Głowa coraz bardziej mi pulsowała. Przed oczami miałam tylko wielką, czarną plamę, która cały czas zakrywała moje usta. Nawet nie wiedziałam czy potrafię jeszcze oddychać. Nie potrafiłam się na niczym skupić. Próbowałam całą uwagę przenieść na moje serce i liczyć uderzenia, aby się uspokoić ale nawet tego nie byłam w stanie zrobić. Nie potrafiłam odszukać pulsu. Ponowny huk. Po raz kolejny zadrżałam, zaciskając mocniej oczy. Czułam narastającą panikę, która mnie osłabiała. Chciałam tylko schować się i przeczekać, aż to minie. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa i nadal podtrzymywana przez chłopaka, zaczęłam osuwać się na podłogę. Moje całe ciało było jak z waty. Nie panowałam nad nim. Ares ostrożnie ułożył drugą dłoń z tyłu mojej głowy i osunął się razem ze mną na ziemię. Przykucnął przede mną i spojrzał prosto w moje oczy. Zieleń jego tęczówek była ciemniejsza, jakby panowała tam burza. Zerknął na dłoń na moich ustach i ponownie na mnie. Pokiwałam nieznacznie głową. Po chwili jego ręka się ode mnie odsunęła, a ja wzięłam głęboki oddech przez usta. Robiło mi się coraz duszniej z każdą sekundą. Dotarły do nas kolejne kroki na dole, przez które się spięłam. Ares powoli się podniósł i najciszej jak tylko mógł podszedł do drzwi. Ostrożnie je zamknął, po czym zgasił światło, które jako jedyne oświetlało pokój, w którym się znajdowaliśmy. Znowu zapadła ciemność, jedynie światło księżyca, które wdzierało się przez okno nad moją głową, pozwalało mi dostrzec chłopaka. Rozejrzał się po pokoju i ponownie podszedł do mnie, wracając do poprzedniej pozycji.
-Na parterze pusto. -dotarł do nas stłumiony, męski głos z dołu.
W moich oczach pojawiły się łzy. Czułam jak się poddaje. Chłopak złapał mnie lekko za podbródek i odchylił moją głowę, abym na niego spojrzała.
-Musisz się teraz skupić. -wyszeptał, lustrując spojrzeniem całą moją twarz. -Nic Ci się nie stanie. Nie pozwolę na to. Ale skup się, proszę.
Nadal przerażona pokiwałam głową.
-Pomyśl. Jest jakieś inne wyjście stąd? Albo miejsce, w którym możemy przeczekać. Do którego nie zajrzą.
W mojej głowie panował chaos. Nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Panika we mnie narastała, czułam, że zaraz przejmie nade mną całą kontrolę. Nie mogłam opanować drżenia rąk. Patrzyłam przerażona na chłopaka, próbując skupić się na jego spokojnym oddechu ale nawet to nie pomagało. Byłam krok od tego, aby wpaść w obłęd.
-To tylko gra w chowanego. Twoja babcia z bratem są na dole i nas szukają. Przecież nie możemy tak szybko przegrać, prawda? Musimy znaleźć dobrą kryjówkę. Chyba nie dasz wygrać Skylarowi. -wyszeptał ponownie chłopak, uśmiechając się nieznacznie przy ostatnim zdaniu.
To tylko gra w chowanego - powtarzałam sobie w głowie. Muszę przecież wygrać. Kiedy byłam mała, byłam mistrzem w tę grę. Mój brat zawsze miał problem ze znalezieniem mnie, przez co przegrywał. Tak, to tylko gra. Pomyśl.
-Z pokoju po lewej da się wyjść przez okno na dach. -wykrztusiłam, a mój głos był jakby nieobecny. -Nigdy tego nie próbowałam, ale Sky zawsze stamtąd wychodził na ogród, kiedy dostawał szlaban od mamy.
W oczach chłopaka dostrzegłam dziwne iskierki. Pokiwał lekko głową i spojrzał przez ramię na drzwi. Próbowałam wyrównać oddech, aby trzeźwo myśleć. Musiałam wygrać w chowanego. Ares po chwili pochylił się lekko nad podłogą, toteż domyśliłam się, że nadsłuchuje tego co dzieje się na parterze. Nieumyślnie wstrzymałam powietrze, aby lepiej słyszeć.
-Okej, zrobimy tak: powoli, jak najciszej, podejdziemy do drzwi. -zaczął chłopak, wskazując głową wyjście z pokoju. -Kiedy usłyszymy jakieś kroki, cokolwiek, policzymy do trzech i wyjdziemy z pokoju. -dodał, spoglądając na mnie.
CZYTASZ
Third moon
Любовные романы"I dopiero wtedy zorientowałam się, że przez cały ten czas to Ty trzymałeś zapalniczkę w dłoni, która niegdyś należała do mnie. A."