11. Zakazane słowa

301 22 53
                                    

- Przepraszam, Akaashi-senpai! - głośny krzyk Bokuto rozległ się, gdy tylko wyszedłem z budynku z zamiarem skierowania się do domu. Kiedy na niego spojrzałem zauważyłem, że ten kłania się już tak nisko, że pewnie gdybym poprosił równie dobrze rzuciłby mi się do samych stóp.

- W ciągu dzisiejszego dnia przeprosiłeś mnie już co najmniej z dwadzieścia razy, Bokuto-san - zauważyłem, gdyż od początku dnia ten za każdym razem, gdy był w pobliżu mnie przepraszał lub patrzył na mnie tym pełnym żalu za swoje czyny wzrokiem. Najprawdopodobniej wszyscy w firmie zastanawiają się już co takiego mógł mi zrobić, że jest mu z tym aż tak źle.

- Ale chcę to zrobić porządnie i też poza pracą - odparł wciąż patrząc w ziemię. - Przepraszam za to co się wczoraj wydarzyło. Nie mam niczego co by mnie usprawiedliwiło.

- Chodźmy w inne miejsce - powiedziałem widząc, że robi się coraz większy tłum, odsunąłem się od drzwi, gdyż zasłaniałem innym wychodzącym pracownikom przejście. Białowłosy zgodził się na moją propozycję bardzo ochoczo.

- Mogę odprowadzić Cię do domu? - zapytał patrząc na mnie tymi błagającymi oczami, a ja nie mogłem im odmówić i tylko kiwnąłem głową w zgodzie stwierdzając, że to nie najgorszy pomysł.

♤♤♤♤♤

Zadowolony, że Akaashi pozwolił mi się odprowadzić ruszyłem za nim w stronę stacji metra. Na naszej drodze był duży park, jeden z tych, które wiosną są jak różowe morze. Staje się największą on w tym czasie popularną atrakcją dla okolicznych par i turystów, które chcą sobie zrobić ładne zdjęcia. Teraz jednak drzewa powoli traciły zabarwione na pomarańczowo liście, a miejsce przybierało szare odcienie zbliżającej się wielkimi krokami zimy. W powietrzu dało się wyczuć zapach deszczu, który padał przez większość dnia teraz w końcu ustając i powoli oczyszczając niebo z ciemnych chmur, zza których nieśmiało wychylał się rogalikowy księżyc. Niewiele osób lubiło taki klimat toteż alejki nie były zatłoczone, gdzieniegdzie tylko spacerowało kilka ludzi zaczynając od uczniów wracających z zajęć dodatkowych, a kończąc na pracownikach śpieszących się na metro czy właścicieli psów, którzy musieli wyprowadzić swoje pociechy. Na dworze było już ciemno, ale ścieżki były dobrze oświetlone rzędem wysokich, zdobionych lamp.

Mimo chłodnego wiatru i ciemnego nieba nie czułem się przygnębiony, gdyż obok mnie maszerował w ciszy czarnowłosy, na którego zerkałem co jakiś czas kątem oka nie chcąc by stwierdził, że gapie się za bardzo natarczywie.

- Akaashi... - Cisza była przyjemna, ale chciałem z nim porozmawiać i dowiedzieć się o nim czegoś nowego. W naszej zajętej pracą rzeczywistości rzadko zdarzały się momenty, gdy byliśmy sam na sam. Potrzebowałem takich chwil jak nic innego, gdyż wciąż było tak wiele pytań, które chciałem mu zadać i tematów, o których chciałem pogadać.

- Jeśli chcesz znowu przeprosić to już wystarczy, Bokuto-san - powiedział nim zacząłem jakikolwiek temat. - Pod wpływem alkoholu dzieją się różne rzeczy. Nie mam Ci za złe, że pomyliłeś mnie z kimś kogo lubisz. Po prostu trochę mnie zaskoczyłeś.

Słuchając jego słów moje oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu. A więc to w ten sposób to odebrał? Myślał, że to był pijacki błąd? Owszem alkohol dodał mi odwagi i żałowałem, że to wszystko potoczyło się w taki sposób, ale przecież to fakt, że Akaashi był tą osobą sprawił, że to zrobiłem. 

- Akaashi-sen.... Akaashi - zrezygnowałem z formy grzecznościowej potrząsając głową, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że dodając końcówkę "-senpai" nasza relacja wygląda dziwnie sztywno i bardziej formalnie niż bym chciał. - To nie tak, że pomyliłem Cię z kimś kogo lubię - powiedziałem spanikowany nie chcąc, by ten tak jak ja mylnie założył, że kogoś mam.

Światło W Ciemności ♡BokuAka♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz