Rozdział dwudziesty piąty

17.7K 855 88
                                    


Jacob

Wyglądało na to, że ojciec miał na mnie większy wpływ, niż się spodziewałem. Wystarczyło jedno pieprzone ultimatum, a już zaczynałem szukać wyjścia. Podobało mi się moje życie i wcale nie chciałem go zmieniać. Nie chciałem również podporządkować się staruszkowi, dlatego myślałem nad planem, z którego mógłbym wyjść cało. Szukanie kobiety, jaka mogłaby zadowolić oczekiwania ojca, było daremne. Musiałem więc stworzyć idealną kandydatkę.

– Chyba nie rozumiem twojego planu – westchnął zdezorientowany Carter. – Albo mówisz za szybko, albo sam go do końca nie przemyślałeś.

– Nie jest może doprecyzowany, ale jedyny, na jaki wpadłem.

– Poczekaj, bo chyba nie do końca cię rozumiem. Za dużo kombinujesz, a wydaje mi się, że wystarczy najprostsze rozwiązanie.

– Rozwiniesz tą myśl?

– Znajdź kobietę, która zadowoli twojego ojca, zapłać jej i udawajcie dobre małżeństwo. Jednocześnie żyj tak, jak żyłeś do tej pory.

– Nie rozumiesz... Ojciec wyczuje kobietę, która robi coś dla pieniędzy. Nieważne, jak dobrą aktorką będzie.

– Jednak sam przyznaj, nie przedstawił ci wymagań dotyczących kobiety, z którą masz się ożenić.

– To nie ma znaczenia.

– A więc chcesz zmienić cały życiorys Avery.

– Dokładnie. Jednak słuchałeś.

– Tylko tyle zrozumiałem. Wciąż nie wiem, czy chcesz jej o tym powiedzieć, czy mieć nadzieję, że się o tym nie dowie.

– Czy zamierzam jej powiedzieć, że będzie moją żoną, ale wcześniej pozmieniam wiele rzeczy w jej życiu? Nie. Niczego się nie dowie.

– Kurwa, stary... Nie nadążam za tobą.

– Widocznie za mało się skupiasz. To bardzo proste. Avery będzie tu przez jakiś czas, później uznam, że nie powinna być u mnie, skoro i tak nie zamierza się poddać. Wtedy postaramy się, by znalazła dobrą pracę, a kiedy wspomnienia tego domu zaczną blednąć, pojawię się w jej życiu na nowo. Tym razem w zupełnie innym świetle.

– To jest najbardziej popieprzony plan, na jaki w życiu wpadłeś, a miałeś ich wiele.

– Jeśli nie wymyślisz nic lepszego, zrobimy tak, jak ja chcę.

– Dlaczego akurat ona?

– Bo jest niewinna i nie musi udawać. Znajdź inną kobietę z mojego otoczenia, która choć w połowie będzie ją przypominać.

Carter przez chwilę myślał, ale w końcu zrozumiał, że mam rację. Mój plan był popieprzony i wiele rzeczy mogło pójść nie po mojej myśli, jednak jaki miałem wybór? Poza tym, postanowiłem spróbować uwieść Avery, kiedy będzie jeszcze w moim domu. Nie miałem nic do stracenia. Spodziewałem się, że to nic nie da, a wtedy łatwo będzie mi wyjaśnić swoją decyzję.

Przeszliśmy na taras, gdzie Avery pomagała Halle w nakrywaniu do stołu. Nie mogłem przestać na nią patrzeć, kiedy próbowała udawać, że mnie nie widzi. Uciekła ode mnie, gdy tylko oddałem jej ubrania i od tamtej pory mnie unikała. Podobało mi się to. Nie powinno, ale w tej grze było coś, co mnie kręciło.

– Panie Blakemore, czy mogłabym zamienić z panem słowo? – Podeszła do mnie Halle. Kiwnąłem głową na znak zgody. – Chodzi o to, że od kiedy nie ma Dakoty, a Avery ma inne obowiązki, brakuje nam dziewczyn. Nie dajemy rady zająć się całym domem.

– Załatwię to.

