Rozdział drugi

8.3K 469 17
                                    


Maddy

Uwielbiałam Katherine. Była niesamowita, ale nigdy nie potrafiłam za nią nadążyć. Z jednej strony niejednokrotnie miałam wrażenie, że różnimy się tylko wyglądem, ale z charakteru jesteśmy takie same. Jednak były momenty, w których wydawało mi się, że pochodzimy z dwóch różnych planet.

– Mogłabyś powtórzyć? Jeszcze raz, tym razem wolniej – poprosiłam, wpatrując się w nią szeroko otwartymi oczami.

Za dużo informacji na raz jak na moją głowę.

– Skup się, do cholery! To naprawdę bardzo ważne!

– Bardzo chciałabym się skupić, ale wpadłaś do mojego mieszkania jak burza i zaczęłaś mówić tak szybko, że ciężko zrozumieć cokolwiek.

Katherine wzięła głęboki wdech, po czym skupiła całą swoją uwagę na mnie.

– W ten weekend zabieram cię jako osobę towarzyszącą na sztywne przyjęcie. To rozumiesz?

– Rozumiem co mówisz, ale nie rozumiem, co masz na myśli.

– Mad!

– Dlaczego chcesz zabrać mnie na jakieś przyjęcie? Tylko nie mów mi, że wmówiłaś ojcu, że jesteś lesbijką! Nie piszę się na to.

Zasłoniła twarz rękoma i zaczęła kląć, kiedy znów na mnie spojrzała, nagle szeroko się uśmiechnęła.

– Wiesz, że to wcale nie głupi pomysł? Ojciec dostałby szału! – powiedziała rozbawiona. – Ale tym razem potrzebuję innej przysługi.

– Zaczynam się ciebie bać. Co to za przysługa?

– Na przyjęciu będzie Vincent, a twoim zadaniem jest okręcić go sobie wokół palca.

– Żartujesz?

Niestety wyglądała zaskakująco poważnie, a to bardzo mnie zmartwiło.

– To sprawa życia i śmierci.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Vincent się zaręczył.

Na te słowa poczułam się dziwnie. Co prawda nigdy nie byliśmy razem, a ostatnio widziałam go ponad rok temu, ale nic nie mogłam poradzić na to, że miałam słabość do tego faceta.

– To świetnie – wycedziłam.

– Nie, Mad! To wcale nie jest świetnie! To bardzo, bardzo źle. Jesteś naszą jedyną deską ratunku.

– Waszą?

Zaczynało robić się coraz ciekawiej. Musiałam przyznać, że z tą rodziną nie można się nudzić. I choć miałam kontakt jedynie z Katherine, wystarczyły mi jej opowieści, by być pewną swojego przekonania. Byli nieźle postrzeleni.

– Ojciec chce powiększyć swoje terytorium, co nikomu nie jest na rękę. Vincent jest pierwszą ofiarą jego planu. Ma poślubić dziewczynę z innej rodziny, by połączyć siły. Nadążasz?

– Chyba tak. Mówisz o aranżowanym małżeństwie? – zapytałam zupełnie zmieszana.

– Dokładnie.

– Wciąż nie rozumiem, dlaczego prosisz mnie o coś takiego.

– Bo ty jedyna możesz temu zapobiec.

– Katherine, chyba nie do końca rozumiem, czego ode mnie wymagasz. A raczej nie chcę tego zrozumieć, bo brzmi to tak, jakbyś chciała, żebym wepchała się w interesy twojego ojca. Bardzo cię lubię, ale mam dopiero dwadzieścia osiem lat i chcę pożyć.

Blakemore Family. Tom 2. Vincent - WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz