1. Collab.

8.8K 259 639
                                    

Zmierzałem pewnym siebie krokiem do sali konferencyjnej, w której miało odbyć się co miesięczne spotkanie członków organizacji "Yeondae". Wspólnota ta zrzeszała prezesów prężnie rozwijających się firm, w tym mnie. Ojciec przekazał mi firmę jak tylko skończyłem dwadzieścia lat. Byłem przygotowywany na to całe życie. Początkowo nasza spółka rozwiajała się w Australii, aczkolwiek o wiele bardziej opłacało się przenieść ją na rynek koreański, gdzie szybko stała się liderem. Dochodząc do masywnych drzwi poprawiłem szybko garnitur i przeczesałem swoje blond wlosy. Wszedłem do sali witając się z pozostałymi. Byłem ostatni, ale jak to mawiają najlepsze zostawia się na koniec.

Zająłem swoje stałe miejsce. Znajdowało się na przeciwko osoby, której nienawidziłem najbardziej na świecie. Wbiłem zimne spojrzenie w postać przede mną. Hwang jedynie posłał mi cwaniacki uśmiech, przenosząc wzrok na prezentację. Najchętniej zdarłbym z jego mordy ten żałosny wyraz.

Nasi ojcowie zawsze się przyjaźnili w przeciwieństwie do ich synów. Ja i Hyunjin znienawidziliśmy się od pierwszego wejrzenia, jeżeli jest to w ogóle możliwe. Wyjechałem z Sydney, gdy miałem czternaście lat i od tego momentu stałe rywalizowałem z drugim chłopakiem o wszystko. Byliśmy w tym samym wieku, więc oczywiście dzieliliśmy tą samą klasę w gimnazjum i liceum, już wtedy wiedzieliśmy, że będziemy największymi wrogami.

Firmą Hwangów była naszą największą konkurencją. Obie działalności świetnie sobie radziły, prześcigując się nawzajem. Wkurwiało mnie to. Nie chciałem dawać temu debilowi satysfakcji. Wyrywając się z przemyśleń spojrzałem na młodego mężczyznę. Fakt. Zawsze wyglądał dobrze i był cholernie przystojny. Aktualnie miał dłuższe blond wlosy, które przefarbował, by zrobić mi na złość. Wyglądał w nich zajebiście, prawie tak dobrze jak ja. Na samą myśl o nim zaciskałem mocno szczękę z nerwów.

- Felix słyszałem, że wasz nowy produkt bardzo dobrze się sprzedaje. - usłyszałem głos najstarszego z grupy Kwon Jiyonga. Uśmiechnąłem się pod nosem przelotem patrząc na zdenerwowanego osobnika, siedzącego po drugiej stronie stołu.

- Tak, bijemy rekordy, ale spodziewaliśmy się tego. - odpowiedziałem zerkając na Hwanga. Uwielbiałem widzieć go zirytowanego, żywiłem się tym widokiem.

- Poczekaj, aż za miesiąc wypuścimy nasz artykuł do sprzedaży. - wtrącił Hyunjin, patrząc mi prosto w oczy. Pierdol się i nie psuj mi zabawy.

- Czekam z niecierpliwością. - odparłem z fałszywym uśmiechem, nie przerywając kontaktu wzrokowego.

Spotkanie zakończyło się dość szybko, a wszyscy uczestnicy przenieśli się do klubu, należącego do Oh Sehuna, jednego z członków "Yeondae". Każdy udał się w swoją stronę. Kątem oka widziałem Hyunjina siedzącego w loży VIP wraz z Kim Woojinem. Kolejny, którego szczerze nie znosiłem. Zawsze robił mi pod górkę. Pamiętam jak lansował się, gdy jego start-up zaczał odnosić sukcesy. Frajer. Otoczeni byli kobietami nieudolnie walczącymi o ich uwagę. Usiadłem przy barze, luzując krawat i rozpinając guzik przy szyji. Zamówiłem whiskey z sokiem wiśniowym.

Kiedy otrzymałem drinka, wstałem udając się na obszerny balkon. Napawałem się chłodną bryza, gdy usłyszałem chrząknięcie po swojej lewej, spojrzałem na osobę obok mnie i dostrzegłem Chana. Był dobrym przyjacielem moim jak i tego debila Hyunjina.

- Długo będziecie sobie tak dogryzać? Nie znoszę tego. - powiedział załamanym głosem. Znowu zaczyna. Przewróciłem oczami na jego słowa, a on kontynuował. - czy zawsze muszę czuć to głupie rozdarcie?

-Możesz po prostu stanąć po mojej stronie. -powiedziałem przesłodzonym tonem, robiąc maślane oczy.

- Oboje jesteście dla mnie jak bracia. Ogarnijcie się już, błagam. - wymruczał z lekka irytacją.

𝕖𝕟𝕖𝕞𝕚𝕖𝕤  | hyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz