IV. Na lepszy sen

3.1K 91 39
                                    

Obudził mnie dźwięk zatrzaskujących się drzwi w drugim pokoju. Podniosłam powoli ociężałą głowę i uniosłam opuchnięte powieki, próbując wyostrzyć swój wzrok na cokolwiek co mnie otaczało. W pokoju było całkiem ciemno. Przewróciłam moje obolałe ciało na drugi bok w stronę okna. Pomarańczowe światło ulicznych latarni próbowało dostać się do pomieszczenia ale rolety, które były do połowy zasłonięte skutecznie mu to uniemożliwiało. Leżąc na brzuchu lekko podniosłam się na łokciach. Dłonią odgarnęłam poplątane włosy z twarzy, po czym przetarłam zmęczoną twarz. Poczułam pod placami gorące policzki i czoło. Nadal czułam się okropnie. Z bólem sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce nocnej. Drżącą ręką przybliżyłam go do twarzy sprawdzając godzinę. Dochodziła dziewiąta wieczorem. Westchnęłam ciężko, podnosząc się na rękach i próbując powoli usiąść. Złapałam się za głowę, która, aż pękała z bólu. Z oczu popłynęło mi kilka niespodziewanych łez, przez to jak bardzo bolały mnie nawet oczodoły. Musiałam obracać powoli całą głowę żeby zobaczyć cokolwiek wokół mnie, ponieważ oczy bolały mnie od nawet najmniejszego przewrócenia nimi.

Już drugi dzień przeleżałam w łóżku z wysoką gorączką i bólami mięśni. Przespałam cały poprzedni dzień, kiedy tylko dostałam się do domu jak wrócił Marcus. Z Aresem spędziłam jakieś bite dwie godziny w aucie po tym jak zaczęło padać na dworze. Nie, padać to złe określenie. Po tym jak zaczęło dosłownie lać. Rozpętała się okropna ulewa, przez którą zdążyłam zmoknąć praktycznie biegnąc do auta. Przez moją dumę, rozchorowałam się siedząc na cholernie zimnych schodach. A później do tego doszły przemoknięte włosy i ubrania. W ciągu tych dwóch godziny zamieniliśmy może ze sobą dwa zdania. Oboje nie mieliśmy ochoty na swoje towarzystwo, co było dosadnie widać. Całe szczęście, że w kieszeni bluzy znalazłam poplątane słuchawki. Tak spędziłam cały ten czas czekając na Marcusa. Siedziałam na fotelu pasażera, wbijając wzrok w widok za szybą, słuchając piosenek, aż do porzygu. W międzyczasie, kiedy deszcz się uspokoił, chłopak uchylił okno i odpalił blanta, którego wcześniej wyciągnął ze skrytki w podłokietniku między nami. Znany zapach przepełnił całe auto, dostając się do moich nozdrzy. Mimowolnie, przestałam oddychać przez nos, próbując odgonić od siebie ten zapach. Nie paliłam, ani nie brałam już od pół roku. Nie ciągnęło mnie do tego, przez co nie miałam problemu z tym jak Marcus z chłopakami palili na balkonie. Jednak zawsze wychodzili na zewnątrz, żebym bezpośrednio w tym nie uczestniczyła. Teraz chłopak palił kilka cali ode mnie i skłamie jeśli nie przyznam, że nie poczułam nieprzyjemnego skrętu w żołądku. Przewróciłam na to oczami bo dobrze wiedziałam, że chłopak zdaje sobie sprawę z mojej sytuacji. Zresztą sam mi przyznał wcześniej, że dobrze wie, że kiedyś brałam. Czułam w tamtej chwili, że aż z satysfakcją odpala tego nieszczęsnego jointa i zaciąga się nim z tym kpiącym uśmieszkiem, ukazującym jego wyższość. Na szczęście jestem silna. Głębiej zanurzyłam się plecami w fotelu i pod głosiłam muzykę na słuchawkach, wyłączając się z życia.

Drugi dzień z rzędu żyłam tylko o herbacie z cytryną i miodem. Sporadycznie próbowałam przełknąć rosół, który przynosił mi Marcus, korzystając z okazji kiedy nie spałam. Nie brałam żadnych leków, tym bardziej przeciwbólowych. Nie chciałam ryzykować. Niestety było to dla mnie ogromną męką, kiedy próbowałam zbić gorączkę jedynie domowymi sposobami. Nie pamiętam już nawet jak to jest funkcjonować bez bólu głowy. Od kiedy jestem czysta, ani razu nie wzięłam żadnych mocniejszych leków. W ostateczności jedynie sięgałam po krople do nosa, jednak nadal pod czujnym okiem ojca, bo przecież od tego też można było się uzależnić. Oczywiście rozumiałam jego obawy i sama też na to przystałam. Na moje szczęście rzadko chorowałam, aż do tej pory. Jak na złość rozchorowałam się na tyle, iż nie mogłam nawet wstać z łóżka o własnych siłach. Byłam niesamowicie słaba, a przez pulsującą głowę, która nie opuszczała mnie na krok płakałam z bólu, plując sobie w brodę, że nie mogłam uśmierzyć tego chociaż trochę, żadną głupią tabletką. Marcus również zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę i stawał na głowie, żeby jakkolwiek mi pomóc bez leków.

Third moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz