Rozdział 36

3.2K 83 0
                                    


Emma

Noc wyjątkowo upłynęła tak jak bym tego chciała. Po kłótni był najlepszy seks i zdążyłam się już o tym przekonać.

Ciężko nazwać co dokładnie działo się między nasza dwójka. Ciągle zachowywaliśmy pozory, ale ciągnęło nas do siebie. Zdałam sobie sprawę, że miękłam przy nim. Do czego nigdy nie powinno dojść

***

Aromat świeżo zaparzonej kawy łaskotał moje nozdrza. Lekko otworzyłam oczy i z uśmiechem na twarzy planowałam wypić napój. Dopiero po chwili dopadała mnie myśl, kto stał za jej zaparzeniem, skoro mój mąż spał wciąż do mnie przykuty

– Wstawaj! – szturchnęłam do w ramię, na co tylko dostałam ciche mruknięcie – Dylan, ktoś ci łazi po mieszkaniu, więc podnieś tyłek – poskutkowało

– Dam sobie fiuta uciąć, że to Mateo się panoszy jak u siebie – odparł zaspanym głosem – Nie wstaję

Spojrzałam na niego, po czym gwałtownie pociągnęłam ręką. Warknął coś pod nosem, odsłaniając kołdrę i swoje boskie ciało.

– Ubierz się!

– Jestem u siebie, więc mogę paradować tak jak mi się podoba. Ty też się zakrywać nie musisz. Nie ma tam nic, czego bym nie widział albo nie dotykał

– Zboczeniec – narzuciłam na siebie koszulę i w takim oto stroju zeszłam na dół. Gdy zobaczyłam Mateo roześmiałam się w głos.

Szepnęłam do Dylana, że zna swojego przyjaciela tak dobrze, że przez to pozbyłby się swojego sprzętu.

– Kto cię tu zapraszał, kretynie? –

– Twoja śliczna żonka – mrugnął do mnie, jednocześnie pokazując szczery uśmiech – Przyszedłem zdjąć wam kajdanki, choć widzę, że jednak się wam podoba takie połączenie.

– Ściągaj to gówno! – szarpnął ręką wyciągając ją w kierunku przyjaciela – Już dość mi przeszkadzało

– Ktoś tu niewyspany i niecierpliwy. Jaka szkoda. Biedny człowiek

– Ściągaj i mnie nie denerwuj!

Mateo gwiżdżąc, podszedł do nas i przekręcił kluczykiem metalowe zapięcia.

****

Zostałam w mieszkaniu sama. Ubrana jedynie w koszule Dylana przechadzałam się po pomieszczeniu. Kubek kawy stał się towarzyszem idealnym. Widok z balkonu zapierał dech w piersiach, kiedy postanowiłam wziąć łyk świeżego powietrza i dać odpocząć przemęczonej od natłoku spraw głowie. Niespodziewany dzwonek przerwał napawanie się otoczeniem. Zostałam brutalnie wręcz zmuszona do otworzenia drzwi, za którymi niecierpliwa postać nerwowo trzaskała. Automatycznie złapałam za udo, do którego przyczepiłam nieodłączny element. W niektórych sytuacjach zdawał egzamin, stąd wolałam mieć go zawsze przy sobie. Zaraz po wstaniu z łóżka, pierwsze co robiłam to mocowałam ten kawałek metalu z ostrzem specjalnie stworzonym do zabijania.

Opanowana jak nigdy dotąd przemierzyłam salon, okładając kubek na stole. Zajrzałam przez wizjer i dziękowałam sobie w myślach za ten krok. Za drzwiami stał nie kto inny jak Lisa. Ruda niecierpliwiła się z każdą sekundą, podczas której rozmyślałam jak się nią zająć. Waliła w drzwi swoimi mikroskopijnymi pięściami, przybierając na twarzy odcienie fioletu.

Powolnym ruchem przekręciłam zamek. Miałam czas, w porównaniu do rudej mi się nigdzie nie spieszyło. Jej mina na mój widok była niepowtarzalna. Początkowe zdziwienie niemal natychmiast zmieniło się w nienawiść i furię.

BezwzględnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz