XX. Cisza przed burzą

2.6K 73 128
                                    

Minęły trzy dni od mojej rozmowy z Marcusem. Cały ten czas spędziłam w domu razem z Norą i Gigi, która przychodziła aby kontrolować czy wszystko dobrze się goi. Czułam się już o wiele lepiej i o własnych siłach wstawałam z kanapy. Martwiła mnie jednak niepokojąca cisza ze strony chłopaków. Marcus tak jak obiecał, miał pojechać do siedziby Caspiana i zorientować się w sprawie mojego brata ale on jak i Carter, Ares i Landon nie odzywali się od tamtej pory. Kiedy przychodziła Gigi, również sprawiała wrażenie dziwnie nieobecnej. Żaden nie odbierał ode mnie telefonów. Czułam, że nadchodzi coś złego.

Ostrożnie wyszłam z wanny, a chłód łazienkowych kafelek przeszedł po całym moim ciele. Zacisnęłam szczękę i delikatnie wyprostowałam plecy, tak aby szwy na brzuchu powoli się naciągnęły. Nadal nie mogłam wykonywać gwałtownych ruchów ale było coraz lepiej. Odetchnęłam z ulgą i okryłam się ręcznikiem, podchodząc do lustra. Kiedy spojrzałam w odbicie, mój żołądek skręcił się w bolesny supeł. Zobaczyłam dziewczynę, z którą pożegnałam się ponad rok temu i miałam nadzieję, że więcej jej nie spotkam. Dziewczynę, która niszczyła siebie i wszystko wokół, ponieważ nie potrafiła poradzić sobie z własną głową. Dziewczynę, która na potęgę brała wszystkie możliwe tabletki aby tylko na chwilę wyciszyć myśli. Dziewczynę, która robiła sobie krzywdę tylko po to, aby cokolwiek poczuć. Miałam wrażenie, że cofnęłam się w czasie, a do łazienki zaraz wejdzie mój ojciec i powie, że zapisał mnie na terapię, a wszystkie tabletki znalezione w moim pokoju spuścił w toalecie.

Czarne źrenice pokryły cały brąz tęczówek. Ale to nie dlatego, że znowu zaczęłam ćpać. Oczywiście, że nie. Było to spowodowane przez mocne leki przeciwbólowe, których ilość i tak starałam się ograniczać do minimum kiedy tylko przez ból nie mogłam oddychać. Spowodował to również lęk przed ponownym uzależnieniem. Widziałam w moich oczach zmęczenie, które na tak wysokim poziomie sprawiało jakbym była na haju. Ale dlaczego tłumaczyłam się sama przed sobą?

Przygryzłam dolną wargę, a metaliczny posmak rozpłynął się po mojej buzi. Znowu przesadziłam ze skubaniem ust, które teraz wyglądały przerażająco. Opuchnięte, suche i przekrwione. Wyglądałam jakbym była już w pierwszym stadium rozkładu. Nie mogłam na siebie patrzeć.

Łzy napłynęły do moich oczu, błyszcząc w świetle żarówki, a zaczerwienione białka przybrały na sile. Z każdym kolejnym wdechem, moje płuca stawały się cięższe, jakby osiadał na nich pył. Krótkie oddechy przez nos paliły, a ściany wokół mnie zdawały się coraz to bardziej się do mnie zbliżać. Ze ściśniętym gardłem otworzyłam szafkę pod umywalką i wygrzebałam z niej słoiczek tabletek. Drżącą dłonią postawiłam go na umywalce i wbiłam wzrok w etykietę. Xanax. Potrzebowałam się uspokoić, ponieważ działo się coś złego. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć ale po prostu to czułam. Coś nadchodziło.

Sięgnęłam ponownie po tabletki, ale przez nagłe walenie w drzwi wejściowe, słoiczek wypadł mi z ręki i z brzękiem odbił się od kafelek. Szkło rozbryzgnęło na wszystkie strony, a wszystkie pigułki rozsypały się po podłodze.

-Cholera. -warknęłam, budząc się z zawieszenia. Kolejne niecierpliwe pukanie do drzwi. -Kurwa!- jęknęłam, widząc bałagan na ziemi.

Rozbieganym wzrokiem szukałam czegoś, aby jak najszybciej sprzątnąć szkło i schować tabletki. Nie miałam pojęcia kto dobija się do drzwi. Nora z Gigi godzinę wcześniej pojechały na zakupy ale przecież dziewczyna miała klucze. Po raz kolejny do moich uszu dotarł huk drewna, przez co podskoczyłam. To nie mogła być Nora. Zawinęłam ciaśniej ręcznik wokół piersi i z urwanym oddechem wyszłam z łazienki. Salon oświetlała tylko lampka, stojąca przy kanapie. Na dworze już dawno zaszło słońce, ustępując księżycowi. Spojrzałam w głąb korytarza. Kolejne pukanie, aż drzwi zadrgały.

Third moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz