będzie przy tej rozmowie, bo sam nie wiedziałem, czego się mogę spodziewać.

– Seth – odezwał się cierpko ojciec. – Podjąłem decyzję, że to ty zajmiesz się na razie Corą.

– Co? Dlaczego mam robić za opiekunkę?! Niech zostanie tutaj! Ona i Davina są w podobnym wieku!

– Wychowanie mojego brata jest dalekie od tego, co pochwalam. Ta dziewczyna nie będzie miała złego wpływu na moją córkę.

Katherine prychnęła, na co ojciec skarcił ją spojrzeniem. Był to początek rozmowy, a ja już miałem jej dosyć. Czekałem tylko na dzień, w którym Davina przestanie być córeczką tatusia i pójdzie w ślady starszej siostry. To było nieuniknione.

– Wciąż nie rozumiem, dlaczego ja mam zająć się jakimś dzieckiem.

– Bo tak postanowiłem.

– Odmawiam.

Wszyscy spojrzeliśmy na Setha, który wykazał się niemałą odwagą, odrzucając wolę ojca. Nie wiedziałem, czy jego postawa była godna podziwu, czy też pożałowania.

– Nie pytałem cię o zgodę. To rozkaz.

Seth otworzył usta, zapewne po to, by odpowiedzieć, ale wtedy w słowo wszedł mu Vincent.

– Cora nie jest niemowlakiem. Zatrudnij kogoś, kto się nią zajmie, nawet nie zobaczysz jej w domu.

– W takim razie, może weź ją do siebie? Częściej siedzisz tutaj, niż w Yonkers. Nawet nie zauważysz różnicy!

– To nie wchodzi w grę – odpowiedział ojciec. – Vincent ma na głowie przygotowania do ślubu. I jak słusznie zauważyłeś, nie ma go często w domu, a ktoś jednak musi mieć oko na tę dziewczynę.

Nie do końca rozumiałem wybór ojca. Prawdę mówiąc, zakładałem, że to ja będę musiał zająć się Corą i tylko dlatego nie odebrał mi wszystkiego. Richie i Katherine odpadali z wiadomych względów, ale został jeszcze Alexander, który nadałby się do tego pewnie lepiej niż Seth. Być może nie chodziło o to, kto zajmie się Corą. Mogło chodzić jedynie o miejsce, w którym będzie przebywać. Odezwała się we mnie paranoja.

– Nie zabiorę jej do siebie.

Ojciec robił się czerwony i już niewiele brakowało do jego wybuchu.

– Seth, przemyśl to – powiedziałem wymownie do brata.

Liczyłem, że mnie zrozumie. Mając Corę, mógł zyskać więcej. Ojciec nie mógł tego założyć, bo w przeciwnym razie nie powierzyłby dziewczyny żadnemu z nas. Nie spodziewał się, że obserwujemy go tak, jak on obserwuje nas.

– Ja pierdole – westchnął Seth. – Kurwa, dobra.

– W końcu zacząłeś myśleć – podsumował ojciec.

Rzeczywiście, zaczął myśleć. Jednak nie tak, jak tego po nim oczekiwano.

Kilka sztywnych rozmów później mogłem w końcu wyjść z gabinetu i odnaleźć swoją dziewczynę. Zanim jednak to zrobiłem, dorwał mnie Seth i wyciągnął na zewnątrz.

– Mam nadzieję, że masz dobre wyjaśnienie – warknął.

– Spokojnie. Prawdą jest, że nie musisz jej nawet oglądać. Zadzwoń do Angelo, by jak najszybciej znalazł kogoś, kto się nią zajmie, zanim ojciec postanowi ci kogoś podsunąć.

– Poczekaj, bo chyba nie nadążam. Cora jest naszą kartą przetargową?

– To niewykluczone. Coś jest na rzeczy. Ojciec nie zwoływałby spotkania w jej sprawie, gdyby mu na czymś nie zależało.

– Dlaczego mam wrażenie, że wokół nas dzieje się coś wielkiego i tylko my nie mamy pojęcia, co to takiego?

– Bo pewnie tak właśnie jest. Coś tu śmierdzi i musimy odkryć co.

– Oby jak najszybciej.

Wróciliśmy do domu, w głównym salonie znalazłem mamę, Avery i wciąż przerażoną Corę. Zanim do nich dołączyłem, matka podbiegła do mnie.

– Avery jest urocza! – szepnęła podekscytowana. – Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek znajdziesz dziewczynę, a już na pewno nie taką!

– Jest najlepsza – odparłem zamyślony.

– Obyś tylko tego nie spieprzył – pogroziła.

– Bez obaw. Nie pozwolę jej nigdy odejść.

Miałem nadzieję, że tak będzie.


Koniec tomu pierwszego.

____________________________________


Blakemore Family. Tom 1. Jacob - WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz