Rozdział dwudziesty

5.3K 456 35
                                    


Maddy

Od rana miałam wyjątkowo zabiegany dzień. Musiałam zrobić zakupy i wrócić szybko do domu, by skupić się na pracy, o której zapomniałam będąc z Vincentem. Nie miałam ściśle ustalonych terminów na oddanie projektu, jednak lubiłam robić to jak najszybciej, by klienci nie mogli narzekać na długi czas oczekiwania.

Oczywiście nie mogło pójść gładko. Gdy tylko rozpakowałam zakupy i włączyłam komputer, ktoś zapukał do moich drzwi. Odeszłam od biurka, by je otworzyć i byłam wyjątkowo zaskoczona moim gościem. Szybciej spodziewałam się Vincenta niż Katherine.

– Nie uwierzysz, co się stało! No chyba że już wiesz, wtedy uwierzysz.

Minęła mnie i poszła prosto do salonu. Nieco zdezorientowana dołączyłam do niej, zastanawiając się, co takiego się wydarzyło. Musiało to dotyczyć także i mnie, bo w przeciwnym razie z pewnością by jej tu nie było. Ekscytacja malująca się na jej twarzy wyraźnie mówiła, że to coś naprawdę wielkiego.

– Co takiego się wydarzyło? – zapytałam, próbując ukryć zaciekawienie.

– Vincent wczoraj w nocy odwiedził klub Setha i...

– I? – ponagliłam ją, gdy przerwała.

– Można powiedzieć, że się pogodzili.

– Mówisz poważnie?

Uśmiechnęłam się. Miałam nadzieję, że Vincent kiedyś przynajmniej spróbuje wyciągnąć dłoń do braci, ale nie spodziewałam się, że to nadejdzie tak szybko.

– Wiesz, może pogodzenie się to zbyt wygórowane słowo, ale i tak nie mogę w to uwierzyć.

– Rozmawiałaś z nim?

– Nie. Zadzwonił do mnie Seth i powiedział mi o wszystkim. Wygląda na to, że miłość mu służy.

Poczułam, że się czerwienie. Podeszłam do Katherine, usiadłam obok niej na kanapie i spojrzałam na nią, zastanawiając się, czy dobrym pomysłem jest rozmowa z nią o Vincencie. Jakby na to nie patrzeć, ona i reszta braci chcieli doprowadzić do zerwania zaręczyn z zupełnie innego powodu niż ja.

– Wiesz coś więcej?

– Niewiele. Z wyjątkiem tego, że wyszło na jaw kilka tajemnic, które ojciec chciał przed nami ukryć.

– I co teraz?

– Nie mam pojęcia. Czekamy na to, co się wydarzy.

Miałam nadzieję, że to nie będzie nic złego.

– Zgaduję, że nie wiesz, kiedy Vincent wraca do Nowego Jorku?

– Pewnie już jest w domu, albo w drodze do niego. Nie liczyłabym jednak na spotkanie z nim.

– Pewnie masz rację.

Chciałam się z nim zobaczyć i dowiedzieć się więcej. Może moja ciekawość była niezdrowa, jednak czułam, jakbym w pewnym stopniu była częścią jego życia. Wiedziałam wiele o jego relacjach z rodzeństwem i liczyłam na to, że kiedyś wszystko zmieni się na lepsze. Byłam podekscytowana na wieści Katherine.

Kat nie była u mnie zbyt długo. To było do niej podobne. Pojawiała się, by po chwili zniknąć. Nie nadążałam za tą kobietą i miałam wrażenie, że nie ma na świecie nikogo, komu by się to udało. Powiedzieć, że była wulkanem, to zdecydowanie za mało. Jednak dzięki jej krótkiej wizycie, mogłam szybko wrócić do pracy. Tego dnia miałam jeszcze jedno spotkanie, które wyjątkowo mnie zaintrygowało. Nie znałam zbyt wielu szczegółów, wiedziałam tylko, że chodzi o kameralne przyjęcie za sporą gotówkę, a ona zawsze była mi potrzebna.

Blakemore Family. Tom 2. Vincent - WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz