Rozdział 37

3.1K 78 0
                                    

Emma

Ciemność....

Pochłonęła mnie ciemność..

Kroki za plecami, a następnie uderzenie w tył głowy. Potem już tylko pustka.

***

Silny ból skroni stawał się nie do wytrzymania. Powolnie otworzyłam oczy, zdając sobie sprawę, że siedzę przywiązana do starego krzesła, którego lata świetności już dawno minęły. Obolałe ręce skrępowano mi za plecami. Mięśnie niemiłosiernie piekły, czułam jakby chodziło po mnie stado dzikich mrówek.

Chciałam krzyczeć, lecz nie mogłam...

Szmata wciśnięta w usta, uniemożliwiały wydobycie jakiegokolwiek dźwięku.

Nie czułam przyczepionej do spodni kabury. Ten kto mnie doprowadził do tego stanu, odebrał mi ja wraz z wolnością.

Pusty magazyn, śmierdział stęchlizną. Ledwo hamowałam odruch wymiotny. Byłam osłabiona, czułam jak oczy same mi się zamykają.

Wiedziałam, kto odpowiadał za tę sytuację. Przeczucie podpowiadało mi, że stał za tym jeden z ludzi mojego ,,teścia". Odkąd odkryłam, że Aiden był jego synem i że planuje zrobić go swoim następcą, zachowywał się podejrzanie.

Dylan miał mi zapewnić bezpieczeństwo. Zamiast tego zostałam uwięziona w obrzydliwym pustostanie. Nie wiedziałam co dalej ze mną będzie. Nawet nie miałam jak się bronić.

Wystawił mnie...

Pod przykrywką zemsty na ojcu, zbliżył się do mnie by odebrać mi wszystko co miałam. A ja głupia wierzyłam, że się dogadamy.

Palmer, gnoju... Nienawidzę cię !

Zapadła ciemność

***

Bez jedzenia i picia, na przemian budziłam się i zasypiałam. Nie wiedziałam ile czasu już mnie tutaj trzymają. Z każdą kolejną chwilą traciłam nadzieję.

Poczułam czyjąś rękę na policzku, a razem z tym pieczenie. Ktoś mocno mną potrząsnął.

Otworzyłam oczy. Ukazały mi się czyjeś nogi. Ostrożnie podniosłam głowę. Wzrok wbiłam w znajomą postać. Aiden stał przede mną z głupim uśmieszkiem na twarzy. Nawet nie próbował ukryć szkaradnej mordy, żeby potem się wszystkiego wyprzeć.

– Wstawaj dziwko! – ponownie uderzył mnie w policzek. Odwiązał szmatę, uwalniając moje usta. Łapałam każdy oddech, tak jakby zaraz znów mieli mi go odebrać.

– Wypuść mnie, kurwa! – szarpałam się, ale więzy były za mocne. Czułam jak sznur wżynał mi się w obolałe mięśnie. Piekło jak cholera

– I co jeszcze? Może ci ciasteczko przynieść?

– Po co mnie tu trzymasz? Moi ludzie zapewne już mnie szukają. Nie chciałabym być w twojej skórze, gdy cię dopadną.

– Znajdą cię martwą, tak jak twojego tatusia – To on! Czemu wcześniej na to nie wpadłam – ale najpierw się tobą zabawię.

Podszedł jeszcze bliżej, obcierając kciukiem po mojej wardze.

­– Zerżnę cię tak, jak jeszcze nikt. Nawet mój braciszek tego nie zrobił. A potem będę nacinał ci skórę, tak żebyś się wykrwawiła

– Zabiłeś mi ojca, sukinsynu. Po co? Kurwa, po co?

– Nie interesuj się, szmato – usłyszałam głos. Odwróciłam głowę, a moim oczom ukazał się kochany teść. Wiedziałam! Wiedziałam, że coś jest na rzeczy

BezwzględnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz