XXVIII. Olśnienie

2.6K 69 42
                                    

Smutne, szare chmury przysłoniły błękit nieba. Wszystko w zasięgu wzroku było wypłowiałe i nijakie. Deszcz moczył wszystko co napotkał na swojej drodze, odbijając się od niewielkiego daszku nad moją głową. Podciągnęłam kolana pod brodę, narzucając na nie koc. Siedziałam na białych kafelkach balkonu, ubrana w szary dres i bluzę, opatulona kocem. Zapach świeżego powietrza mieszał się z dymem papierosowym, za każdym razem kiedy wypuszczałam go na zewnątrz. Westchnęłam, strzepując popiół.

Nie pamiętam kiedy ostatni raz paliłam papierosa. Zapewne było to w liceum. Lubiłam palić podczas imprez lub po prostu kiedy przytłaczały mnie myśli, siedząc w pustym pokoju. Kiedy akurat nie byłam pod wpływem narkotyków. A wtedy zdarzało się to dość rzadko.

Mimo, że pogoda nie sprzyjała lubiłam takie chwilę. Kiedy wszyscy siedzieli zamknięci w domach, kryjąc się przed deszczem. Zapach mokrych liści koił moje nerwy. Uwielbiałam tę ciszę. Mogłam wtedy po prostu egzystować, bez żadnej presji, że muszę coś robić lub jakoś się zachowywać. Byłam tylko ja i papieros w moich dłoniach, który o dziwo nie przywoływał gorzkich wspomnień, ponieważ zastąpiłam to nowymi. Świeżymi. Nie tak bardzo cierpkimi w smaku, jak poprzednie.

W głowie przewijał mi się obraz chłopaka o szmaragdowym spojrzeniu.

Ku mojemu zaskoczeniu, nie czułam wstydu kiedy o nim myślałam. Nie miałam wyrzutów sumienia, kiedy przypominałam sobie dotyk jego dłoni na mojej skórze. Pocałunki ciche jak szept, wywoływały lekki uśmiech na mojej twarzy. Nawet nie wiem jak bardzo bym tego chciała, nie czułam się źle z tym co zaszło między nami. Najwidoczniej oboje tego potrzebowaliśmy. Może i wykorzystaliśmy się nawzajem, aby tylko na chwilę dać się pochłonąć przyjemności, w czasie, w którym nie ma na nią miejsca. Ale razem wyraziliśmy na to zgodę. Na szczęście, nie byliśmy ze sobą na tyle blisko, żeby jedna taka chwila zepsuła nasze relacje. Wyświadczyliśmy sobie jednorazową przysługę.

Ale zdawałam sobie z tego sprawę, że nie może się to więcej powtórzyć. Nie mogliśmy tak się rozpraszać. Równie dobrze mogło się coś wtedy wydarzyć, a my uśpiliśmy swoją czujność, zatracając się w potrzebach naszych ciał. Nie mogłam się tak dekoncentrować, dopóki nie odnajdę brata.

Wpatrując się w ciemne chmury, które zawisły nad Chicago, zastanawiałam się jak czuje się teraz Skylar. Czy podświadomie mogłam wiedzieć, jeżeli coś złego by mu się przytrafiło? W końcu byliśmy rodzeństwem. Każda sekunda, która przelatywała przez moje palce, w której nadal nie rozwiązałam zagadki, kuła moje serce jak miliony igieł. Wyobrażałam sobie, że w czasie kiedy ja nie mogę go odnaleźć, on cierpi coraz bardziej i nasila to się z każdą kolejną minutą. Tak bardzo chciałabym go za to przeprosić.

-Daj mi jeszcze chwilę. Odnajdę Cię. Obiecuję. -wyszeptałam w eter, mając nadzieję, że Skylar jakoś magicznie usłyszy moje nawoływania.

Po chwili, zaśmiałam się pod nosem, kiedy uświadomiłam sobie, że najlepszą osobą z którą mogłabym się skontaktować, aby pomogła mi w odnalezieniu brata, jest on sam. Od kiedy tylko pamiętam, myślał nietuzinkowo i kiedy ja dawałam ponieść się emocjom, on wtedy zauważał detale. Zawsze widział więcej, nawet w kłótniach rodziców. Czasami zdawało mi się, że wie nawet o co się pokłócili ale może po prostu ja nie potrafiłam tak jak on, wychwycić z konwersacji najważniejszych szczegółów. Przeważnie kiedy się kłócili, ja się denerwowałam, że znowu to robią i niekiedy nawet sama wchodziłam w tę kłótnie. Co było oczywiście niepotrzebne, ponieważ tylko się nakręcałam i mówiłam rzeczy, których nie powinnam. To mój brat był typem osoby, która siedziała z boku i obserwowała. Niekiedy mnie odciągał lub ukrywał za swoimi plecami, kiedy tata podniósł za wysoko na mnie głos.

Może żeby odnaleźć Skylara, powinnam zacząć myśleć jak on? Skupić się na szczegółach, których do tej pory nie brałam pod uwagę?

Zaciągnęłam się ostatni raz papierosem, wypuszczając gryzący dym z płuc. Zgasiłam niedopałek o wieczko od słoika, które służyło mi za popielniczkę. Wstałam z ziemi, narzucając koc na barki i zaciągnęłam się świeżym zapachem, przymykając powieki.

Third moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz