W parku byliśmy na długo przed godziną spotkania, a nawet przed samym zajściem słońca. Wiedzieliśmy, że wydarzenie to jest popularne pośród mieszkańców i turystów, więc już wcześniej zajęliśmy miejsce na koc w miejscu, w którym ludzie rozbijali pikniki pod wiśniami. Stragany z jedzeniem i różnego rodzaju grami stały już wzdłuż chodników chociaż wciąż nie wszystkie były otworzone. Zgaszone lampiony rozwieszane były między drzewami po to by po zachodzie słońca oświetlić ludziom ten piękny widok. Znad znajdującej się niedaleko otwartej przestrzeni unosiły się krzyki dzieci puszczających latawce, a od strony stawu Shinobazu dochodziły odgłosy wydawane przez pływające w nim kaczki. Już teraz wokół było wiele ludzi. Spojrzałem na Akaashiego, który siedząc na kocu patrzył w górę obserwując niebo między gałęziami drzew i uśmiechnąłem się myśląc, że jestem szczęściarzem siedząc tak tu z nim i podziwiając te widoki.
Przyznam, że przez cały dzisiejszy dzień byłem okropnie zestresowany. Już wczoraj po długim gapieniu się w komórkę bez ruchu zdobyłem się na to by napisać do Shoyo i zaprosić dawnych przyjaciół na Hanami. Oczywiście rudzielec bardzo się ucieszył, a inni szybko zgodzili się spotkać. Od samego rana nie miałem apetytu, a sama myśl o rozmowie z chłopakami po tylu latach braku kontaktu sprawiała, że miałem ochotę już teraz uciec lub zapaść się pod ziemię. Powoli dochodziło do mnie to, że to co zrobiłem nie było niczym złym, ale wciąż czułem się winny za to, że przeze mnie ich kariera prawie się zakończyła i że w najbardziej kluczowym momencie, gdy wszyscy nas obserwowali ja uciekłem jak tchórz.
- Chcesz popływać po stawie? - zaproponowałem chcąc pozbyć się tych myśli.
- Po stawie?
- Łódkami! - wyjaśniłem. - A może boisz się wody?
- Nie, po prostu mnie zaskoczyłeś tak nagle - odparł i wstał otrzepując się z listków. - Spróbujmy.
- Chcę łódkę w kształcie różowego łabędzia - oznajmiłem prowadząc go chodnikami do miejsca, które służyło za mini port.
- Różowego łabędzia? Nie ma czegoś takiego, Bokuto-san. To się nazywa flaming - poprawił mnie, ale ja pokręciłem głową.
- Jesteś mądry Akaashi, ale nie zgadzam się. Różowy łabędź nawet brzmi lepiej.
- Flaming czy łabędź, nieważne. I tak nie dostaniemy ani tego ani tego, ktoś już nimi pływa. Spójrz - powiedział pokazując mi palcem na poruszające się po wodzie łódki. Jęknęłam zawiedziony. - W porcie zostały tylko zwykłe.
- Weźmy żółtą, będzie nam pasować - powiedziałem zauważając, że zarówno ja jak i czarnowłosy mamy coś w tym kolorze. On nosił żółtą bluzę, a ja żółtą koszulkę z nadrukiem. Przyznam, że ubrałem się tak specjalnie pod niego.
♤♤♤♤♤
- WAAA! AKAAAASHII TRZYMAJ MNIE! - wykrzyknął przerażony białowłosy, gdy wsiadając do łódki po mnie (ponieważ z "niewiadomych" przyczyn to właśnie ja musiałem zająć w niej miejsce pierwszy) ta zaczęła się kolebotać. Złapałem Kotaro pod rękę i pociągnąłem go by wszedł do środka dwiema nogami i usiadł.
- Panikujesz za bardzo - stwierdziłem siadając obok.
- Ale Akaaashiiii, byłem pewny, że wpadnę do wody!
Zmierzyłem go wzrokiem od stóp po samą głowę po czym spojrzałem na tabliczkę informacyjną przyczepioną do pachołka wystającego z wody.
- Ile masz wzrostu, Bokuto-san?
- Trochę ponad 190 centymetrów, dlaczego pytasz? - zapytał zdezorientowany.
CZYTASZ
Światło W Ciemności ♡BokuAka♡
FanfictionAkaashi przyzwyczajony do krzywd życia z obojętnością znosi tyranie swojego niegdyś ukochanego partnera. Nagłe pojawienie się nowego pracownika - Bokuto Kotaro wyzwala w nim wolę ucieczki z tego koszmaru. Ale co jeśli pogodny Bokuto również boryka s...