Rozdział czterdziesty siódmy

15.1K 761 45
                                    

Jacob

– Jak poszło? – zapytał Carter, gdy tylko wszedłem do domu.

– Nie ma jej ze mną, więc jak się domyślasz, nie poszło tak, jak chciałem. Mam za to pieprzony stos oferty promocyjnej firmy, w jakiej pracuje i nie mam, kurwa, pojęcia, co z tym zrobić.

– Być może pocieszy cię fakt, że twoje rodzeństwo jest w końcu w komplecie. Oczywiście z wyjątkiem Vincenta i Daviny.

– Gdzie są?

– W bibliotece.

Od razu tam poszedłem. Czekałem na nich trzy dni, a wydawało mi się, jakby minęły miesiące. Potrzebowałem ich, by pokazać ojcu, że żadne z nas nie jest pieprzoną marionetką w jego rękach.

– Ktoś tu przejrzał na oczy – powitał mnie Seth. – Carter powiedział nam o wszystkim. Czego potrzebujesz?

– A oni powiedzieli mi o planie, którego odrzuciłeś – odezwał się Ashton. – Mogę poderwać narzeczoną naszego braciszka, jeśli to miałoby jakoś pomóc.

– Czy wy naprawdę uważacie, że każda kobieta poleci za wami?! Pieprzone samce alfa – wtrąciła wkurwiona jak zwykle Katherine.

– Nora jest jedyną córką Martina. Nie możemy wykluczyć, że jest mu posłuszna i nie wda się w romans z innym. Ale nie możemy także zakładać, że właśnie tak będzie. Jednak ten plan zostawmy sobie na później. – Usiadłem na jednym z foteli i spojrzałem na każde z rodzeństwa. – Musimy niszczyć go tak, by nie dowiedział się, że my za tym stoimy. Do ślubu Vincenta jest jeszcze wiele miesięcy. Jednak na pewno myśli o tym, co może zrobić z Danielsami już teraz.

– Zgadzam się. Wieczorek zapoznawszy w moim klubie to zapewne tylko początek – powiedział Seth.

– Przede wszystkim musimy działać ostrożnie i powoli. Nie możemy pozwolić sobie na wpadkę. Walka toczy się o nasze życie.

– No proszę. Wystarczyło, że poznałeś damę swego serca i zacząłeś myśleć – podsumował Alex.

– Nie mieszaj w to Avery – warknąłem.

– Nie miałem na myśli niczego złego. Wierz lub nie, ale cieszę się. To świetna dziewczyna, a ty zjebałeś.

– Naprawię to.

– Więc skupy się teraz na pierwszym kroku.

– Znalazłem kogoś, komu może udać się dotrzeć do Danielsów. Zaczniemy od tego – poinformowałem wszystkich.

– To dość skąpy plan – stwierdził Richie. – Myślałem, że przedstawisz nam szereg działań.

– Każde kolejne zależne jest od powodzenia lub niepowodzenia poprzedniego. Musimy mieć oko na ruchy ojca, Vincenta i Danielsów. Zastanowić się, co musi się stać, by nie doszło do ślubu.

– A więc wracamy do tego, co mówiłem. Spróbuję poderwać Norę – wtrącił Ash.

– A gdyby tak na drodze Vincenta pojawiła się kobieta? – zapytała Katherine. – Trzy lata temu poznał moją koleżankę. Przez jedną krótką chwilę przestał być kutasem.

Ciężko było mi uwierzyć, że jakakolwiek kobieta mogła mieć wpływ na Vina. Jednak skoro Katherine zauważyła w nim zmianę, może nie było to tak głupim pomysłem.

– Mogłaby to zrobić?

– Jasne. Spodobał się jej, choć nie rozumiem dlaczego.

– To nie ma znaczenia.

– Czyli mamy plan? – zapytał Alexander.

– Tak.

– A co z tobą?

– O mnie nie musisz się martwić. Wszystko mam pod kontrolą.

Carter się zaśmiał, a w jego ślady poszła reszta. Dlaczego każdy próbował wytrącić mnie z równowagi? Wyszedłem, żeby ochłonąć, ale nie dane mi było spędzić czasu w samotności. Wybiegła za mną Katherine, od razu wiedziałem, że będzie chciała dolać oliwy do ognia. Być może nieświadomie, ale była w tym dobra.

– Co to za dziewczyna?

– Interesuje cię to?

Wszedłem do gabinetu, kierując się prosto do butelki whisky.

– Jesteś moim bratem. Oczywiście, że zastanawiam się, kto zawrócił ci w głowie.

Rzuciłem jej przelotne spojrzenie, następnie skupiłem się na szklance z alkoholem.

– Avery jest... inna, dobra. – Zacisnąłem na chwilę usta. – Wyjątkowa.

– Kurwa, naprawdę cię wzięło.

– Myślisz, że stawałabym na rękach, gdyby gra nie była warta świeczki.

– Ta twoja świeczka jest też uparta i... ups... ma swoje zdanie. Całe życie unikałeś takich kobiet, tylko po to, żeby w wieku trzydziestu lat oszaleć na punkcie jednej z nich.

– Nie jest jedną z nich. – Wypuściłem głośno powietrze. – Nie zrozumiesz.

– I to akurat mnie cieszy. Miłość osłabia.

– Mam na ten temat zupełnie inne zdanie.

– Tak? Dziewczyna ci uciekła, a ty przesiadujesz w swoim gabinecie i chlejesz.

– Carter ma za długi język – wysyczałem. – Być może masz jednak racje. Po nim najlepiej widać, jak miłość odbiera rozum.

Zaśmiała się, ale ten śmiech nie miał nic wspólnego z rozbawieniem.

– Dobrze, że mi o nim przypomniałeś. Spieprzam stąd, zanim przypomni sobie o mojej obecności. Postaram się wykonać zadanie. Dam ci znać, jak mi poszło.

Kiedy zostałem sam, popatrzyłem na szklankę z alkoholem, ale tym razem nie sięgnąłem po nią. Zamiast tego wyjąłem telefon i napisałem wiadomość do Avery.

Ja: Co mógłbym zrobić, żebyś chciała ze mną porozmawiać?

Nie czekałem długo na odpowiedź, co nawet mnie zaskoczyło.

Avery: Nic już nie rób. Dzięki Tobie znów muszę szukać pracy. Nie niszcz mi życia bardziej, niż zrobiłeś to do tej pory.

Wściekłem się. Z krzykiem rzuciłem telefonem, obserwując jak rozbija się na drzwiach, w których już po chwili znalazł się Carter i Alex.

– Wyjdźcie. Nie chcę nikogo widzieć.

Na ich szczęście wycofali się od razu. Wtedy sięgnąłem po szklankę, uświadamiając sobie, że tylko to mi zostało. 

Blakemore Family. Tom 1. Jacob - WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz