Rozdział 39

3.4K 88 0
                                    


Emma

Od feralnych wydarzeń minął już tydzień. Całe siedem dni regeneracji obolałego ciała. Rany częściowo zagoiły się w znacznym stopniu zostawiając po sobie wiele blizn szpecących skórę.

Zdążyłam otrząsnąć się ze złych wspomnień, układając wszystko w całość. Zabroniono mi większego wysiłku, ale powoli zaczęłam wracać do swoich obowiązków, nad którymi dotychczas piecze stanowił Matt. W pełni sprawdził się w roli szefa pilnując interesu, jak oka w głowie. W nagrodę ustanowiłam go swoim zastępcą, podszefem – jak zwał, tak zwał. Wcześniej był tylko doradcą, teraz sporo awansował. Wiedziałam, że nikt się lepiej w tym nie sprawdzi jak on.

Kowalew zniecierpliwiony ponaglał mnie do odwiedzenia Moskwy. Zadowolony z dostawy chciał się zrewanżować. Nie ufałam temu człowiekowi, ale w końcu uległam namowom. Po ostatnich rewelacjach podchodziłam nieco ostrożniej do propozycji jakie mi dawano. Nie widziałem jednak powodu dla którego miałabym zrezygnować z poznania nowego kraju. Odległego co prawda, ale nie leciałabym sama. Obstawa już zadbałaby o moje bezpieczeństwo, tym bardziej że po sytuacji z Harrym Alex pluł sobie w brodę, że przez jego niedopatrzenie mnie porwano i skatowano, choć wina wcale nie leżała po jego stronie. Do tego mogło dojść w każdej chwili.

****

Odór moczu i metaliczny zapach krwi od razu zaatakowały moje nozdrza, tak że zawartość żołądka, aż poskoczyła.

Przy haku, z rękami przywiązanymi u góry wisiał Aiden. Choć wisiał to za dużo powiedziane. Został podwieszony pod sufitem, tworząc zabawkę dla chłopców.

Tak jak mówił Matt, Milo zostawił go w tragicznym stanie. Jednak ani trochę nie było mi go żal. Zasłużył za te wszystkie świństwa zarówno te dotyczące mnie, jak i Dylana. Przyszedł czas pomścić ojca. Nie czekałam na jego tłumaczenia. Skatowali i zbawili się nim w podobny sposób jak on mną. Ledwo otwarte oczy skierował na mnie, charcząc i dusząc się gęstym powietrzem.

Przeładowałam broń.

Strzeliłam raz, drugi, trzeci – dziurkując jego ciało po całości. Wyglądał tak jak ciało ojca, tamtego dnia. Popatrzyłam jeszcze raz i splunęłam. Uwolniłam głowę, mszcząc się za krzywdy.

– Rozpuście go w kwasie! Takie szuje nie zasługują na normalny pochówek – rzuciłam zostawiając ich samych.

Zakończyłam pewien etap życia.

***

Hades o tej godzinie świecił pustkami.

Nic dziwnego. Pora odwiedzin była dość nietypowa – kilka godzin po zakończeniu imprezy, gdzie ludzie odsypiali, ja pracowałam. Dzisiaj wybitnie mnie nosiło. Szukałam zajęć, by nie doprowadzić do chwili nudy. Objechałam wszystkie kluby, by na sam koniec odpocząć w tym największym i najbardziej obleganym. Ostatnio problematyczne stały się tancerki. Ciągle miały muchy w nosie, zamiast zabrać się za robotę stroiły fochy. Utemperowałam je raz, a porządnie. Do końca życia miały zapamiętać rozmowę, po której o dziwo zmieniły nastawienie. Część obiecała poprawę i przystała na dalsze warunki. Reszta wyleciała na zbity pysk w trybie natychmiastowym. Subordynacja była mi zbędna.

Zajęłam ręce dokumentami, gdy drzwi nieznacznie się uchyliły. Już miałam wrzasnąć, by mi nie przerywano pracy. Zmieniłam zdanie, zobaczywszy przystojnego mężczyznę z zarozumiałym uśmiechem na twarzy. Stał i patrzył na mnie pełnym pożądania wzrokiem. Złapałam z nim kontakt, bacznie go obserwując.

– Tęskniłaś kochanie? – tak po prostu podszedł do biurka i zajął miejsce naprzeciwko. Dopiero wtedy miałam możliwość, by przyjrzeć się jego twarzy. Blizna pod okiem i koło ucha dodawały mu charakteru, choć tego miał, aż nadto. – Zrób zdjęcie, starczy na dłużej

– Po co przyjechałeś? Nie powinieneś zająć się interesami ojca?

– Przyjechałem, bo musimy porozmawiać. Nie wyjdę stąd dopóki nie wyjaśnimy sobie kilku spraw!

– Zamieniam się w słuch, ale zaznaczam, że nie mam za dużo czasu. W przeciwieństwie do ciebie, zajmuję się swoimi interesami.

– Nie zaczynaj! Znowu zamierzasz mnie trzymać na dystans!

– Uspokój się. Nerwy są złym wyznacznikiem, a jak nie przestaniesz, to cię wywalę stąd nie zważając na to, ze jesteś moim mężem

Poprawiłam metalowy przedmiot na palcu, wcześniej zapominając o jego istnieniu.

– Myślałem, że ją ściągniesz i wywalisz do pierwszego lepszego kosza

– Nie myśl, ciężko ci to wychodzi

– Russo, nie pogrywaj sobie ze mną, bo źle się to dla ciebie skończy – wybuchłam śmiechem. Szczerym i dźwięcznym, wypełniając nim pomieszczenie.

– Przejdźmy do rzeczy

Przytaknął

– Słyszałem jak mnie osądziłaś. Aż tak mnie nienawidzisz, że pomyślałaś o czymś takim?

– A co miałam myśleć?! Przeleciałeś mnie i zostawiłeś samą, znikając na kilka godzin. Później trafiłam do tego cholernego magazynu. Co na moim miejscu byś pomyślał?

– Na pewno nie to co ty. W życiu bym cię nie wystawił. Obiecałem ci bezpieczeństwo. Podpisałem tą cholerną umowę. Założyłem ci ten metal na palec! Nic to nie znaczy?

– Nie zasłaniaj się umową! Też ją do cholery podpisałam.

Uniosłam się, wstając gwałtownie z fotela. Syknęłam, czując ciągnące szwy na udzie, lekko się chwiejąc.

– Russo, uspokój się bo zaraz zrobisz sobie krzywdę – złapał mnie za biodra, bym nie upadła

– Nie mów mi co mam robić!

– Ty głupia babo, zależy mi na tobie, więc mogłabyś choć raz pójść mi na rękę. – chyba się przesłyszałam. Zależy mu na mnie. Wolne żarty.

– Powtórz!

– Zależy mi na tobie Diablico! Rozumiesz. Przestałem cię nienawidzić, w momencie gdy zgodziłaś się na układ ratując mi życie.

– Ckliwie Palmer – Cassie pojawiła się w biurze – Wypad, muszę porozmawiać z przyjaciółką. Dokończycie rozmowę kiedy indziej. – rzuciła od niechcenia – A i powiedz swojemu przyjacielowi, żeby dał mi spokój i dalej bawił się tymi swoimi dziwkami

– Cass z całym szacunkiem, ale byłem tu pierwszy

– Pierwszy przyszedłeś, to pierwszy wyjdziesz – nie poznawałam jej. Skąd ten pazur się w niej wziął? Spojrzałam na Dylana, który powoli oddalał się. Przez ramię rzucił, że widzimy się w domu. Co oznaczało, że znowu wpakuje mi się w buciorami do sypialni

Cała sytuacja ponownie zbliżyła mnie do Cassie. Bywała u mnie codziennie pilnując czy aby na pewno stosuje się do zaleceń. Miałyśmy czas tylko dla siebie jak za starych dawnych czasów.

– Nie umawiałyśmy się za godzinę?

– Umawiałyśmy się, ale mina Palmera była warta tego, że się wcześniej pojawiłam. Wyglądał jakby ducha zobaczył

– Bo zachowywałaś się jak nie ty. Co w ciebie wstąpiło?

– Pokłóciłam się z Mateo. Jesteśmy przyjaciółmi, a on zachowuje się jak apodyktyczny dupek. Ja mam pecha do facetów. Albo frajerzy co skaczą w bok albo zazdrośni na każdym kroku.

– Przejmujesz się. Zacznij się nimi bawić, tak jak oni tobą. Niezobowiązujący seks jest teraz w modzie. Poużywaj życia.

– Mówi to moja najlepsza przyjaciółka, która ma męża i zajebiste bzykanko.

– Ja to zupełnie inna sprawa i doskonale o tym wiesz. Ten świat rządzi się innymi prawami, które w końcu mogłabyś przyswoić.

Z obrażoną miną zasiadła obok, wylewając z siebie potok słów. Jak na dobrą przyjaciółkę przystało, wysłuchałam ją do samego końca. 

BezwzględnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz