Biegałam po mieszkaniu jak poparzona, nie wiedząc za co się zabrać. Zdejmując po drodze dresy, wbiegłam do kuchni aby wyłączyć piszczący czajnik, który od jakiś dwóch minut rozrywał moje bębenki w uszach. Potknęłam się o nogawkę i o mało nie wylądowałam głową w zlewie. Warknęłam zdenerwowana łapiąc się w ostatnim momencie blatu. Wyplątałam się ze spodni dresowych, rzucając je gdzieś na ziemię i wyłączając czajnik udałam się do garderoby. Wymacałam włącznik na ścianie i zapaliłam światło. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to czarne legginsy treningowe, które odłożyłam na półkę, ściągając z suszarki. Nie mając czasu na przebieranie w szafie, naciągnęłam je szybko na nogi i ściągnęłam krótką bluzę od kompletu dresowego. Zgarnęłam szybko z wieszaka bluzę mojego brata, o dwa rozmiary większą ale zawsze takie nosiłam przy legginsach, aby nie widać było mojego tyłka. Naciągnęłam białe skarpety na legginsy i wpadając do korytarza, założyłam białe Air Force. Jak opętana pobiegłam do salonu, aby zabrać telefon z kanapy.
Nagle stanęłam jak wryta, a serce podeszło mi do gardła. Na balkonie, za oknem zauważyłam Aresa, który jak gdyby nigdy nic stał i popalał sobie papierosa. Nawet nie chciałam wiedzieć ile czasu już tam stoi i mnie obserwuje. Po chwili zdałam sobie sprawę, że stoję bez bluzki, w samym czarnym staniku, a w ręce trzymam bluzę. Serce zjechało mi już chyba do samego żołądka. Ares musiał zobaczyć moje przerażenie, ponieważ jego usta wykrzywiły się w lekkim uśmieszku. Boże, za co?
Narzuciłam szybko na siebie bluzę i z mordem w oczach podeszłam do drzwi balkonowych. Pociągnęłam za klamkę, a dym z papierosa rozpłynął się wokół mnie.
-Chcesz, żebym dostała zawału? -warknęłam, patrząc wściekła na bruneta.
Ares zmrużył oczy i jednym spojrzeniem prześwietlił całe moje ciało, jakbym stała przed nim co najmniej nago. Policzki zapłonęły mi rumieńcem, kiedy przypomniałam sobie, że sekundę temu widział mnie w samym staniku.
-Ja? -odparł z udawanym szokiem, wskazując na siebie palcem. -Ależ skądże. -prychnął, uśmiechając się zgryźliwie.
-Wiesz co to drzwi? Klatka schodowa?
-Nuda. -skwitował, zaciągając się papierosem i wypuszczając dym ku niebu.
Przewróciłam rozdrażniona oczami. Przecież, gdybym nie miała zapalonego światła i nie wiedziała, że może tutaj przyjechać to na miejscu zeszłabym na zawał. Gdzie są te cholerne zasłony?
Staliśmy jak dwa kołki i patrzeliśmy na siebie w ciszy. No, może; ja byłam tylko tym kołkiem, ponieważ Ares wyglądał jak zawsze, jakby był ponad wszystkim. Miał na sobie czarną, puchową kurtkę i o mało nie otworzyłam szerzej oczu ze zdumienia, kiedy nie zobaczyłam pod nią czarnej bluzy z kapturem z którą chyba się nigdy nie rozstawał. Lub miał osobną szafę na nie. Kruczoczarne włosy, które w odpowiednim świetle opalizowały na granat, jak zwykle żyły własnym życiem ale miałam wrażenie, że dzisiaj są bardziej.... ujarzmione.
-Przecież się szykuję. Nie mogłeś poczekać przez chwilę na dole? -wydukałam w końcu, kiedy jego wzrok prawie wypalił dziury w mojej twarzy.
-Szykujesz? Wyglądało to bardziej na walkę z cieniem. -wychrypiał, przechylając głowę na bok.
-No tak, przecież stałeś i obserwowałeś mnie jak creep przez okno.- warknęłam, krzyżując ręce pod piersią.
-Uważasz, że jestem przerażający? -odparł tak przesłodzonym głosem, jakbym mu właśnie powiedziała najmilszą rzecz na świecie.
Zmarszczyłam zdziwiona brwi, kiedy chłopak teatralnie złapał się za serce i westchnął głośno rozmarzony.
-Jesteś popierdolony. -stwierdziłam zmieszana.
CZYTASZ
Third moon
Romance"I dopiero wtedy zorientowałam się, że przez cały ten czas to Ty trzymałeś zapalniczkę w dłoni, która niegdyś należała do mnie. A."