XXVI. Patrz na mnie [18+]

3.5K 81 84
                                    

Telefon zawibrował w moich dłoniach. Zerknęłam na wyświetlacz gdzie pokazała się wiadomość od Gigi, chociaż siedziała obok mnie.

od Gigi: boje się nawet głośniej oddychać

Zacisnęłam usta w wąską linię, tłumiąc parsknięcie. Spojrzałam na dziewczynę i pokiwałam głową w odpowiedzi, że mam tak samo.

Samochód zatrzymał się na czerwonym świetle na skrzyżowaniu, a naszymi ciałami szarpnęło do przodu. Zaskoczona zwróciłam uwagę na Landona, który jak gdyby nigdy nic rozsiadł się wygodnie na siedzeniu kierowcy i znudzony wodził palcem po kierownicy. Obok niego miejsce zajął Marcus. Obaj nie odezwali się słowem od kiedy wsiedliśmy do samochodu pod wieżowcem. Poinformowali nas tylko chwilę wcześniej, że mamy "pakować tyłki do auta" i odwiozą nas do domu. Carter z Aresem pojechali chwilę wcześniej, przed nami. Oni również się do nas nie odezwali. Nie udało mi się przekonać Ruby, aby wróciła z nami. Stwierdziła, że musi odetchnąć i potrzebuje to wszystko przemyśleć, więc zamówi sobie Ubera. Kiedy wróciliśmy znowu do budynku, dziewczyna spotkała znajomych przez barem, w którym wcześniej byłyśmy i postanowiła jeszcze z nimi spędzić wieczór. Z jednej strony było mi lżej na sercu, że nie uciekła z piskiem, tylko będzie się jeszcze bawić na mieście i zejdzie z niej ciśnienie. Z drugiej zaś strony, trochę przerażała mnie wizja naszego kolejnego spotkania. Chciałabym jej wszystko powiedzieć i wyjaśnić, ale nie mogłam. Będę musiała po raz kolejny skłamać.

Wokół nas panowała tak nieprzyjemna i gęsta atmosfera, że powietrze mogłabym ciąć nożem. Było to nie do wytrzymania, do takiego stopnia, że już kilka razy zastanawiałam się nad tym czy nie otworzyć drzwi i wyskoczyć z samochodu na środku ulicy.

Siedziałyśmy z Gigi na tylnych siedzeniach, wyprostowane jak struny i nie wiedząc co ze sobą zrobić. Co jakiś czas jeden z chłopaków rzucał nam ostrzegawcze spojrzenie w lusterku, na co szybko odwracałyśmy wzrok. Mimo tego, że w moich żyłach pływała złość to nie chciałam ich jeszcze bardziej podburzać. Zrozumiałam, że mieli ciężki wieczór i nie potoczył się zgodnie z ich planem. Najbardziej bałam się, jakie konsekwencję poniosą za wyczyn Aresa.

Odwróciłam głowę w stronę szyby i wpatrywałam się w mijane obrazy. Tłumy ludzi, kolorowe światła bilbordów i ogólnie panujący chaos. Tak właśnie mogłam opisać to miasto. Chicago to jeden, wielki, nie do opanowania chaos. Zdążyłam się o tym przekonać już kilka minut po tym, kiedy przekroczyłam granicę tego stanu.

Landon poprowadził samochód przez skrzyżowanie, płynnie wjeżdżając na osiedle moje i Marcusa. Latarnie ustawione w szeregu, jak zawsze oświetlały skrawek małego parku i parkingu. Po kilku minutach znaleźliśmy się pod klatką chłopaka. Landon nawet nie wyłączał silnika. Zbili ze sobą piątkę, patrząc na siebie wymownie, po czym blondyn wyskoczył z auta, zatrzaskując za sobą drzwi. Powiodłam wzrokiem za przyjacielem, który nawet nie spojrzał na mnie od sytuacji na dachu. Po prostu wpisał kod do klatki i zniknął za drzwiami. Poczułam bolesny ucisk w piersi, a wyrzuty sumienia zaczęły się wylewać przez pory mojej skóry. Samochód ruszył do tyłu i popędził dalej parkingiem, wjeżdżając na uliczkę pomiędzy blokami. Nie zdążyłam nawet pomyśleć, a już staliśmy pod moim blokiem. Trochę przyćmiona, spojrzałam na kierowcę, który wbił wzrok w przednią szybę. Siedział jak kamień i tylko czekał, aż wyjdę. Było mi źle. Zaciskając zęby, uścisnęłam dłoń Gigi, która leżała pomiędzy nami, przez co dziewczyna na mnie spojrzała. Dostrzegłam w jej wzroku mieszankę emocji. Współczucie. Zrozumienie. Zmieszanie. Uśmiechnęłam się lekko, żegnając się z przyjaciółką i złapałam za klamkę, otwierając drzwi. Bijąc się z myślami, szepnęłam w eter:

-Dzięki.

Nie czekając na odpowiedź, ponieważ wiedziałam, że i tak jej nie otrzymam, opuściłam samochód. Srogie powietrze wzdrygnęło moim ciałem, przez co skuliłam się bardziej w sobie. Po chwili usłyszałam tylko warkot silnika, który rozpłynął się w ciszy osiedla i pisk opon. Obejrzałam się przez ramię, a granatowego Jeepa Wrangler'a już nie było. Odetchnęłam głęboko, dając w końcu ujście emocjom. Miałam wrażenie, że w samochodzie nawet nie chciałam się gwałtowniej ruszyć, tylko dlatego, żeby nie zdenerwować chłopaków jeszcze bardziej.

Third moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz