Dzisiejszego dnia tylko czekałem na to by w końcu po skończeniu mojego wolnego pójść do pracy, moje oczekiwania jednak nie zostały spełnione, gdyż zaraz po przebraniu się w garnitur odkryłem, że Amakasa wychodząc z domu zamknął mnie w środku. Swoje zdenerwowanie wyraziłem więc po tym jak wieczorem wrócił do domu.
- Co ty sobie wyobrażasz? - zapytałem, gdy tylko wszedł do mieszkania. - Dalej się w to bawisz? Mam pracę, do której muszę chodzić! Nie odbieraj mi chociaż tej normalnej czynności!
- Uspokój się - odparł podchodząc do mnie i mocno chwytając mnie za przedramiona zaciskając na nich palce. - Nie będziesz chodził do tej pracy. Zostaniesz w domu, tam gdzie zawsze powinieneś być. Ja będę wracał do domu po pracy, będziesz mnie w nim witał, szykował swoje pyszne jedzenie i kochał się ze mną do rana.
- Jesteś chory - stwierdziłem wyrywając się. - Mam dosyć bycia twoją lalką, nie rozumiesz tego? Chce żebyś zostawił mnie w spokoju, dość się już przez ciebie nacierpiałem w ciągu tych wszystkich lat.
- Nie gadaj głupot, Keiji. Czy ten tydzień nie był dla ciebie wystarczającą nauczką? - zapytał słodkim głosem głaszcząc mnie po policzku, wzdrygnąłem się i odsunąłem zniesmaczony. Spojrzał na mnie zimnym spojrzeniem czarnych jak węgiel oczu. - Z tego co widzę mało ci. A szkoda, starałem się być dla ciebie taki miły. Przecież cię kocham, Keiji. Ty mnie też.
Zaśmiałem się z niedowierzeniem.
- Ja mam odruch wymiotny, gdy słyszę jak tylko wymawiasz moje imię. Czy to tak wygląda miłość według ciebie? Jestem już zmęczony tym co robisz i jestem już zmęczony uświadamianiem ci tego, że twoja obecność mnie odpycha.
Stałem twardo i patrzyłem mu wyzywająco w oczy jednak z racji, że wykończenie regeneracją ran znacznie osłabiło moje ciało upadłem na kanapę, gdy ten tylko mnie popchnął. Zawisł nade mną ograniczając drogę mojej ucieczki po czym jak zawsze zaczął się do mnie brutalnie dobierać. Próbowałem go odepchnąć i się wyrwać jednak mi się to nie udało. Mocnym szarpnięciem rozerwał moją koszulę sprawiając, że guziki rozsypały się po ziemi.
- Zostaw mnie!
Białą podkoszulkę z cienkiego, delikatnego materiału też bez trudu podarł nie myśląc nawet o tym by zdjąć ją w normalny sposób. Jednocześnie zaczął dobierać się do moich spodni, rozpiął w nich zamek i na siłę wsadził rękę pod moją bieliznę zatykając moje usta swoimi w brutalnym pocałunku.
Wtedy też niespodziewanie usłyszałem dzwonek do drzwi. Mimo, że chwila ta trwała zaledwie sekundy w mojej głowie rozciągnęła się na o wiele dłuższy czas i byłem w stanie podjąć jedną z najcięższych decyzji w moim życiu. Próbować czy nie? Kiedyś jeszcze bym się zawahał jednak przez wzgląd na ostatnie tygodnie byłem pewny swojego wyboru. Próbować. Próbować uciec z tego piekła.
Wykorzystując jego zaskoczenie niezapowiedzianym gościem ugryzłem go mocno w wargę po czym kopniakiem w brzuch, w którego włożyłem całą zebraną siłę zdołałem zepchnąć go na ziemie, a sam wstać z kanapy i pobiec. Nasze mieszkanie nie należało do najmniejszych, a więc z salonu do korytarza i w końcu do drzwi wyjściowych trzeba było przejść kawałek. Fakt, że ktoś był do drugiej stronie drzwi pomógł mi. Nie wiedziałem kto to, ale się to nie liczyło. Ważne, że miałem świadka.
- POMOCY! - krzyknąłem z całych sił, w tej samej chwili Amakasa pociągnął mnie za nogę przez co upadłem na ziemie. - Zostaw mnie! PUŚĆ!
- Akaashi!? AKAAAASHI!!! Co się dzieje!? - zza drzwi dobiegł do moich uszu znajomy głos.
Ah, że to akurat musiał być Bokuto. Słyszałem jak szarpał za klamkę jednak drzwi były zamknięte. Klucz... Potrzebuje klucza! Wyrywając się zdałem sobie sprawę z tego, że po wejściu Atsumasa położył go na stole.
CZYTASZ
Światło W Ciemności ♡BokuAka♡
FanfictionAkaashi przyzwyczajony do krzywd życia z obojętnością znosi tyranie swojego niegdyś ukochanego partnera. Nagłe pojawienie się nowego pracownika - Bokuto Kotaro wyzwala w nim wolę ucieczki z tego koszmaru. Ale co jeśli pogodny Bokuto również boryka s...