Rozdział szósty

7K 459 13
                                    


Maddy

Miałam ochotę zabić Katherine, ale szybko doszłam do wniosku, że sama jestem sobie winna. Nikt przecież do niczego mnie nie zmusił i jakaś część mnie bardzo chciała zobaczyć Vincenta. Nie spałam całą noc, a w dzień byłam zupełnie nieprzytomna. Wiedziałam, że Vin jest zaręczony, a mimo wszystko, gdy usłyszałam to z jego ust, zabolało. Coraz bardziej zaczynałam wierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia. Bo jak inaczej wytłumaczyć mogłam to, co działo się ze mną, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy? Wtedy czułam się bardzo podobnie. Miałam wrażenie, że znam go od lat. I choć rzeczywistość była zupełnie inna, w ogóle mi to nie przeszkadzało.

Po południu zabrałam się do pracy. Siedziałam przed komputerem i przygotowywałam projekt dla jednego z klientów, ale domofon przerwał mi zajęcie. Tak naprawdę nie musiałam podnosić słuchawki, by wiedzieć, że to Katherine. Nie miałam ochoty rozmawiać o poprzednim wieczorze, ale wiedziałam, że kobieta nie da za wygraną. Wpuściłam ją więc, a kiedy wpadła do mojego mieszkania, wyglądała na bardzo podekscytowaną. Na widok mojej miny nieco spoważniała, ale wciąż widziałam ekscytację w jej oczach.

– Mam cię ciągnąć za język, czy powiesz mi, co się wydarzyło? Bzykaliście się?

Wywróciłam oczami i wróciłam na swoje miejsce. Patrzyłam na stworzony przeze mnie projekt, ale myślami byłam daleko.

– Nie – odpowiedziałam beznamiętnie.

– No dobrze. Ale zniknęliście i żadne z was nie wróciło.

Od razu przypomniałam sobie słowa Vincenta, który mówił o czekającej go rozmowie. Albo mnie okłamał, albo Kathernie go nie zauważyła.

– Rozmawialiśmy, ale wygląda na to, że zbyt szybko się nie zobaczymy. – Westchnęłam cicho i spojrzałam na nią. – Chyba chciał mnie pocałować, ale zamiast tego powiedział mi, że ma narzeczoną. To nie ma sensu, Kat. Ja się do tego nie nadaję.

– Pieprzony moralista – wysyczała pod nosem. – Czyli poddajesz się?

– Mam inne wyjście? Zasugerowałam mu spotkanie i usłyszałam, że jest zaręczony. Mam sterczeć pod jego domem i błagać, żeby się ze mną umówił? Lubię go, ale nie jestem zdesperowana. Poza tym ta cała intryga od początku była skazana na straty.

– Podobasz mu się i z jakiegoś powodu od podoba się tobie. Nie wiem jakim cudem, bo jest największym gburem chodzącym po tej ziemi, ale tak właśnie jest.

Wiedziałam, że Katherine nie zna go z tej strony, z której poznałam go ja. To absurdalne, bo przecież nawet się dobrze nie znaliśmy.

– To nie ma znaczenia.

– Moim zdaniem ma i to ogromne!

– Posłuchaj, ustaliłyśmy coś, prawda? Nie wyszło, odpuszczam. Temat uznaję za zakończony i proszę cię, nigdy do niego nie wracajmy.

Katherinie nie wyglądała na zadowoloną, ale w końcu odpuściła. Podeszła do mnie i spojrzała na ekran laptopa.

– Przytulnie – stwierdziła, przyglądając się wystrojowi małego salonu.

– Mam nadzieję. To projekt dla starszej pani, która postanowiła wydać wszystkie swoje oszczędności na remont.

– Podziwiam cię, że umiesz pracować z ludźmi.

Na to zdanie od razu przypomniał mi się Vincent. Mogli uważać, że różnią się od siebie na każdej płaszczyźnie, ale chyba żadne z rodzeństwa Blakemore nie lubiło ludzi. Przynamniej to ich łączyło.

– Nie tylko umiem, ale i lubię.

– Tym bardziej podziwiam – zaśmiała się.

– Jutro w Riverside Park ma odbyć się kameralne przyjęcie z okazji zakończenia wakacji. Powinnaś przyjść.

– Podziękuję. To nie dla mnie. Jeszcze zabiłabym jakiegoś gówniarza i ojciec miałby pretekst do zamknięcia mnie w piwnicy do końca życia.

Zaśmiałam się, choć szybko zrozumiałam, że to nie żarty.

– Jak uważasz. Nie było ich stać na wynajęcie placu na wyłączność, więc każdy może przyjść. Gdybyś poczekała do wieczora, może zrozumiałabyś, że wiele łączy się z tymi gówniarzami.

– Co na przykład?

– Oni też lubią alkohol i seks.

Katherine zaśmiała się głośno i wróciła na fotel. Spojrzałam na nią, zauważając, że się nad czymś zastanawia.

– Też tam będziesz?

– Tak. Zorganizowałam to, więc muszę mieć wszystko pod kontrolą.

– Nastolatkowie wynajęli cię do zorganizowania im popijawy? – zapytała równie zaskoczona, co rozbawiona.

– Niezupełnie. Wyjaśniłabym ci to, ale zakładam, że nie chcesz o tym słuchać.

– Jedynie o tym, jak organizujesz im popijawę.

– Przestań! – zaśmiałam się. – To nie tak! Załatwiłam odpowiednie miejsce. Niewiele było pracy, bo budżet mieli bardzo ograniczony. Z alkoholem nie mam nic wspólnego i nie wiem nawet, czy tam będzie. Po prostu zakładam, że sami coś załatwią.

– A więc będziesz ich pilnować.

– Tak jakby.

Niewiele rozumiała, co było dokładnie po niej widać, ale nie przeszkadzało mi to. Wtedy różnica między naszymi światami była bardzo widoczna. Mój ojciec miał wiele za uszami, ale żyłam z dala od jego interesów, dzięki czemu nauczyłam się żyć z ludźmi. Katherine była moim przeciwieństwem. Zwykłe ludzkie problemy i rozrywki były dla niej niczym film science fiction.

– Może wpadnę w nocy i zobaczę, jak sobie radzisz z bandą rozwydrzonych nastolatków.

– Myślę, że nie będzie tak źle. Jednak bardzo chętnie zobaczę cię w takim miejscu.

– Pójdę już. Ojciec chciał mnie widzieć. Na samą myśl robi mi się niedobrze.

Kiedy się pożegnałyśmy, wróciłam do pracy w nieco lepszym humorze. Zależało mi na szybkim uporaniu się z projektem, by jak najwcześniej położyć się do łóżka i odespać noc. Nie myślałam już tak intensywnie o tym, co się wydarzyło. Próbowałam skupić się na wszystkim, ale nie na Vincencie. Oczywiście od czasu do czasu jego obraz pojawiał się przed moimi oczami, ale szybko go odganiałam. Przecież nie mogłam mieć w głowie kogoś, kto był tak bardzo niedostępny. Przerabiałam to już. Trzy lata temu czekałam, aż się do mnie odezwie. Liczyłam, że będzie chciał się ze mną zobaczyć, bo przecież tak dobrze nam się rozmawiało. Tym razem nie miałam już takich nadziei. Byłam mądrzejsza.

Był wieczór, kiedy skończyłam pracę. Zjadłam szybką kolację, wzięłam prysznic i wskoczyłam do łóżka. Włączyłam telewizor, bo mimo zmęczenia, wcale nie byłam śpiąca. Gdy tylko zamykałam oczy, przypominał mi się poprzedni wieczór i chwile, które nie chciały wydostać się z mojej głowy. A, kurwa, powinny.

Blakemore Family. Tom 2. Vincent - WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz