-Wyglądam jak stewardessa. -mruknęłam pod nosem, wychodząc z przymierzalni.
Rudowłosa słysząc mój głos, obróciła się na fotelu i zlustrowała wzrokiem z góry do dołu. Między jej brwiami uformowała się zmarszczka, głębokości Rowu Mariańskiego.
-Nawet nie próbuj kłamać. Widzę Twoją minę. -parsknęłam.
Spojrzałam na moje odbicie w lustrze z przymierzalni naprzeciwko. Miałam na sobie granatową sukienkę, która była stanowczo na mnie za długa, ponieważ wiła się na ziemi i bałam się zrobić jakikolwiek krok, aby nie wybić zębów. W świetle połyskiwała biała nitka, którą był przeszyty materiał oraz pas wokół talii. Od razu mi się nie spodobała ale Gigi mnie namówiła, przekonując, że będzie mi dobrze w tym kolorze. Może i odcień granatu mi paskował ale sukienka sama w sobie była po prostu paskudna.
-Dobra, nie wymyślę nawet jednej dobrej rzeczy. Jest okropna. -zachichotała dziewczyna, trzymając w ręce skrawek materiału i przyglądając się białym nitką błyszczącym w świetle.
Westchnęłam, opuszczając ramiona. Była to już trzecia godzina, którą spędzałyśmy w centrum handlowym poszukując idealnej sukienki na bal. Z wszystkimi, które przymierzyłam do tej pory, było coś nie tak; albo za długie, za krótkie, zbyt obcisłe lub brzydkie same w sobie.
-Ale znalazłam jeszcze jedną. Kolor jest zwykły ale myślę, że rękawy będą robić robotę. -wyszczerzyła się dziewczyna.
Gigi wstała z zielonego, welurowego fotela i podeszła do wieszaka, na którym wisiały sukienki, które wybrałyśmy. Sięgnęła po jedną z nich, a moim oczom ukazała się czarna sukienka do ziemi. Na pierwszy rzut oka zwyczajna. Nawet nie przykuwała za bardzo uwagi.
Zmarszczyłam brwi i wzięłam od dziewczyny sukienkę.
-Wiem, że wygląda na nudną ale myślę, że to to.
-Tak samo mówiłaś o tej. -zaśmiałam się, wskazując na granatową sukienkę. -I o tej poprzedniej, czerwonej. -dodałam z obrzydzeniem.
-Nie marudź. -burknęła i obróciła mną, wpychając z powrotem do przymierzalni.
W ostatnim momencie złapałam równowagę, zanim wpadłabym twarzą w lustro. Z ulgą pozbyłam się sukienki stewardessy i ściągnęłam z wieszaka kreację, którą wybrała dziewczyna. Nie myśląc dłużej, założyłam ją na siebie i kiedy po raz pierwszy zobaczyłam swoje odbicie, zdębiałam.
Chwilę to trwało zanim doszłam do siebie. Sukienka była niesamowita. Dekolt miała pod samą szyję, a kończyła się trochę na ziemi ale kiedy założę szpilki, będzie idealna. Ale całą robotę robiły faktycznie rękawy oraz jej tył. Rękawy były długie, lekko prześwitujące ale nadal czarne. Były obcisłe ku górze, a przy łokciach były rozkloszowane, lejąc się aż do dłoni. Tkanina była tak aksamitna i piękna, że wyglądała niczym woda spływająca po rękach. Pomimo, że sukienka z przodu była zabudowana, aż po samą szyję to nadrabiała tyłem. Plecy były całe widoczne, a materiał zaczynał się dopiero na końcu kręgosłupa, lekko przed kością ogonową. Materiał był lejący, a cała sukienka błyszczała w świetle jakby była mokra od wody. Była przepiękna.
-I jak? -zawołała po chwili Gigi i odsunęła kotarę, wsuwając głowę do przymierzalni.
Źrenice dziewczyny aż się rozszerzyły, jakby zobaczyła swój wymarzony prezent.
-O cholera. -szepnęła, wpatrując się w lustro.
Naprawdę byłam pod ogromnym wrażeniem, że zwykła sukienka mogła robić tak przepiękny efekt. Nie pamiętałam czy kiedykolwiek tak dobrze czułam się w jakimś ubraniu.
CZYTASZ
Third moon
Romance"I dopiero wtedy zorientowałam się, że przez cały ten czas to Ty trzymałeś zapalniczkę w dłoni, która niegdyś należała do mnie. A."