XIX. Maski

2.6K 59 69
                                    

-Kto to był? -pytam przez zaciśnięte gardło.

Spoglądam na krew, która brudzi białą umywalkę. Zbiera mi się na mdłości. Chłopak starannie szoruje dłonie mydłem. Unosi głowę, spotykając moje spojrzenie w odbiciu lustra. Wygląda jakoś...obco.

-Nie wiem. -wzrusza ramionami, nieustannie opłukując ręce. -Na pewno nikt dobry. -dodaje bez żadnych emocji.

Odbicie naszych twarz niemal zlewa się w jeden obraz.

Nigdy dotąd nie czułam takiego niepokoju, patrząc w twarz brata.

Ale my przecież wyglądamy tak samo.

Może patrzę na siebie?

***

Uczucie mrowienia wybudziło mnie z marazmu. Dopiero po chwili skupiłam się na moim oddechu. Miałam wrażenie jakbym nie robiła tego od wieków. Czułam jak tlen wypełnia każdy skrawek mojego ciała. Momentalnie krew zaczęła szumieć mi w głowie, a mięśnie się napięły. Czuję moje ciało. Siłowałam się z powiekami, które jak na złość nie chciały się otworzyć. Miałam wrażenie jakby ktoś zalepił mi oczy i usta, a na klatce piersiowej położył stos kamieni. Moje ciało ze mną nie współpracowało. Może nadal śnię? Nie wiedziałam jak wydostać się z tego stanu. Nie wiedziałam, czy ktoś mnie usłyszy jeśli dam radę się odezwać. Proszę, niech mi ktoś pomoże.

Wzięłam głębszy wdech przez nos, a świst powietrza doszedł do moich uszu. Całą swoją uwagę skupiłam na prawej ręce i wkładając w to tyle wysiłku ile tylko zdołałam z siebie wykrzesać, przeciągnęłam ją po zimnym materiale. Ciarki przeszyły moje ciało.

-Spokojnie. Nie ruszaj się. -cichy szept rozległ się po pomieszczeniu.

Moje serce na chwilę stanęło w miejscu, ponieważ się tego nie spodziewałam. Wytężyłam słuch, skupiając się na odgłosach dookoła. Drewniane deski pod ciężarem czyiś kroków skrzypiały coraz głośniej. Czułam niepokój, nie mogąc otworzyć oczu i zorientować się gdzie jestem i z kim. Nagle miejsce obok mojej ręki ugięło się, toteż domyśliłam się, że najpewniej leżę na łóżku i ktoś właśnie usiadł na materacu.

-Jesteś w pokoju Marcusa. Wszystko jest w porządku. -oznajmił głos, który wydawał się nieco zniekształcony.

W pokoju Marcusa?

Wydawało mi się, że zmarszczyłam brwi w konsternacji ale może tylko mi się wydawało. Moje ciało nie dogadywało się z mózgiem. Ponownie napięłam mięśnie i przesunęłam ręką, natrafiając na czyjąś dłoń. Wciągnęłam gwałtownie powietrze przez nos, czując dziwny niepokój. Po chwili poczułam jak czyjś palec ostrożnie przejeżdża po mojej dłoni, w górę, wzdłuż przedramienia, zostawiając po sobie przyjemne dreszcze.

-Czujesz? -ciepły oddech zdawał się owiewać moją skórę.

Powoli się wyciszałam czując, że pomimo tego, że nic nie widzę, nie grozi mi niebezpieczeństwo. Coraz bardziej odczuwałam bodźce na moim ciele co również, dawało mi trochę ulgi. Palce ponownie pomuskały moją rękę, wracając do dłoni. Mój oddech się normował, kiedy z każdą sekundą dochodziło do mnie, że naprawdę wszystko czuję. Że żyję. Powoli uniosłam drżącą dłoń i zaplotłam palce pomiędzy tymi drugimi. Większymi i ciepłymi. Były lekko chropowate. Wzmocniłam uścisk, aby dać znać, że czuję.

Po chwili poczułam chłód w okolicach brzucha, na co moje ciało się spięło ale to tylko bardziej mnie ucieszyło. Materiał na mojej skórze, delikatnie sunął ku górze. Miałam wrażenie, jakby ktoś smyrgał mnie piórkami. Ciarki przeszły mnie wzdłuż kręgosłupa, na co lekko się uśmiechnęłam, a przynajmniej miałam takie wrażenie. Ta sama, ciepła dłoń, dotknęła mojej nagiej skóry, subtelnie ją głaskając.

Third moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz