Avery
Wchodząc wieczorem do salonu, pomyślałam tylko jedno – ja to, kurwa, mam szczęście. Widząc braci Blakemore, zamykających za sobą drzwi wejściowe, tylko to zdanie odbiło się echem w mojej głowie. Wystarczyła minuta, bym ich nie spotkała, a wyszłam w najgorszej porze. Stali i patrzyli na mnie, ja robiłam to samo. Oni jednak byli zadowoleni, ja natomiast wręcz przeciwnie. Richie zrobił kilka kroków w moim kierunku i dokładnie przyjrzał mi się od góry w dół. Dzięki Bogu, nie miałam na sobie koszulki do spania, a wciąż chodziłam w normalnym ubraniu. Zeszłam jedynie po to, by chwile się przewietrzyć, bo siedzenie w czterech ścianach dobijało mnie coraz bardziej. I co dostałam? Trzech popieprzonych mężczyzn, którzy potrafili patrzeć na mnie jedynie tak, jak na coś do zjedzenia.
– Coś nas ominęło – stwierdził wymownie Richie.
Chyba tylko ja nie zrozumiałam przekazu jego zdania. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że chodzi o moje ubranie. Przyzwyczajeni do kusych uniformów służby, szybko zaważyli, że coś się zmieniło. Miałam na sobie niebieską sukienkę, bo upał nie pozwalał na nałożenie spodni. Wtedy pożałowałam swojego wyboru.
– Pan Blakemore czeka w bibliotece. – Usłyszałam za sobą głos Halle. – Zaprowadzę panów.
– To nie będzie konieczne. Avery nas zaprowadzi – odezwał się Richie.
Miałam odmówić? Powinnam, ale jakby to odebrali? Wciąż pamiętałam o tym, kim są ci mężczyźni. Z tego właśnie powodu niechętnie kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę biblioteki.
– Zapraszam.
Szli za mną i mogłam się założyć, że gapili się na mnie. To jednak nie miało najmniejszego znaczenia. Dopóki żaden z nich nie posunął się dalej, mogłam akceptować ich chorą fascynację moją osobą. Gorsze było wspomnienie dnia, w którym po raz pierwszy weszłam do miejsca, do którego właśnie ich prowadziłam. Doskonale pamiętałam wszystko, co wtedy się wydarzyło i wcale nie miałam na myśli zastrzyku.
Stanęłam obok drzwi, mając nadzieję, że wejdą do środka, a mi oszczędzą oglądania Jacoba. Oni jednak mieli zupełnie inne plany. Richie pociągną za klamkę i otworzył drzwi na oścież. Pochylił się, by przyjrzeć się całemu wnętrzu.
– Miałem nadzieję, że przygotowałeś dla nas coś więcej niż whisky i cygara. Całe szczęście pomyślałem o zabraniu rozrywki ze sobą.
Po tych słowach złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Czułam się jak pieprzona lalka, która można sterować. Opuściłam głowę i wtedy usłyszałam szorstki i władczy ton Jacoba.
– Puść ją, do chuja!
Zrobił to od razu, ale zaśmiał się, tak samo jak jego bracia. Czekałam, aż Jacob każe mi wracać, ale gdy zobaczyłam jego buty, wiedziałam, że to raczej niemożliwe. Bardzo niechętnie uniosłam głowę, spotykając się z jego zimnym spojrzeniem.
– Poszli po ciebie? – zapytał poważnie, na co od razu pokręciłam głową.
– Spotkaliśmy ją w salonie – wyjaśnił Alexander. – Poprosiliśmy, żeby nas do ciebie zaprowadziła.
Gdyby nie to, że czułam się okropnie, zaśmiałabym się na te słowa. Poprosili mnie... kiedy?
– Sami nie trafilibyście tutaj? Potrzebujecie mapy na następną wizytę?
– Daj spokój, Jacob. Wiesz, że najlepiej rozmawia się nam przy dobrym towarzystwie – odezwał się Richie.
– W takich rozmowach nie potrzebujecie towarzystwa i chyba wszyscy wiemy dlaczego.
CZYTASZ
Blakemore Family. Tom 1. Jacob - WYDANA
RomanceAvery Ston rozpaczliwie potrzebowała pieniędzy. Musiała zdobyć je szybko, by uratować własne życie. Była nawet gotowa pracować jako prostytutka, by tylko przetrwać. Mogłoby się wydawać, że los uśmiechnął się do niej, gdy zaproponowano jej pracę poko...