Epilog

2.7K 79 54
                                    

Gorzki smak rozpływa się w moich ustach, drażniąc język. Czerwone światła na ścianach zdają się pulsować. Wszystko jest takie wyraźne i żywe. Jaskrawe. Takie przyjemne. Kolorowe światła zachęcają mnie, aby je dotknąć. Wystawiam przed siebie dłoń, obserwując z zapartym tchem jak smużki czerwieni i fioletu tworzą niesamowite mozaiki na mojej skórze. Czuję w sobie każdy ich ruch.

-Podoba Ci się, co? -głos chłopaka dochodzi zewsząd. Brzmi jak chór.

Odrywam wzrok od mojej dłoni i spoglądam na krótko przystrzyżonego bruneta. Na jego twarzy lśni pot do złudzenia przypominając brokat. Mam ochotę go dotknąć. Zlizać. Przełykam różową tabletkę, którą chwilę temu położył mi na języku. Gorzki smak znika, a zastępuje go ekstaza w najpiękniejszej postaci. Nie panuję nad ustami, które rwą się do szerokiego uśmiechu. Oczy chłopaka momentalnie się ożywiają. Wyciąga kolejną tabletkę z plastikowego woreczka. Tym razem jest niebieska, a na niej widnieje uśmiechnięta buźka. Śmieje się do mnie. Brunet wystawia język, po czym kładzie na nim pigułkę. Patrzy w moje oczy. Przyjmuję wyzwanie. Zbliżam się do niego, a moje całe ciało rwie się do tańca. Nasze usta łączą się w jedno. Cały świat wiruje dookoła, kiedy szybkim ruchem języka kradnę tabletkę dla siebie. Czuję przyjemną wilgoć na wargach i znowu ten gorzki posmak, jednak nie rezygnuję z chwili. Jestem taka lekka, jakbym unosiła się w powietrzu. Muzyka tańczy w moim wnętrzu.

-Aurora? -kolejny głos. Tym razem brzmi nieco inaczej. Jak melodia wygrywana na pianinie.

Muszę się dowiedzieć do kogo należy. Jest piękny. Kojący. Odrywam się od chłopaka, z którego ust uchodzi sapnięcie niezadowolenia. Jednak ten głos mnie wzywa, a ja nie mogę przepuścić takiej okazji. Odwracam się na pięcie, a kiedy unoszę głowę napotykam wzrok ciemnych tęczówek przypominających bezchmurną noc. Kolorowe światła mienią się w nich niczym spadające gwiazdy.

-Wszystko... dobrze? -pyta zdezorientowany chłopak spoglądając na mnie, a zaraz na mojego towarzysza z tyłu.

Jednak ja nie potrafię przestać się zachwycać grą świateł na jego opalonej twarzy. Przypominam sobie.

-Olivier! -piszczę podekscytowana.

Jednak on nie wygląda na takiego zadowolonego. Wodzi wzrokiem po mojej twarzy. Może i ja jestem obsypana brokatem?

-Kto to jest? -pyta, wskazując podbródkiem na chłopaka za mną.

Marszczę brwi, próbując sobie przypomnieć.

-Nie wiem. -wzruszam ramionami, chichocząc pod nosem.

-Zmusił Cię do czegoś? -nie ustępuje.

Ponownie muszę się zastanowić ale wszystko wokół mnie rozprasza. Ludzie wijący się w rytm muzyki, skąpani w fioletowym świetle. Wyglądają jak wróżki.

-Masz jakiś problem? -uprzedza mnie chłopak od kolorowych tabletek.

Jego głos już nie jest tak melodyjny. Przypomina przesypywany żwir. Trąca mnie ramieniem, zbliżając się do Oliviera. Zataczam się na bok, czując jakbym leciała gdzieś nad ziemią. Jednak moja podróż szybko się kończy, ponieważ ręka Oliviera z prędkością światła odnajduje moje plecy i przyciąga do siebie.

-Zaraz Ty możesz mieć, jeśli jeszcze raz się do niej zbliżysz. -warczy, zaciskając palce na moim ramieniu.

Drugi chłopak syczy coś w odpowiedzi ale moje zainteresowanie już jest daleko stąd- na parkiecie, gdzie wszyscy ludzie podskakują, aż do sufitu. Są tacy szczęśliwi i wolni. Ja też chcę tam iść. Przecież też jestem szczęśliwa.

Olivier rusza w tłum cały czas trzymając mnie blisko siebie. Podziwiam jaskrawe światła malujące przeróżne obrazy na ścianach klubu. Wszystko jest takie piękne, że aż chce mi się płakać. Twarze mijanych ludzi są rozmazane i niewyraźne jakbym biegła. A może to oni są tacy szybcy. Nie ma to znaczenia.

Third moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz