V. Chatka

2.7K 79 31
                                    

Trzy słowa wciąż nieprzyjemnie odbijały się w mojej głowie, kiedy nieruchomo leżałam pod kołdrą. Zastanawiałam się czy to może nie jest świadomy sen ,a mój umysł ze zmęczenia robi sobie ze mnie nieśmieszne żarty. Jednak moja nadzieja szybko zgasła, kiedy usłyszałam nad głową zirytowane westchnięcie. Powoli odkryłam twarz spod kołdry i z przymrużonymi powiekami przyglądałam się postaci nade mną. Wydawała się taka realna.

-Długo tak jeszcze?- ponownie nieprzyjemny głos wdarł się do mojej głowy, uświadamiając mi, że nie śnie.

Na wpół przytomna podparłam się łokciami na łóżku i próbowałam zrozumieć co się właściwie dzieje. Zapewne wyglądałam jakbym zobaczyła kosmitę. Cóż, prawie tak było. Tak samo mieli daleko do realności w tej sytuacji.

-Co ty robisz?- wydusiłam w końcu z siebie, widząc, że chłopakowi kończy się już cierpliwość.

-Ubieraj się.- powtórzył znowu Ares, stojąc cały czas nade mną.

Jego zielone oczy nieprzyjemnie prześwietlały mnie na wylot. Miał na sobie czarną oversizową bluzę z kapturem, który spoczywał luźno na jego głowie, a spod niego wydostało się parę kosmyków czarnych włosów. Wyglądał na niezadowolonego. W sumie to nic nowego.

-Po co?- zapytałam zmieszana.

Podniosłam się do siadu, chcąc się w końcu rozbudzić i zrozumieć sytuację. Chłopak widząc to, odszedł krok w tył od łóżka, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego. Miał na sobie dresy, również tego samego koloru co bluzę i biało-niebieskie Nike. Nie wyglądał jakby został zerwany z łóżka w środku nocy, w przeciwieństwie do mnie.

-Bo wychodzimy.- odpowiedział w końcu na moje pytanie, co ani trochę nie rozjaśniło mi sytuacji.

Spojrzałam na niego jak na ostatniego debila. Przez głowę mi przeszło, że może się czegoś naćpał lub był nietrzeźwy. Chłopak chyba zauważył, że nadal do końca nie wiem co się dzieje dookoła, więc przewrócił na to oczami. Rozejrzał się po sypialni, aż znalazł coś czego szukał, ponieważ utkwił w tym wzrok. Podszedł powoli do biurka i sięgnął jedną ręką po bluzę, która wisiała na krześle obok. Po chwili odwrócił się w moją stronę i bez zastanowienia rzucił nią we mnie.

-Rusz się w końcu, pojedziesz ze mną.

-Oszalałeś?- parsknęłam, kiedy zdjęłam z twarzy bluzę, przez którą na chwilę zniknął mi ten nieszczęsny obraz jego osoby sprzed oczu.- Jest druga w nocy, a ty pojawiasz się tutaj jak zjawa i pierdolisz trzy po trzy.- dodałam.

-Czego nie rozumiesz w ‚ubieraj się' i ‚wychodzimy'?- zapytał jakby to była najjaśniejsza rzecz na świecie.

-No nie wiem kurwa, może wszystkiego?- odbiłam piłeczkę, będąc coraz bardziej zmieszana i zirytowana tą sytuacją.

-Masz dwie minuty. Czekam w salonie.- odpowiedział brunet jak gdyby nigdy nic i ruszył w stronę drzwi.

Patrzyłam na chłopaka z niedowierzaniem. Dosłownie czułam się jak w jakiejś żałosnej hiszpańskiej telenoweli albo w programie z ukrytą kamerą, gdzie uczestnicy robią sobie nieśmieszne żarty. Sytuacja ta była tak surrealistyczna, że naprawdę zaczęłam się zastanawiać czy może ktoś mi czegoś nie podał, na przykład w herbacie. Może Ares cały czas siedział gdzieś tutaj w szafie i wykorzystując moją nieuwagę znowu dolał mi coś do napoju. W końcu zmusiłam moje ciało do ruchu i jak oparzona wyskoczyłam z łóżka, trzymając w ręce bluzę.

-Czy ty naprawdę myślisz, że ja gdziekolwiek z tobą psychopato...- wskazałam palcem na chłopaka, który w tym samym momencie odwrócił się w moją stronę.- Pojadę?! W środku nocy?! Bez żadnego wyjaśnienia?- zasyczałam, machając bluzą w ręce w jego stronę.- Chyba Ci się coś odkleiło, kolego.- stwierdziłam, rzucając bluzą, tym razem w niego.

Third moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz