Był poniedziałek. Cieszyłam sie jak małe dziecko na myśl że będę już we Włoszech. Firma która miała zawieść moje rzeczy odebrała je wczoraj wiec lece tylko z bagażem podręcznym.
-Tak sie ciesze- powiedziałam-wkońcu nie musimy sie żegnać tylko wracamy razem- oznajmiłam. Damiano cały czas od samego rana siedzial i grzebał w telefonie.
-Zdradzasz mnie?- zapytałam bo już zaczeło mnie to lekko denerwować.
-Ciebie w życiu. Poprostu pisze z moim bratem bo zostawiłem u niego koty- powiedział. Wierze mu więc nie wydawało mi sie to podejrzane. Przyjechał mój wuj który miał zabrać nas na lotnisko ale nie sam. Przyjechał z moją matką.
-O kurwa- wydusiłam z siebie
-Co...- Dami nie dokończył tylko spojrzał w okno i wziął mnie w ramiona.
-Nie bój sie nie pozwole żeby ci coś zrobiła- mówił co bardzo mnie uspokajało.
Wyszliśmy przed dom. Wuj chwycił za moją walizke i zaniósł do samochodu. Dami zrobił to samo ze swoimi wiec na polu bitwy zowtałam tylko ja.
-Tak jak mówiłam na weselu dom już wolny- oznajmiłam matce dając jej klucze.
-Weronika prosze daj mi wyjaśnić- zaczynała
-Nie mamy czego- powiedziałam i udałam sie do samochodu. W milczeni siedziałam nie dając nic po sobie poznać. Dojechaliśmy na lotnisko. Pożegnaliśmy sie z wujem i weszliśmy do środka.
-Co ci mówiła?- zapytał brunet
-Nic ważnego- odpowiedziałam. Na co on szerzej otworzył oczy
-Napewno?
-Nie- zaczęłam- Ona chce to wszystko wyjaśnić jej jedynym argumentem jest to że była wtedy najebana i nie kontaktowała ze światem. Nie chce żeby znowu wbijała mi nóż w plecy. Zamiast odrazu przeprosić wolała jechać do córek swojego chłopa- powiedziałam. Wtedy już byłam w ramionach Dami'ego to było najlepsze lekarstwo na złamane serce. Weszliśmy na pokład i znów to samo co poprzednim razem. Znów trzymałam jego rękę. Po starcie nie zabierałam jej dalej go trzymałam. Dawał mi bardzo dużo spokoju. W trakcie lotu naszła mnie pewna myśl.
-Ejjj Damiano - zaczełam go budzić- co ty na to żeby
-Zrobić sobie zdjęcie i oznaczyć szmate Zuz?- dokończył
-Skąd wiesz?- zapytałam on tylko sie zaśmiał i zrobił nam przesłodkie zdjęcie. Po wylądowaniu pojechaliśmy do domu bruneta. Od samego lądowania coś kręcił. Byliśmy już przed wejściem do budynku
-Zawiąże ci oczy bo nie możesz nic widzieć- powiedział i wykonał zadanie. Byłam chyba na jego rękach. Znajdowaliśmy sie pod drzwiami postawil mnie i otworzył je. Gdy weszliśmy do środka postawił mnie przed sobą zdjąl opaske z moich oczu i wbił sie w moje usta. Zza pleców usłyszałam
-Witaj w domu Wer- powiedziali wszyscy zgromadzeni. Ta kochana menda zrobiła mi impreze powitalną na której były wszystkie bliskie mi osoby Ethan, Thomas, Vic i ich drugie polówki, rodzice Damiano i jego brat Jacoppo z dziewczyną.
-Chodź do mnie dziecko- powiedziała matka Damiano- dobrze że tu jesteś i że ten wariat już nie będzie panikował o ciebie
-Mamooo- krzyknąl brunet. Ojciec Damiego też bardzo serdecznie mnie powitał tak samo jak reszta zgromadzonych osób. Dostaliśmy obydwoje kieliszki z szampanem a brunet wziósł toast
-Za to że już jesteś tutaj- powiedział upijając napój z kieliszka po cichu dodał- witaj w domu kochanie. Po jego słowach usłyszałam tylko jak Vic z Ethanem zaczynają kszyczeć
-Gorzko, gorzko
W tym momencie Damiano wbił sie w moje usta co odwzajemniłam. Po kilku godzinach spędzonych razem wszyscy rozeszli sie do domu został sam zespół.
-Wkońcu Damiano nie będzie wypisywał do mnie jak on bardzo martwi sie o ciebie albo jak byliśmy w hotelu czy na jakimś wywiadzie czemu od 5 sekund nie odbisuje-zaczeła śmiac sie Vic
-Blondyna daj spokój- powiedział zaczerwieniony Dami
- Przecięż to wiadome. Wszyscy tu zgromadzeni słuchaliśmy jak on bardzo za tobą tęski- śmiał sie Thomas. A ja w tym czasie patrzyłam na mojego skarba.
-Dobra, dobra, my tu pitu pitu a kiedy wesele?- zaczął Ethan reszta go poparła a my z Damiano tylko sie na siebie patrzyliśmy- albo realne dzieci nie koty- dodała Vic na co Dami dość głośno chsząknął. Po jeszcze kilku pytaniach opuścili nas i wkońcu mogliśmy pobyć sami. Damiano gdzieś zniknął. Siedziałam w salonie i przeglądałam media społecznościowe. Po kilku minutach zjawił sie przedemną z bukietem kwiatów.
-Miłego życia we Włoszech skarbie- powiedział wręczając mi bukiet.
-Dziękuje- powiedziałam całując go. Padałam ze zmęczenia. Poszłam ogarnełam sie i udałam do łóżka. Nie wiem kiedy usnełam._________________
698 słów
Tym właśnie rozdziałem rozpoczynam Sylwestrowy maraton
CZYTASZ
This fuckin' concert || Damiano David 18+ [ZAKOŃCZONA]
Fanfiction19 letnia Weronika wraz ze swoim chłopakiem postanawiają jechać na koncert Måneskin lecz dziewczyna jeszcze nie wie co czeka ją przed wydarzeniem. #264- akcja- 08.10.2021 #1- damianodavid- 13.10.2021 ⚠️TW⚠️ przemoc, sceny 18+, przekleństwa i używki⚠️