Usiadłem na krześle i od razu napisałem wiadomość do Ress'a. Miał mi jak najszybciej znaleźć dwie dziewczyny, które zaczną u mnie pracę jako pokojówki. Po raz pierwszy nie czułem żadnego podniecenia, gdy wysyłałem taką widomość. Zazwyczaj nie mogłem się doczekać nowych dziewczyn. Być może to dlatego, że nie poradziłem sobie z ostatnią i wszystko wskazywało na to, że tak zostanie.

Avery postawiła ostatni talerz i odwróciła się, by wrócić do domu. Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie. Upadła na moje kolana, zupełnie zaskoczona i wciąż pełna lęku. Przyłożyłem usta do jej ucha i wyszeptałem:

– Idź do mojej sypialni i poczekaj tam na mnie.

Gdyby nie obecność Cartera, z pewnością by zaprotestowała. Tym razem wstała i poszła w stronę głównego wejścia.

– Co jej powiedziałeś? – zapytał z zainteresowaniem Carter.

– Żeby zajęła się moją sypialnią.

Zmrużył oczy, jakby szukał blefu w moim spojrzeniu. Nie chciałem tłumaczyć mu się ze wszystkiego, co uważałem za nieistotne. Od początku spisałem plan uwiedzenia Avery na straty, dlatego dzielenie się nim z kimkolwiek, było zupełnie niepotrzebne.

Po obiedzie wróciłem do domu, poczekałem, aż Carter znajdzie sobie zajęcie. Kiedy tak się stało, zamknąłem się w swojej sypialni razem z speszoną Avery.

– Dlaczego kazałeś mi tu przyjść?

– Bo mogę – odparłem beznamiętnie. – Lubię twój widok w mojej sypialni. Dlaczego miałbym z niego rezygnować?

– Bo... bo – jąknęła. – No tak, możesz wszystko – dodała zrezygnowana.

– Nie zamierzam do niczego cię zmuszać.

– Naprawdę? To nowość.

Uśmiechnąłem się.

– Sarkazm dodaje ci uroku.

Skrzyżowała ręce na piersiach i posłała mi wrogie spojrzenie.

– Czego tak naprawdę ode mnie chcesz?

– Dowiedzieć się, dlaczego tak się przede mną bronisz.

Westchnęła głośno i pokręciła głową. Usiadła na łóżku i wpatrywała się w swoje buty.

– Naprawdę nie rozumiesz? Nie chcę być dziewczyną do towarzystwa dla ciebie, Cartera i każdego mężczyzny, który cię odwiedzi.

– A kto powiedział, że masz nią być?

– Niech się zastanowię... Może dlatego, że wszystkie dziewczyny to robią? Że widziałam niejednokrotnie ciebie i Cartera w takich sytuacjach? Nie myśl sobie, że uda ci się mnie złamać i zmusić do takich rzeczy.

– Kiedy powiedziałem, że tego od ciebie chcę?

Wyglądała na zagubioną i właśnie o to mi chodziło. Tylko w ten sposób mogłem zmienić jej myślenie co do mojej osoby i spróbować zdobyć jej w sposób, o jaki się nie podejrzewałem. Pytanie tylko, czy potrafiłem tak grać?

– Przecież wszystkie dziewczyny traktujesz w ten sam sposób – stwierdziła z wyrzutem.

– Nie pomyślałaś, że coś się zmieniło?

– Prawdę mówiąc... nie.

– Chciałbym, żebyś została tu na kolejną noc.

– Mogę odmówić?

– Nie – powiedziałem stanowczo, dając jej do zrozumienia, że nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu.

– Dlaczego to robisz?

– Może mam ukryty cel?

– I oczywiście mi go nie zdradzisz?

– Wtedy nie byłoby zabawy.

– Już ci mówiłam, że tylko ty się bawisz.

Z uśmiechem na twarzy stanąłem przed nią i wyciągnąłem do niej rękę. Bardzo ostrożnie położyła dłoń na mojej dłoni. Wtedy złapałem ją mocno i przyciągnąłem do siebie. Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, mimowolnie wtulając się w moje ciało. Pomyślałem wtedy, że mógłbyś się do tego przyzwyczaić.

– A więc zacznij się bawić, kotku.

Blakemore Family. Tom 1. Jacob - WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz