Odrealnienie. Tak. To było najlepsze słowo na określenie stanu w jakim się znalazłam. Wszystkie wydarzenia w ciągu doby zdawały się być wykreowane przez moją zmęczoną głowę, która już niczego logicznie nie przyswajała. Jednak słowa Aresa osiadły ciężarem na moich ramionach, wbijając głębiej w drewniane deski werandy. Miałam wrażenie, że nie potrafię się ruszyć pod siłą ich nacisku.
Nie wiem ile czasu minęło odkąd wypowiedział na głos coś, czego w życiu bym się nie spodziewała. Zielone tęczówki w słabym świetle księżyca przybrały ciemniejszy odcień, stając się prawie tak samo czarne i nieodgadnione jak noc. Patrzyły wprost we mnie, czekając na jakąkolwiek reakcję. Jednak słowa chłopaka odebrały mi mowę, a z płuc wycisnęły ostatki powietrza. Nie potrafiłam nawet zamrugać, aby oczyścić oczy z łez. Czułam jak jedna po drugiej spływają po moich policzkach ale nie płakałam. Byłam sparaliżowana. Oddech Aresa z każdą kolejną sekundą ciszy stawał się coraz bardziej nierówny i niespokojny, drażniąc moją twarz.
-Caspian? -wyszeptałam odzyskując mowę ale mój głos zabrzmiał bardziej jak skrzek. Z trudem przełknęłam ślinę.
Chłopak zamrugał kilka razy, jakby usłyszał mnie pierwszy raz w życiu. Jego ramiona opadły, lekko się rozluźniając. Jednak ja nadal byłam jak kamień.
-Znalazł mnie na klatce. Siedziałem na schodach przed mieszkaniem chwilę po morderstwie mojej matki. -wyjaśnił powoli, uważnie obserwując moją twarz. -Nawet się nie wzdrygnął na widok krwi, która była wszędzie. Na podłodze. Na klamce. Na mnie. Jak gdyby nigdy nic podszedł i zapytał co się stało. Zabrał mnie stamtąd, a jego ludzie zajęli się mieszkaniem.
Puls huczał w moich uszach tak głośno, że ledwo mogłam usłyszeć co do mnie mówi.
-Miałem dziesięć lat, kiedy znalazłem się w obcym mieszkaniu z obcą osobą i w nieznanej mi codzienności. -kontynuował, a jego szczęka lekko drgała pod wpływem emocji. -Oczywiście, że na początku było mi ciężko. Dopiero co widziałem śmierć matki, a nagle miałem się przyzwyczaić i dostosować do mężczyzny, którego nigdy wcześniej nawet nie widziałem na oczy. Nie raz chciałem uciec ale zawsze był o krok przede mną. Jakby czytał mi w myślach. Jednak nigdy nawet mnie nie zmusił abym został. Tłumaczył ze spokojem jaki czeka mnie los. Ośrodek. Dom dziecka lub życie pod mostem. W wieku dziesięciu lat? Nie przeżyłbym ani jednej nocy na ulicach Chicago. -z jego ust wyrwało się parsknięcie pełne politowania i goryczy. -I mimo tego jaki jest teraz i co o nim wiesz, nigdy nie naraził mnie na niebezpieczeństwo, kiedy byłem dzieckiem. Do szesnastego roku życia trzymał mnie jak najdalej od jego interesów i całego tego popieprzonego towarzystwa. Później dał mi wybór, a ja podjąłem decyzję. Ciąg dalszy historii już znasz.
Między nami zapadła cisza, tak głęboka i wypełniająca całą przestrzeń, że byłam w stanie usłyszeć bicie własnego serca. Z każdym jego słowem zaciskało się coraz mocniej, utrudniając oddychanie. Fala smutku zalała mnie w mgnieniu oka, kiedy zaczęłam łączyć wszystkie opowieści z dzieciństwa chłopaka. Tragicznych wydarzeń było tak dużo, że zaczęły napierać na moją głowę z każdej strony. Nie mogłam uwierzyć, że jednej osobie, w dodatku dziecku, mogło się tyle przytrafić. Już od samego słuchania miałam ochotę zamknąć się w ciemnym pokoju i płakać do utraty świadomości. Było tego stanowczo za dużo.
Jednak w chaosie emocji pojawiło się coś jeszcze. Coś czego się nie spodziewałam i coś co nie pozostawiało po sobie cierpkiego posmaku na języku, wypełniając bólem całe ciało. Była to odrobina radości, która w połączeniu z historią chłopaka nigdy nie powinna się pojawić. Ale to nie jego słowa spowodowały tę emocję. Oczywiście, że nie. Spowodowała to jego zaskakująca otwartość i chęć opowiedzenia o tym wszystkim. Lekki płomień zatlił się w moim wnętrzu, ogrzewając skostniałe ciało. Nie zmusiłam go do tego. Nie błagałam. Po prostu zapytałam, nawet nie oczekując odpowiedzi, która ku mojemu zdziwieniu nadeszła. Nadeszła szybko i spokojnie. Była zatrważająco bolesna ale również dająca nadzieję, na to, że mury chłopaka zaczęły pękać. Kruszyć się. Przeciekać.
CZYTASZ
Third moon
Romance"I dopiero wtedy zorientowałam się, że przez cały ten czas to Ty trzymałeś zapalniczkę w dłoni, która niegdyś należała do mnie. A."