37. Wspomnienia

201 17 141
                                    

Był koniec sierpnia, gdy wychodząc z pracy przed wejściem do budynku zobaczyłem znanego mi mężczyznę, a jednak wyglądającego kompletnie inaczej niż zapamiętałem. Mimo tego kiedy zdałem sobie sprawę z tego kim jest ta osoba w pomiętych ciuchach i ze zmęczeniem wypisanym na twarzy zmroziło mnie. Tym bardziej, że po tym jak mnie zobaczył ruszył w moją stronę pozbywając mnie złudzeń, że może to jednak nie dla mnie tu był.

Ojciec Amakasy, którego widziałem wcześniej tylko dwa razy w życiu, ale który zawsze ubrany był elegancko, nieskazitelnie i był zadbanym mężczyzną posiadającym własną firmę z filiami za granicą stał teraz przede mną wyglądając jak wrak człowieka. Trzęsąc się ze strachu przed tym co ten człowiek mógłby ode mnie chcieć wyminąłem go bez słowa jednak ten ruszył za mną w stronę parku, przez który musiałem przejść na drodze do metra.

- Akaashi...

- Proszę mnie zostawić w spokoju! - wykrzyknąłem nie odwracając się i prąc do przodu. - Nie wiem czego Pan ode mnie chce i wolę nie wiedzieć.

Mimo tego ten był uparty, złapał mnie za nadgarstek powodując, że nie mogłem iść dalej. Odwróciłem się i z paniką strząsnąłem jego rękę, a gdy tylko to zrobiłem ten korzystając z okazji, że patrzyłem w jego stronę opadł na ziemię klękając i w geście przeprosin płaszcząc się na ziemi.

- Przepraszam, Akaashi-san! Przepraszam za to co mój syn Ci zrobił! - wyjąkał żałośnie wprawiając mnie w osłupienie.

Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że mimo wiecznego faworyzowania swojego jedynego syna ten nie przyszedł mi nic zrobić za to, że moje działania wysłały go do więzienia, a wręcz przeciwnie. Rodzic czuł się odpowiedzialny i przyszedł naprawić błędy dziecka. Kiedy to sobie uświadomiłem stałem już pewniej, a drżenie rąk ustało niemal całkowicie.

- Wybacz mu proszę! 

- Nie zamierzam mu wybaczać - odparłem bez cienia życzliwości. - Ale Pan nie ma z tym nic wspólnego, niech Pan wstanie - powiedziałem i z westchnieniem kucnąłem obok łapiąc go za ramię i zmuszając do tego by się podniósł.

Zaprowadziłem go do ławki, gdyż jako mężczyzna po sześćdziesiątce i to w takim stanie nie było mu łatwo chodzić od razu po wstaniu z takiej pozycji i poobijaniu sobie nią kolan.

- Przepraszam, Akaashi-san. To wszystko moja wina - odparł trzęsącym się głosem.

- Am...Pana syn... - jego imię nie mogło przejść mi przez gardło - ...prawdopodobnie ma poważne problemy psychiczne, których żaden z nas nie zauważył. To nie pana wina.

- Moja. Tylko moja. Rozwiodłem się z żoną i wychowywałem go sam, ale byłem zbyt zajęty rozwojem firmy by zwracać na niego uwagę więc tylko sypałem to pieniędzmi, to autem czy nawet całym budynkiem, który on używał w tak okropny sposób. Psycholog powiedział, że to stąd mógł wynieść wręcz obsesyjną potrzebę miłości, którą później przeniósł na Ciebie. To wszystko moja wina.

Milczałem słuchając jego słów. Jeśli faktycznie tak było to owszem miał on swoją winę w wpłynięciu na psychikę syna, a jednak to nie on mnie na niego nasłał i nie wspierał jego działań. O niczym nie wiedział, myślał przez lata, że jestem zwykłym przyjacielem. Skąd mógł wiedzieć, że za kulisami działy się takie rzeczy?

- Kiedy w grudniu usłyszałem co się wydarzyło kiedy tylko mogłem wsiadłem w samolot i wróciłem do Japonii, żeby wyciągnąć go z więzienia. Jak każdy rodzic myślałem, że moje dziecko jest niewinne. Ale później... rozmowy z policją, z prawnikami, z nim samym uświadomiły mnie, że Atsumasa nie jest normalny. Nikt normalny nie potraktowałby osoby, którą ponoć kochał w taki sposób, jak on traktował ciebie. Nawet ja jestem w stanie stwierdzić ten fakt.

Światło W Ciemności ♡BokuAka♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz