Rozdział 28

3K 78 0
                                    


Emma

Kilka dni później...

Wszystko wokół mnie drażniło.

Miałam potwornie paskudny humor. Wydzierałam się bez większego powodu. Nawet mucha potrafiła wyprowadzić mnie z równowagi. Ludzie schodzili mi z drogi, obawiając się o swoje życie. Najchętniej zostałabym w łóżku, ale praca wzywała. Z wielkim kubkiem mocnej, czarnej kawy zamknęłam się w gabinecie na dobrych kilka godzin. W duchu dziękowałam ojcu za pomysł z dźwiękoszczelnymi ścianami, bo teraz dzięki nim miałam ciszę i spokój, których od dawna pragnęłam.

Stos piętrzący się na biurku doprowadzał mnie furii. Co na niego spojrzałam, to miałam ochotę zrzucić wszystko na ziemię. Musiałam się z tym uporać, zanim papierzyska przygniotły by mnie do podłogi. Z grymasem na twarzy sięgnęłam po kartki. Po kolei każdą szczegółowo przeglądałam, żeby za chwilę włożyć do odpowiedniej teczki. Legalne interesy rządziły się swoimi prawami, a ich największą wadą była cała ta papirologia. Ten kto to wymyślił, powinien zostać porządnie ukarany.

Dopadła mnie monotonia. Trzymała się do samego końca, a dzień miałam całkowicie rozplanowany.

***

Metalowa puszka, dla innych winda wiozła mnie na ostatnie piętro wieżowca, z którym wiązały się przykre wspomnienia, nawet dla takiej osoby jak ja. Od śmierci ojca, ani chwili tam nie spędziłam. Na samą myśl wywracał mi się żołądek. Matt wraz z chłopakami przeszukiwali biuro kilkukrotnie, nie odnajdując nic co naprowadziłoby ich na rozwiązanie zagadki. Nie mieliśmy żadnego punktu zaczepienia, a zemsta czekała. Liczyłam, że geny Thomasa pomogą mi znaleźć coś co da mi jasność sytuacji. Poprosiłam, by nikt tam ze mną nie wchodził. Mieli mnie zostawić sam na sam z demonami.

Pewnym ruchem otworzyłam przeszklone drzwi. Pomieszczenie niczym nie przypominało tego feralnego dnia, wręcz przeciwnie. Postarano się, żeby wróciło do wyglądu sprzed ,,wypadku", a może nawet lepiej. Drugie centrum dowodzenia ojca, teraz czekało na dalsze decyzje i poczynania. Sama nie planowałam z tego miejsca prowadzić interesów, gdyż zwyczajniej w świecie wolałam robić to w swoim domu. Jedyną słuszną opcją wydawała się sprzedaż. Na tę chwilę jeszcze nie zdecydowałam. Usiadłam w fotelu, by spojrzeć na widok, który zapierał dech. Rozejrzałam się po wszelkich zakątkach lśniących czystością z daleka. Próbowałam wysilić wszystkie szare komórki i postarać się myśleć tak jak mój ojciec.

– Thomas mógłbyś ruszyć dupę z tego piekła i mi pomóc. Skąd mam wiedzieć, co siedziało ci w tym móżdżku! – powiedziałam bardziej do siebie, wiedząc, że i tak nie otrzymam odpowiedzi

Przeszukałam ponownie każdą szafkę i szufladę w biurku. Pozostałości papierów, teczek oraz wizytówek. Nic w gruncie ważnego, lecz wolałam się temu przyjrzeć dokładniej. Wiadomo, faceci nie przywiązywali aż takiej uwagi do szczególików, nawet jeśli byli nauczeni dokładnego sprawdzania. Gdy to nie przyniosło efektów, odsunęłam szafę, by dostać się do ukrytego sejfu. Matt znał kody, więc już sprawdzał, ale nie przeszkodziło mi to przed ponownym zajrzeniem. Wyjęłam kilka znajdujących się tam kopert, by zabrać je ze sobą. W ostatniej chwili, mała rzecz przykuła mój wzrok. Przy górnej krawędzi coś zostało przyklejone. Latarką z telefonu pomogłam sobie w odczepieniu tego przedmiotu. Okazała się nim mała karta pamięci. Mówiłam, że faceci aż tak szczegółowo nie widzą.

Przybiłam sobie mentalną piątkę. Jednak przyjazd tutaj zakończył się szczęśliwie. W malutkim stopniu poprawił mi humor. Kartę wsunęłam do kieszeni, po czym opuściłam pomieszczenie.

– Zawieź mnie to domu! – rzuciłam, nie zaszczycając ani jednym spojrzeniem kierowcę.

***

Zamknięta w gabinecie, przed wszystkimi chciałam sprawdzić co zawiera wyjęty z sejfu dysk. Równie dobrze mogło to nie być nic znaczącego, choć środek podpowiadał, że to właśnie to czego szukałam.

Nie myliłam się...

Przed oczami pojawiło mi się kilka plików, każdy opatrzony imieniem Aiden. Już gdzieś je słyszałam. Chwila.

Palmer... Aiden to przydupas tego gnoja. Ten sam, który mnie zwyzywał i całe spotkanie mierzył lodowatym spojrzeniem. Ale po co ojcu tyle dokumentów związanych z tym padalcem?

Otwórz je, to się przekonasz! – podpowiadała mi podświadomość.

Nic z tego nie rozumiałam. Na jaką cholerę akt urodzenia, dane matki i inne pierdoły. Zaczynałam gubić się w tym co widziałam, a przecież dostęp do pików miałam zaledwie od niedawna. Co ze mną było nie tak? Dzwoniący telefon przerwał konsternację trwającą w moim umyśle. Już miałam nim rzucać, gdy dostrzegłam na wyświetlaczu imię Cassie. Do diabła, skąd ona miała mój numer? Potrząsnęłam głową, przypominając sobie sytuację z naszą rozmową. Dałam jej do siebie kontakt. Co skleroza robiła z ludźmi.

– Słucham! – warknęłam

– Cześć. Przepraszam, że ci przeszkadzam. Wiem, że miałaś się odezwać po powrocie, ale czy jest możliwość, żebyśmy się spotkały. Zrozum nie mam tutaj nikogo

– Rozumiem, ale i tak jestem zła, że zawracasz mi dupę. Mam sporo ważnych spraw do uzgodnienia, a zero czasu na prywatne rozmowy

– Przepraszam – zaszlochała do telefonu – Pomyślałam, że może będziesz chciała ze mną porozmawiać.

– Przestań płakać! Zakończę dzisiejsze obowiązki i będę mogła poświęcić ci trochę czasu. Spencer po ciebie przyjedzie

– Mówisz poważnie? Przed chwilą czułam jakbyś chciała mnie zabić na odległość.

– Mam zły humor i mnóstwo palących się spraw, ale przerwa mi się przyda. Może nawet lepiej, że zadzwoniłaś.

– Będę czekać na wiadomość.

Nie poznawałam siebie. W głębi przyznawałam się, że brakowało mi jej nawet jeśli wyparłam ją ze swojego życia dawno temu. Powrót przyjaciółki nie należał do łatwych. Ba. Był trudniejszy niż morderstwo. Kotłujące myśli doprowadziły do bólu głowy, lecz trwałam przy komputerze. Otworzyłam kolejne dokumenty. Oczom ukazały mi się akta jakieś kobiety, jak się okazało gospodyni w domu Palmera. Nadal nic mi to nie mówiło. Czytałam dalej.

Ostatnia strona rozjaśniła mi całą sytuację. Aiden był nieślubnym synem Palmera. Ciekawe czy Dylan był tego świadomy, choć sądząc po jego ogarnięciu życiowym, nie wiedział. Musiałam przemyśleć w jaki sposób mu to przekazać. Ojciec zgromadził pokaźne ilości papierów. Harry musiał wiedzieć, że Thomas grzebał w jego przeszłości, stąd zapewne ta nienawiść jaką darzył moją rodzinę. Palmer okłamywał swojego syna, a bękarta wykorzystywał do czarnej roboty.

To wszystko było strasznie popieprzone!

***

Długa rozmowa z Cassie przyniosła upust emocjom. Przy butelce wina obgadałyśmy stare czasy, pozwalając sobie na wspomnienia. Moment, w którym obie się popłakałyśmy zapamiętam do końca życia. Bałam się jej wybaczyć, żeby znów tego nie żałować, ale jednak to było silniejsze ode mnie. Po butelce wina, przyszła kolejna i kolejna. Wstawiłyśmy się po same pachy. Dawno, aż tak się nie upiłam. Ale skoro każdemu wolno, to czemu miałam być gorsza. Choć nie był to też powód do szczycenia się. Z pomocą Spencera odprowadziłam Cassie do pokoju gościnnego, tuż obok mojej sypialni, a sama padłam jak długa w swoim łóżku. 

BezwzględnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz