Rozdział siódmy

6.5K 438 26
                                    


Vincent

Ojciec poinformował mnie, że wróci następnego dnia. Wyglądało na to, że wszystko poszło po naszej myśli. Szkoda tylko, że nie za pierwszym razem. Mimo wszystko nasze problemy zostały zażegnane. Żaden z moich braci nie przypominał o sobie i nie wypytywał o wydarzenie we Włoszech. Co więcej, zrobiło się dość spokojnie. Nie było to w ich stylu, ale nie zamierzałem się tym przejmować. Seth miał na głowie Lexi, która według mnie nie była potrzebna naszej rodzinie. Jednak nie ja o tym decydowałem. Przynajmniej jeden z moich braci miał co robić. Może dwóch, bo Jacob również ucichł. Miłość upośledzała ludzi, co widać było na jego przykładzie. I choć odpowiadała mi ta sytuacja, nie mogłem nie zauważyć, jak bardzo wygasł. Ten, który zawsze miał wiele do powiedzenia, nagle wydawał się zapaść pod ziemię. Szkoda, że Alexander nie był na jego miejscu. I Katherine...

– Czemu patrzysz tak, jakbym nie była mile widziana w tym domu? – zapytała drwiącym tonem, przekraczając próg.

– Bo tak właśnie jest. Czego chcesz?

– Pamiętaj, że to także mój dom. Mieszka w nim moja matka i siostra. Nie muszę się zapowiadać, a tym bardziej tłumaczyć ci się, dlaczego tu jestem.

– Jest późno. Mogłaś odłożyć wizytę na jutro.

– Gdzie Davina?

– Tu jestem!

Davina zbiegła na dół, zadowolona z odwiedzin siostry. Powinna zrozumieć, że od takich jak ona należy trzymać się z daleka.

– Mam dla ciebie propozycję. Chcesz wybrać się ze mną jutro do parku? Moja koleżanka organizuje tam imprezę z okazji pożegnania wakacji.

– Zapomnij – wysyczałem.

– Nie ciebie pytałam, ale jeśli chcesz, zniosę nawet twoją obecność.

Wiedziałem, że ojciec na to nie pozwoli.

– Dobrze wiesz, że nikt nie wypuści jej z domu cholera wie gdzie i to w dodatku z tobą.

Katherine wyprostowała się, nawet z daleka było widać, jak zaciska zęby. Czekałem, aż mi odpowie, ale wtedy pojawiła się matka.

– Co się tu dzieje?

– Pamiętasz Maddy Cloud?

Na sam dźwięk tego imienia, zapomniałem, o czym w ogóle rozmawialiśmy.

– Kojarzę jej ojca, samą dziewczynę pamiętam jak przez mgłę. Co z nią?

– Organizuje różne kameralne imprezy, jutro ma odbyć się jedna z nich, z okazji zakończenia wakacji. Chciałam zabrać ze sobą Davinę, ale pan sztywniak ma z tym problem.

– Nikt o zdrowych zmysłach nie puści jej z tobą – powiedziałem wrogo, mając nadzieję, że matka jakimś cudem będzie mieć takie samo zdanie.

– A więc jedź z nimi.

Spojrzałem na nią z niedowierzaniem.

– Żartujesz?

– Davina nie jest więźniem w tym domu. Ty i ojciec wystarczająco trzymacie ją z daleka od ludzi. Skoro nawet Katherne nie przeszkadza przebywanie między nimi, ty także nie powinieneś mieć z tym kłopotów.

Miałem.

– Ojciec się wścieknie.

– Ojcem zajmę się osobiście. Postanowione. – Matka odwróciła się i ruszyła w stronę schodów. – I nie chcę słyszeć żadnych kłótni!

Katherine była z siebie zadowolona. Znów miałem ochotę udusić ją gołymi rękoma. Cudem się od tego powstrzymałem.

– W co mam się ubrać? – zapytała podekscytowana Davina.

Zrezygnowałem i poszedłem na górę, by zamknąć się w swojej sypialni. Chciałem zadzwonić do ojca i powiedzieć mu o tym, co miało miejsce, ale dałem sobie spokój. Musiałem przygotować się na następny dzień, bo nie spodziewałem się, by cokolwiek mogło się zmienić. Nie chciałem oglądać Mad. Zakładałem, że nie zobaczę jej zbyt prędko i uda mi się o niej zapomnieć. Tymczasem moja siostra postanowiła sprawić, bym nie mógł wyrzucić z głowy tej dziewczyny.

Myślałem, że tego dnia nic więcej się nie wydarzy. W końcu było już późno, ale dla ojca nie istniała zła godzina na telefon. Widząc jego numer na wyświetlaczu komórki, zastanawiałem się, czy wie już o wszystkim.

– Coś się stało?

– Rozmawiałem z Danielsem. Niedługo wsiadam do samolotu i jadę do niego, żeby ustalić szczegóły naszej współpracy w Włochami.

– Naszej współpracy? Rozumiem, że on wie już o wszystkim?

Nie przemawiała przeze mnie zazdrość, a kompletny brak zrozumienia działań ojca. Mógł robić interesy z kim tylko chciał i mnie o tym nie informować. Nie zależało mi na tym, by być ze wszystkim na bieżąco, jeśli sprawy nie były ważne. Nie mogłem jednak pojąc, dlaczego tak bardzo zależało mu na wciąganiu ich w każdy jeden interes, jaki prowadził. Co mogło się za tym kryć? Nie był przecież idiotą, coś musiało być na rzeczy.

– Martin przejmie większość obowiązków z tym związanych. Ja nie mam na to czasu.

– Czy nie za bardzo mu ufasz? Podejmujesz duże ryzyko. Poza tym przypominam ci, że ja także mógłbym zając się tą sprawą.

– Ufam mu na tyle, na ile trzeba. Nie chcesz chyba podważać moich decyzji? – niemal warczał.

– Absolutnie.

– A co do ciebie... Wiem, że byś się tym zajął, ale masz ważniejsze rzeczy na głowie.

– Kiedy wracasz?

– Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za dwa dni.

– Mam zająć się czymś podczas twojej nieobecności?

– Nie. Miej oko na braci. Podobno Alexander i Richie są w drodze do Rochester. Jacob wystarczająco wytrącił mnie z równowagi, pokazując się z tą... dziewczyną. Lepiej dla nich, żeby nie szykowali niczego więcej.

– Jacob jest zapatrzony w Avery. Obserwowałem ich wczoraj. Wątpię, żeby cokolwiek knuł.

– Nie pytałem cię, co myślisz. Powiedziałem, że masz się temu przyjrzeć.

Rozłączył się, nie dając mi dojść do słowa. Od razu sięgnąłem po szklankę koniaku. Moje rodzeństwo wkurwiało mnie nawet wtedy, kiedy nic nie robili. Wystarczająco namieszała już Katherine, wpadając do domu ze swoim idiotycznym pomysłem. Miałem jeszcze pilnować reszty, jakby byli dziećmi? Ich nie dało się pilnować. Samo zlokalizowanie Richiego często bywało ciężką sztuką.

Miałem dość tego dnia, a kolejny zapowiadał się jeszcze gorzej. Mogłem odpuścić i pozwolić Katherine zabrać Davinę samą, ale na wieść o tym ojciec wpadłby w szał. Nie chciał, by jego córki miały ze sobą kontakt. Wystarczyło, że Katherine była zepsuta, Davina w jego oczach wciąż była dzieckiem, którym mógł sterować jak tylko chciał. Nawet ja wiedziałem, że geny naszej rodziny w końcu się odezwą i Davina będzie lustrzanym odbiciem swojej starszej siostry. Nikt nie mógł jej przed tym uchronić. I chociaż ojciec robił wszystko, by trzymać ją z daleka od wszystkich, nie mógł jej więzić. Nie, dopóki żyła matka.

Blakemore Family. Tom 2. Vincent - WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz