Maddy
Lubiłam swoją pracę, ponieważ zazwyczaj nie musiałam wychodzić z mieszkania. Miałam na miejscu swoje biuro, które czasami służyło także do spotkań z klientami. Czasami musiałam jednak wyjść, by zobaczyć wnętrze, którego wystrój musiałam zaprojektować. Oczywiście nie przeszkadzało mi to, bo wciąż większość pracy wykonywałam w mieszkaniu, ale zlecenia z drugiego końca miasta bywały wyczerpujące. Sam dojazd trwał czasami kilka godzin. Korki na ulicach nie oszczędzały nikogo. Tego dnia byłam przez to wyczerpana. Chciałam jak najszybciej wrócić do siebie, wziąć długą kąpiel i zasnąć. Jednak wszystko wskazywało na to, że nie było mi dane odpocząć. Nie mogłam narzekać, gdy wysiadłam z taksówki i zobaczyłam Vincenta, opartego o maskę swojego samochodu. Uśmiechnęłam się i nawet zapomniałam o zmęczeniu.
– Co tu robisz? – zapytałam, gdy podeszłam do niego.
– Nauczysz mnie żyć?
Przekręciłam głowę na bok i zmierzyłam go badawczym spojrzeniem.
– Nauczyć cię żyć? – powtórzyłam bardzo wolno.
– Dokładnie.
– Chyba nie wiem, co masz na myśli.
– Doskonale wiesz.
– Nie odzywasz się przez dwa dni, pojawiasz się nagle i mówisz mi takie rzeczy.
– Musiałem coś przemyśleć.
– Co takiego?
Zacisnął usta, ale tym razem nie zamierzałam dać za wygraną. Nie mógł tak po prostu milczeć za każdym razem, kiedy moje pytanie nie było mu na rękę. Nie mógł także karmić mojej ciekawości półsłówkami. To już dawno przestało mi wystarczać. Potrzebowałam całej prawdy, Vincent doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
– Mam wrażenie, że żyję w innej rzeczywistości.
– To akurat w ogóle mnie nie dziwi.
– Pomożesz mi?
Byłam zaskoczona i nieco sceptycznie nastawiona do jego pomysłu. Nie chciałam mówić tego głośno, ale nie ufałam mu. Kilkukrotnie pokazał mi już, że na to nie zasługuje. Być może chciał to zmienić, jednak musiał się postarać, bym była w stanie uwierzyć w jego zmianę.
– Czego dokładnie ode mnie oczekujesz?
– Wsiądziemy do samochodu, a ty wybierzesz miejsce, w którym chcesz spędzić ze mną czas.
– Jest już późno. Może powinniśmy przełożyć to na jutro?
Wtedy uśmiechnął się w odpowiedzi, jakbym powiedziała coś zabawnego.
– Chcę cię stąd zabrać, Mad. Nie na kilka godzin.
– Tak po prostu? A twój ojciec?
Od razu pomyślałam, że stary Blakemore gdzieś wyjechał i dlatego Vincent ma więcej czasu. To było jedyne wyjaśnienie, jakie przychodziło mi do głowy.
– Właśnie o tym mówię, Mad. Nie chcę, żeby sterował moim życiem. Bez ciebie niczego nie osiągnę.
– Dlaczego?
Wyciągnął do mnie rękę, więc podeszłam do niego. Złapał mnie i przyciągnął do siebie. Zadarłam głowę do góry, by móc spojrzeć w jego oczy, które w tamtej chwili były nad wyraz spokojne. Jakbym patrzyła na zupełnie innego człowieka.
– Tylko ty potrafisz mnie obudzić. Nie wiem, jak to robisz, ale bez ciebie czuję się pusty. Nie chcę dalej czuć się w ten sposób. Po spotkaniu z tobą zrozumiałem wiele rzeczy.
CZYTASZ
Blakemore Family. Tom 2. Vincent - WYDANA
RomanceVincent Blakemore wydawał się być przykładnym synem swojego ojca. Lata temu odsunął się od rodzeństwa, by przygotowywać się do objęcia władzy, gdy nadejdzie czas. Nie widział w tym niczego złego. Wręcz przeciwnie. Był przekonany, że on jako jedyny w...