Rozdział 19

3K 85 4
                                    



Dylan

Spóźniłem się...

Zakorkowana trasa, sprawiła, że zamiast pojawić się na czas, miałem prawie godzinne opóźnienie. Oczyma wyobraźni widziałem błyskawice oraz chęć mordu w oczach ojca. Wbiegłem do domu, czując rosnącą zadyszkę. Gdy udało mi się unormować szalejący oddech, dumnie wkroczyłem do gabinetu. Harry nie skomentował mojego przybycia. Siedział dumnie, chcąc coś udowodnić pozostałym. Jego przydupas stał za nim, przytakując na każde jego słowo. Czy on kiedykolwiek miał własne zdanie? Jakoś tego nie wychwyciłem.

Jednak to nie na nich skupiłem największą uwagę. Najciekawszym widokiem pośród nadmiaru testosteronu, była zdecydowanie ona. Seksowana brunetka, z piękną buźką i ciętym języczkiem. Przeskanowałem ją wzrokiem, na co mój kutas zaczął domagać się większej uwagi. Siedziała na jednym z foteli z szklanką whisky w ręku. Nic mnie tak nie podkręcało, jak kobieta z takim trunkiem w ręku. To Russo, była tutaj gwiazdą. Ojca roznosiło od środka, a z uszu prawie wylatywała para. W końcu, znalazł się ktoś kto wkurwiał, go jeszcze bardziej ode mnie. A ostatnio niewiele brakowało, żeby wyprowadzić go z równowagi. Po utraceniu części transportu, chodził wściekły jak osa.

– W końcu raczyłeś się pojawić...! – już zamierzałem się odezwać, ale przerwał mi gestem dłoni – Nie interesują mnie twoje głupie wymówki. Lepiej siadaj na dupie!

– Witam. Dawno się nie widzieliśmy, prawda? – podała mi rękę, będąc nad wyraz miła.

– Nie przyjechałaś tu chyba, ucinać sobie pogaduszek, z moim synem! Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? Jeśli nie to wiesz, gdzie są drzwi.

– Przyjechałam, po to by wbić ci do tego durnego łba, żebyś odpierdolił się od Sacramento i moich klubów – ryknęła, niczym dzika zwierzyna – Nie zamierzam tolerować tego, że robisz mi pod górkę. I albo przyjmiesz to do wiadomość albo załatwimy to w inny sposób

– Czy ty mi Russo grozisz? Śmieszna jesteś!

– Ja ci nie grożę, ja cię tylko uprzejmie uprzedzam. Skończę być miła, a wolałbyś nie mieć wtedy ze mną do czynienia. – odparła, z jeszcze większą agresją w głosie

– Odezwiesz się, czy będziesz tak siedzieć i słuchać, jak ta ostatnia pokraka – rzucił do mnie, przypominając sobie o moim istnieniu

– Sam sobie nie radzisz i nagle chcesz, żebym za ciebie prowadził rozmowę. Jakoś nigdy ci się to nie zdarzało. Czyżby spadek formy?

– Odezwij się tak jeszcze raz, a nie ręczę za siebie

– Palmer, ty potrafisz coś innego oprócz grożenia?! – Harry wyciągnął w jej stronę spluwę, a ona tylko się roześmiała. Jej ludzie wstali, każdy trzymał broń wycelowaną w ojca. Jeden jego strzał równałby się kilku oddanym przez nich.

– Panowie, broń na dół! Nie dajcie się sprowokować! – na jej znak schowali pistolety. Patrzyłem to na nią, to na nich. Nienawidziłem jej, ale imponowała mi swoją odwagą.

– Smarkulo, nie zapędzaj się, bo możesz źle skończyć! – wysyczał

– I co mi zrobisz? Porwiesz, naćpasz i sprzedasz do burdelu?! Żałosny jesteś! Nie wpierdalaj się. Mam taką samą władzę, jak ty, więc możesz mnie w tyłek pocałować

– Uważaj, no sobie! Lepiej nas nie wkurwiaj! – rzuciłem do niej, skupiając całą uwagę na sobie – Zadzierasz, z nie tymi ludźmi, maleńka

– Nazwij mnie tak jeszcze raz, a utnę ci kutasa i przyszyje do tego pustego łba – mogłem odhaczyć zdenerwowanie Russo, ze swojej listy do zrobienia

BezwzględnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz