Jacob
Obudziłem się pierwszy. Wstałem z łóżka, spojrzałem na śpiącą Avery i poczułem do siebie wstręt. Nigdy wcześniej nie reagowałem tak na widok zostawionych przeze mnie siniaków, ale wtedy... wtedy było inaczej. Zacisnąłem pięści, gdy dotarło do mnie, że to przecież nic takiego, w porównaniu do tego, co mogłem zrobić. Czułem się tak, jakby coś próbowało się wydrzeć ze mnie. Demon, który został uśpiony, nie zamierzał dłużej siedzieć bezczynnie. Nie myślałem, co robię. Po prostu wyszedłem i ruszyłem na górę. Potrzebowałem tego. Stanąłem na środku salonu, z którego wychodziły drzwi do pokojówek i spojrzałem na każde z nich. Wtedy jedne się otworzyły. Nowa dziewczyna, jeśli dobrze zapamiętałem – Agatha, zatrzymała się na mój widok. Coś we mnie krzyczało, że muszę to zrobić, żeby znów poczuć się normalnie, żeby odzyskać poczucie władzy.
– Co tu robisz? – zapytałem, udając zainteresowanego.
– Idę na zebranie – odpowiedziała szybko, delikatnie drżącym głosem.
– Rozumiem. – Podszedłem bliżej, zatrzymując się tuż przed nią. – Z pewnością nie chcesz spóźnić się pierwszego dnia.
Widziałem, jak przełyka ślinę i nerwowo rozgląda się na boki. Wyglądało na to, że Carter nie postarał się za bardzo. Przepuściłem dziewczynę, pozwalając jej zejść na dół, a sam postanowiłem wybrać sprawdzone wyjście. Zanim ruszyłem do kolejnych drzwi, sprawdziłem godzinę w zegarku. Dochodziła siódma. Moja frustracja narosła. Wiedziałem, że nikogo już nie zostanę, że wszyscy są na dole.
Niechętnie wróciłem do sypialni. Spojrzałem na łóżko, ale było puste. Po chwili z łazienki wyszła Avery, ubraną w jedną z moich czarnych koszuli. Coś w środku ścisnęło mnie na ten widok, na moment przestałem oddychać.
– Mam nadzieję, że nie jesteś zły. Moje ubrania są mokre, więc zajrzałam do twojej garderoby – powiedziała niewinnie.
– Jak możesz się uśmiechać? – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
– Co?
– Jak możesz się uśmiechać, po tym co zrobiłem?
– Nie rozumiem.
Nie wiedziałem, czy udaje, czy po prostu nie zauważyła tego, co ja zauważyłem od razu. Stanąłem przed nią i położyłem palce na jej szyi.
– Nie powinnaś się uśmiechać. Nie po tym.
– A, to. – Wzruszyła ramionami. – To nic takiego. Przecież wiem, do czego jesteś zdolny.
– Chodzi o to, że nie wiesz. Nie masz, kurwa, pojęcia do czego jestem zdolny i co mogę zrobić, kiedy się zapomnę. Nie wiesz tego, bo staram się nie zrobić ci krzywdy, ale to przestaje mi wychodzić. Rozumiesz?
– Nie, nie rozumiem, Jacob. Nie spodziewałam się, że będziesz na mnie zły.
– Nie jestem zły na ciebie, tylko na siebie! Jestem wkurwiony, bo moją pierwszą myślą po przebudzeniu było pójście na górę i pieprzenie jednej z dziewczyn! Jeszcze bardziej wkurwiony jestem na to, że to zrobiłem!
Wtedy się cofnęła i spojrzała na mnie z bólem, na jaki szczerze mówiąc czekałem. Nie byłem w stanie dalej prowadzić tej gry.
– Pójdę już – odezwała się cicho.
Nie odpowiedziałem. Patrzyłem, jak wychodzi i nie zareagowałem. Co wtedy czułem? Co siedziało w mojej głowie? Miałem ochotę kogoś zabić. Tak po prostu, bez najmniejszego powodu. Chciałem coś rozpierdolić. Najgorsze było to, że nie wiedziałem dlaczego. Dotarło do mnie, jakim jestem człowiekiem i jak bardzo popieprzone by było, gdybym dalej skupiał się na Avery, zamiast zmienić wszystko. Mój plan uległ diametralnej zamianie, musiałem tylko wprowadzić go w życie.
Znalazłem Cartera, obserwującego niebo z tarasu. Usiadłem na krześle obok i czekałem, aż na mnie popatrzy. Kiedy to zrobił, od razu siadł prosto, wyraźnie zaskoczonym moim wyrazem twarzy.
– Muszę znaleźć kobietę, którą zaakceptuje mój ojciec. Powinna być z wpływowej rodziny, może córka jakiegoś polityka? Sprawdź, kto się nadaje – powiedziałem beznamiętnie.
– Czekaj, bo nie nadążam za tobą. Najpierw przedstawiasz mi kurewsko skomplikowany plan z Avery, a teraz każesz szukać mi innej? Co jest?
– Avery nie nadaje się na moją żonę.
– Skąd taka zmiana?
– To proste. Nie jest kobietą, która żyłaby w związku, jaki mógłbym jej dać. Nie wyobrażam sobie pieprzyć jednej panienki, a ona nie zaakceptuje zdrad.
– Zawsze możesz uważać, żeby o nich nie wiedziała. Poza tym, od kiedy obchodzi cię uczucie innych ludzi?
– W tym wypadku obchodzi.
– W tym wypadku? Powiedz mi jeszcze, że się zakochałeś.
– Pojebało cię?! – warknąłem.
Wstałem z krzesła. Rozmowa dobiegła końca.
– Wiesz, że kocham Katherine. Każdy to wie, bo się z tym nie kryję. Szaleję za nią, odpierdala mi na jej punkcie i nic nie mogę z tym zrobić. Pieprząc inne, wyobrażam sobie, że to ona.
– Kurwa, mówisz o mojej siostrze, do chuja!
– Dobra, to powiem to inaczej. Odpierdala ci. Trafiłeś na twardą sztukę, do której musiałeś dopierać się powoli i to cię osłabiło. Teraz panikujesz.
– Nie panikuję. Zmieniłem plan.
Ruszyłem na tyły domu, musiałem odreagować, a w piwnicach znajdowała się strzelnica. Jedyne miejsce, w którym mogłem się wyładować.
Carter nie miał pojęcia, o czym mówił. Nie chodziło o jakiekolwiek uczucia. Jedynie o prostą kalkulację. Mając przy sobie kobietę, która nie jest zniszczona tak jak ja, strzeliłbym sobie w łeb prędzej czy później.
CZYTASZ
Blakemore Family. Tom 1. Jacob - WYDANA
RomanceAvery Ston rozpaczliwie potrzebowała pieniędzy. Musiała zdobyć je szybko, by uratować własne życie. Była nawet gotowa pracować jako prostytutka, by tylko przetrwać. Mogłoby się wydawać, że los uśmiechnął się do niej, gdy zaproponowano jej pracę poko...