- A więc? - Sakusa spojrzał karcąco na Atsumu.
Przenieśliśmy się już w mniej zaludnione miejsce a więc do części parku, w której nie było już żadnych straganów, a lampki pojawiały się już tylko w pojedynczych miejscach. Usiedliśmy na trawie w miejscu, z którego było widać festiwalowe światła. Wśród obecnych panowała niezręczna cisza, a ja nie chciałem jej przerywać.
Serce wyrywało mi się z piersi na myśl, że to już teraz obok mnie po tylu latach siedzą moi starzy przyjaciele i że zamiast cieszyć się swoim towarzystwem ja wzdrygam się na każdy głośniejszy oddech Atsumu myśląc, że to już ten moment gdy zacznie się rozmowa. W końcu czas ten nadszedł, a ja gdyby nie obecność siedzącego obok Keijiego uciekałbym z tego miejsca ile sił w nogach.
Kiyomi zirytowany brakiem odpowiedzi od Miyi, który wydawał się dąsać przewrócił oczami i spojrzał na mnie. Ciemne spojrzenie jego tęczówek nie było ani karcące, ani szczęśliwe.
- To ty nas zaprosiłeś, Bokuto - zauważył. - Liczyliśmy na to, że będziesz gotowy porozmawiać. Ale... - Spojrzał na mnie jakby bardziej wyrozumiale. - Jeśli to jednak nie ten czas to pójdziemy.
Blondyn spojrzał na niego z niedowierzeniem po czym po chwili jakby uderzyły w niego jakieś wspomnienia z przeszłości posmutniał, opuścił głowę i pokiwał nią zgadzając się z kolegą.
- Myślałem, że to już ten czas, ale nie będę Cię zmuszać, Bokkun. Przynajmniej zobaczyliśmy, że dobrze Ci się wiedzie - uśmiechnął się i poklepał mnie po plecach jakby mówił "dobra robota!", tak samo zdarzało mu się robić, gdy dzięki udanej akcji wygrywaliśmy ciężki set. Gest ten niósł więc za sobą przyjemne, lecz odległe wspomnienia.
- Nie chce żebyście szli - wydukałem czując jak napływa we mnie pewność siebie. Akaashi położył mi rękę na ramieniu. Wiedziałem, że chciał być dla mnie oparciem. - Przepraszam, za to, że się od Was odciąłem. Te dni były najstraszniejszym przeżyciem w moim życiu. Nie byłem w stanie myśleć racjonalnie, chciałem po prostu znaleźć się gdzieś daleko.
Hinata siedzący do tej pory cicho i ze spiętym wyrazem twarzy na moje słowa uśmiechnął się szeroko, oczy Sakusy zwężyły się odrobinę tak jakby pod maską również pojawił się cień uśmiechu. Atsumu natomiast wypuścił drżący, wstrzymywany przez moje słowa oddech jakby z ulgą próbując jednak przy tym zachować spokojną twarz.
- Nie winimy Cię! - wyrwał się rudowłosy jakby chciał przemawiać w imieniu wszystkich. - Miałeś powody, które są wystarczające żeby ci wybaczyć. No nie chłopaki?
Siatkarze mruknęli potwierdzająco kiwając przy tym głowami. Poczułem jak moje ciało robi się lekkie po to by chwile później na nowo się spięło.
- Byłem trochę zły - przyznał nagle Atsumu, a wzrok wszystkich skierował się w jego stronę. - Ale nigdy Cię nie nienawidziłem! Gadałeś wcześniej totalne głupoty!
- Prawda jest taka, że nasz rozgrywający tęsknił za tobą najbardziej - mruknął Kiyomi, a zażenowany blondyn zrobił się czerwony i automatycznie zaprzeczył.
Zaśmiałem się na tą sytuacje wraz z Kuroo, który widocznie powstrzymywał się by nie dogryźć Miyi. Nie wiedzieć kiedy z moich oczu zaczęły lecieć łzy, nie wiedziałem czy są to łzy śmiechu czy może cała ta sytuacja, ulatujący stres i pojawiająca się ulga spowodowały tą reakcje.
- Też tęskniłem... Za wami wszystkimi - powiedziałem pociągając nosem czując się wdzięczny za ich słowa i dumny z faktu, że postawiłem tak wielki krok i zdecydowałem się w końcu z nimi porozmawiać.
- Bokkun to beksa - stwierdził Atsumu.
- Tsum-Tsum też - zauważyłem, gdyż sam rozgrywający mówiąc te słowa popłakał się jak dziecko.
CZYTASZ
Światło W Ciemności ♡BokuAka♡
FanfictionAkaashi przyzwyczajony do krzywd życia z obojętnością znosi tyranie swojego niegdyś ukochanego partnera. Nagłe pojawienie się nowego pracownika - Bokuto Kotaro wyzwala w nim wolę ucieczki z tego koszmaru. Ale co jeśli pogodny Bokuto również boryka s...