XXXVI. Obraz księżyca

2K 81 31
                                    

Wpatrywałam się w szmaragdowe tęczówki, próbując znaleźć odpowiedź na słowa, które przed chwilą padły z jego ust.

Nie szukaj mnie.

Rażącą zieleń przykrył ten sam mroczy cień, który pojawiał się za każdym razem, kiedy chłopak gubił się w ciemnościach własnej głowy. Zauważyłam już to jakiś czas temu. Jego myśli były tak przytłaczające, że tracił kontakt ze światem rzeczywistym. Nawet nie mogłam sobie wyobrazić co wtedy czuje, ale dobrze wiedziałam, że jest źle.

Ares odsunął się lekko, tak abym mogła złapać powietrze do płuc. Czułam pieczenie pod powiekami, nawet sama nie wiedząc czemu. Zagryzłam wnętrze policzka, aby powtrzymać napływającą rozpacz i nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego, wyszeptałam:

-Pozwól mi dzisiaj spędzić z Tobą noc.

Czułam ogromną potrzebę, aby dzisiejszej nocy być razem z nim. Może dlatego, że podświadomie wiedziałam, że jest mu ciężko? A może dlatego, że bałam się zostać bez niego?

A może dlatego, że podświadomie wiedziałam, że to nasze ostatnie chwile?

Wzrok chłopaka błądził po mojej twarzy z wyraźnym zaskoczeniem ale również zainteresowaniem. Dzisiejszej nocy padło wiele słów, które zostawiły po sobie ślady strachu, szoku oraz swego rodzaju... wdzięczności.

-Przepakuj rzeczy do mojego samochodu. Załatwię to z resztą. -jego zachrypnięty głos wywołał ciarki na mojej skórze.

Pokiwałam lekko głową, a Ares nie przeciągając dłużej, ruszył do domu Cartera, aby powiadomić naszych przyjaciół o zmianie planów. Byłam tak wyczerpana, że nawet się nie zastanawiałam się jak zareagują na informację, że wracam z Aresem. Chyba pierwszy raz nie interesowało mnie, czy Marcus może być z tego powodu zły i połączy kropki z kim jego przyjaciel ukrywa pewną znajomość. Po prostu potrzebowałam dzisiejszej nocy Aresa i nie chciałam się przejmować niczym innym.

Otworzyłam z powrotem bagażnik czerwonego Citroena Gigi i wyciągnęłam swoją torbę z ubraniami, którą wcześniej tam zapakowałam. Upewniając się, że wszystko zabrałam i zamknęłam dobrze samochód, ruszyłam do znanego mi dobrze Mercedesa, zaparkowanego kilka stóp dalej. Odłożyłam rzeczy na tylnie siedzenie i zajęłam miejsce pasażera z przodu. Zapach mięty rozpłynął się wokół mnie, otulając każdy skrawek skóry. Pierwszy raz nie przeszkadzał mi tak wyraźny zapach, który zazwyczaj drażnił mój nos. Usiadłam wygodniej, wtapiając plecy w miękki, skórzany fotel i przymknęłam powieki. W głowie jak mary nocne przewijały się wspomnienia Jaspera w masce z Piątku 13. Jego słowa niczym korona cierniowa wbijały się w moją głowę, powodując niesamowity ból. Mój strach w ciągu ostatnich kilku miesięcy powiększył się do tak niewyobrażalnych rozmiarów, że bałam się zostać gdziekolwiek sama, szczególnie po dzisiejszej sytuacji. Odeszłam tylko na chwilę od przyjaciół. Dzieliło nas zaledwie kilkanaście stóp, a mój krzyk mogliby usłyszeć bez problemu. I nawet w takim momencie nie byłam bezpieczna. Nigdzie nie byłam bezpieczna, a nawet w moim rodzinnym domu w Portland, jak się okazało.

Mrok wokół mnie przerwał Ares, który otworzył drzwi i usiadł na miejscu kierowcy. Podmuch chłodnego powietrza zmył z mojej głowy resztki obaw, a sama obecność chłopaka nieco mnie uspokoiła.

-Nora zostanie na noc u Cartera, tak samo jak reszta. -poinformował brunet, wkładając kluczyki do stacyjki.

-Mówili coś? -zapytałam lekko zaniepokojona reakcją przyjaciół.

-Nie. Sprawiali wrażenie....- zmarszczył brwi, zerkając na mnie. - wyrozumiałych. Nie wiem jak Marcus, bo akurat był na ogrodzie.

-Może to i lepiej. -wyszeptałam.

Third moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz