Rozdział 29

3K 92 2
                                    


Rozdział 29

Dylan

Sytuacja w Miami unormowała się bez większego problemu. Ojciec dostał tylko raz wścieklizny. W momencie, kiedy dostał paczkę od Russo, z kutasem Donalds'a. Leżał w tym kartonie wraz ze zdjęciami trupa i liścikiem. Pękałem ze śmiechu, ale nie mogłem tego okazać. Pomysł z nasłaniem senatora od samego początku wydawał się głupi, ale mnie i tak nikt nie chciał w tej kwestii słuchać. Co najlepsze ojciec o tym zdecydował po spotkaniu ze Smithem.

Układ z Emmą miał wejść w życie za kilka dni. Przez ten czas musiałem poodmykać swoje sprawy i zwinąć się, tak by ojciec mnie nie namierzył. Prędzej czy później odkryje po co wyjechałem, ale im później to nastąpi tym lepiej.

***

Wieczór oraz tabuny ludzi przed klubami, był czymś do czego już dawno temu przywyknąłem. Sam w takich godzinach dawnej odwiedzałem podobne miejsca, dając upust emocjom z całego dnia czy tygodnia. Swego czasu ostro balowałem. Potrafiłem dzień w dzień przesiedzieć tam po kilka godzin, wlewając w siebie litry alkoholu. Nie żałowałem także innych używek, co zawsze usprawiedliwiałem biznesem w jakim siedzę. Kokainę miałem na wyciągnięcie ręki, więc korzystałem z tego tak samo jak moi klienci. Ogarnąłem się w momencie, gdy obcy mężczyzna, a właściwie młody chłopak, na moich oczach pożegnał się z życiem. Niby widok śmierci nigdy na mnie nie działał, ale w tym momencie zadziałał niczym kubeł zimnej wody. Ograniczyłem imprezowanie, od narkotyków trzymałem się z daleka, jedyne co mi zostało to picie alkoholu, lecz nie w takich ilościach jak wcześniej.

Dzień jak co dzień.

Godziny pilnowania interesów i trzy nowe morderstwa na koncie. Nie marzyłem o niczym innym jak impreza. Musiałem dać upust emocjom, a to był idealny sposób. Ostatniego wieczora ostro zabalowałem, nie do końca nawet pamiętałem dokładnie przebieg tego co się działo. Na pewno wciągnąłem dwie kreski koki. A potem już czarna dziura. Na dziś też miałem odłożoną porcję narkotyku. Po nim czułem ukojenie i chęć do działania, a że miałem go pod ręką to czemu miałem nie skorzystać.

Przecisnąłem się przez tłum i bez zbędnego czekania wszedłem do lokalu, znanego w całym Miami.. Pierwsze co to skierowałem się do łazienki, żeby wciągnąć trochę towaru. To co tam zastałem wbiło mnie w ziemię

Na podłodze leżał nieprzytomny chłopak, na oko mógłby być w moim wieku, a nawet młodszy. Obok niego leżała opróżnione butelki taniego alkoholu i pusty woreczek po dragach. Koleś popił narkotyki , sporą ilością jakiegoś sikacza. Szturchnąłem go, ale to nic nie pomogło. Ruszyłem ponownie , na co ten ledwo co otworzył oczy

– Czego ode mnie chcesz. Chce umrzeć. Daj mi spokój – wybełkotał , w pierwszej myśli chciałem mu pomóc ładując w niego kulkę

– Pojebało cię koleś!

– Spierdalaj – wycharczał – po czym opadł na posadzkę

Już chciałem go zostawić i po prostu iść sobie wciągnąć, gdy ten na wdechu wypowiedział słowa, które wpłynęły na mnie bardziej, niż by się mogło wydawać

– Uciekaj od tego gówna. Mnie właśnie zabił

I koniec.

Facet wyzionął ducha. Uderzyło mnie to w sam środek, choć zabijałem z zimną krwią to właśnie ten widok coś we mnie ruszył. Torebeczkę z proszkiem, który jeszcze nie tak dawno chciałem przyjąć, wyrzuciłem do kibla i wyszedłem z klubu. Tak po prostu

BezwzględnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz