Maddy
Uwielbiałam Katherine. Była niesamowita, ale nigdy nie potrafiłam za nią nadążyć. Z jednej strony niejednokrotnie miałam wrażenie, że różnimy się tylko wyglądem, ale z charakteru jesteśmy takie same. Jednak były momenty, w których wydawało mi się, że pochodzimy z dwóch różnych planet.
– Mogłabyś powtórzyć? Jeszcze raz, tym razem wolniej – poprosiłam, wpatrując się w nią szeroko otwartymi oczami.
Za dużo informacji na raz jak na moją głowę.
– Skup się, do cholery! To naprawdę bardzo ważne!
– Bardzo chciałabym się skupić, ale wpadłaś do mojego mieszkania jak burza i zaczęłaś mówić tak szybko, że ciężko zrozumieć cokolwiek.
Katherine wzięła głęboki wdech, po czym skupiła całą swoją uwagę na mnie.
– W ten weekend zabieram cię jako osobę towarzyszącą na sztywne przyjęcie. To rozumiesz?
– Rozumiem co mówisz, ale nie rozumiem, co masz na myśli.
– Mad!
– Dlaczego chcesz zabrać mnie na jakieś przyjęcie? Tylko nie mów mi, że wmówiłaś ojcu, że jesteś lesbijką! Nie piszę się na to.
Zasłoniła twarz rękoma i zaczęła kląć, kiedy znów na mnie spojrzała, nagle szeroko się uśmiechnęła.
– Wiesz, że to wcale nie głupi pomysł? Ojciec dostałby szału! – powiedziała rozbawiona. – Ale tym razem potrzebuję innej przysługi.
– Zaczynam się ciebie bać. Co to za przysługa?
– Na przyjęciu będzie Vincent, a twoim zadaniem jest okręcić go sobie wokół palca.
– Żartujesz?
Niestety wyglądała zaskakująco poważnie, a to bardzo mnie zmartwiło.
– To sprawa życia i śmierci.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Vincent się zaręczył.
Na te słowa poczułam się dziwnie. Co prawda nigdy nie byliśmy razem, a ostatnio widziałam go ponad rok temu, ale nic nie mogłam poradzić na to, że miałam słabość do tego faceta.
– To świetnie – wycedziłam.
– Nie, Mad! To wcale nie jest świetnie! To bardzo, bardzo źle. Jesteś naszą jedyną deską ratunku.
– Waszą?
Zaczynało robić się coraz ciekawiej. Musiałam przyznać, że z tą rodziną nie można się nudzić. I choć miałam kontakt jedynie z Katherine, wystarczyły mi jej opowieści, by być pewną swojego przekonania. Byli nieźle postrzeleni.
– Ojciec chce powiększyć swoje terytorium, co nikomu nie jest na rękę. Vincent jest pierwszą ofiarą jego planu. Ma poślubić dziewczynę z innej rodziny, by połączyć siły. Nadążasz?
– Chyba tak. Mówisz o aranżowanym małżeństwie? – zapytałam zupełnie zmieszana.
– Dokładnie.
– Wciąż nie rozumiem, dlaczego prosisz mnie o coś takiego.
– Bo ty jedyna możesz temu zapobiec.
– Katherine, chyba nie do końca rozumiem, czego ode mnie wymagasz. A raczej nie chcę tego zrozumieć, bo brzmi to tak, jakbyś chciała, żebym wepchała się w interesy twojego ojca. Bardzo cię lubię, ale mam dopiero dwadzieścia osiem lat i chcę pożyć.
CZYTASZ
Blakemore Family. Tom 2. Vincent - WYDANA
RomansVincent Blakemore wydawał się być przykładnym synem swojego ojca. Lata temu odsunął się od rodzeństwa, by przygotowywać się do objęcia władzy, gdy nadejdzie czas. Nie widział w tym niczego złego. Wręcz przeciwnie. Był przekonany, że on jako jedyny w...