23. Są piękne.

3.7K 195 239
                                    

Obudziłem się dosyć późno, ledwo otwarłem oczy zapiekły zmęczone od łez. Bruneta nie było obok mnie. Wstałem z dużym bólem głowy. Emocje wciąż nie opadły, byłem zraniony i przygnębiony. Nie chciałem z nim konfrontacji, chciałem, żeby się wyprowadził, a jednocześnie nie wyobrażałem sobie, żeby apartament świecił pustkami bez niego. Ruszyłem chwiejnym krokiem do kuchni, panował w niej mały chaos. Na stole jadalnianym postawiony był ogromny bukiet czerwonych gerberów, które były moimi ulubionymi kwiatami na tamten moment. Wokół nich rozstawione były różne potrawy, a sam Hyunjin nawet nie mnie zauważył pochłonięty gotowaniem. Stał lekko zmartwiony drapiąc się po karku zakłopotany, prawdopodobnie nie wyszło mu jakieś danie. W końcu mnie zauważył, patrzyłem na niego bez wyrazu. Mężczyzna podszedł do mnie ze skruszoną miną i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku, którego nie potrafiłem oddać. Jego ciałem wstrząsł niepohamowany szloch, a ja poczułem nieprzyjemne uczucie w sercu.

- Lixie... b-błagam cie... p-powiedz coś do mnie. - łkał, mocząc mi koszulkę.

- Hyunjin... - zacząłem, mój głos był zachrypnięty i zmęczony, ten jednak od razu mi przerwał.

- P-prosze nie zostawiaj mnie. Tak bardzo cie kocham, jestem okropny ja to wiem, ale zrobiłbym dla ciebie wszystko nawet oddał życie. - Hwang brzmiał szczerze, widziałem, że go to męczy. Aczkolwiek wszystkie sytuacje, które przypieczętowała impreza dnia poprzedniego sprawiły, że zdystansowałem się, bojąc się zranienia.

Po chwili osunął się na kolana, wciąż płacząc. Przytulił się do moich nóg, wylewając nowe łzy. Nie mogłem patrzeć, gdy jest w takim stanie, od razu klęknąłem przy nim przytulając go do siebie. Byłem miękki, ale tak bardzo było mi żal ukochanego, który był w rozsypce.

- Proszę nie płacz. - szepnąłem, głaszcząc jego plecy.

- Nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło, jak zobaczyłem cie takiego złego na mnie od razu przypomniały mi się czasy nienawiści i przybrałem tarcze obronną. - zaczął się chaotycznie tłumaczyć.

- Po co przedstawiałeś nas rodzicom jako para, skoro według ciebie nawet nie byliśmy nigdy w związku. - rzuciłem z wyrzutem. Byłem mimo wszystko wkurzony.

- Ja.. ty jesteś dla mnie wyjątkowy... uważam, że nasz związek jest najlepszą rzeczą w moim życiu. Chciałem się obronić, nie myślałem trzeźwo... - wydukał mocniej mnie obejmując.

- Ja sam już nie wiem Hyunjin. To nie pierwsza taka sytuacja, nie jestem pewny czy się mną przypadkiem nie bawisz. - odparłem wzdychając głośno.

- Zablokowałem ją wszędzie, kazałem jej się do mnie nie zbliżać. - rzucił nagle. - Nie będę chodzić już na te zjebane imprezy, które niszczą mi to na czym najbardziej mi zależy. - na końcu spojrzał swoimi zapłakanymi oczami w moje patrzałki. Mimowolnie uniosłem dłoń ścierając z jego policzków łzy.

- Daj mi czas Jinnie. - rzekłem z lekkim uśmiechem. Nie chciałem nas przekreślać, naprawdę kochałem tego bruneta, po prostu straciłem do niego zaufanie.

Młody prezes spojrzał na mnie smutno, był świadomy tego, że zburzył to co razem zbudowaliśmy. Po chwili pomógł mi stać, po czym zaprowadził mnie do stołu. Widniało na nim naprawdę wiele smakołyków. Chłopak niepewnie objął mnie ramieniem.

- Kupiłem te kwiaty dla ciebie. - mruknął spoglądając na rośliny.

- Są piękne.

- Wiesz dlaczego bukiet jest czerwony? - zapytał nagle zbijając mnie z tropu.

- Pasuje do kuchni? - odpowiedziałem niepewnie, na co ten się tylko zaśmiał.

- Czerwone gerbery, znaczą dosłownie słowa "kocham cię". - wyjaśnił speszony.

Hyunjin użył symboliki tak prostych gestów. Moje serce zabiło mocniej, przyglądając się tym pięknym roślinom. Spojrzałem na jego zawstydzona twarz, te słowa naprawdę poruszyły moją duszę. To było romantyczne.

- Nie wiedziałem na co miałbyś ochotę, niestety nie gotuje za dobrze, ale starałem się. Zazwyczaj to ty robisz śniadania, chciałem to zmienić. - rzucił odsuwając dla mnie krzesło.

Naprawdę się postarał, wzruszał mnie fakt jak bardzo żałuję swojego zachowania, jednak i tak zapaliła mi się czerwona lampka, która prędko nie zgasła. Zabrałem się za jedzenie przygotowywanych przez bruneta potraw, a on w tym czasie sprzątał bałagan, którego narobił. Dania były naprawdę pyszne i zjadłem je ze smakiem.

●●●

Kolejne dni minęły szybko, Hyunjin naprawdę starał się mi wynagrodzić swoje zachowanie. Przygotowywał jedzenie, dbał o mnie jak nigdy wcześniej, odwoził mnie do pracy, prawił dużo komplementów, dawał dużo czułości. Mimo wszystko zachowywałem pewien dystans, nie byłem w stanie wybaczyć mu w stu procentach od razu.

Siedziałem na kanapie przeglądając maile, po chwilę cień przysłonił mi światło, a szczupła dłoń wyciągnęła w moją stronę kubek. Spojrzałem pytająco na Hwanga, który się uśmiechał się szeroko.

- Zrobiłem kakao mojemu zapracowanemu chłopakowi. - oświadczył dumnie, a ja lekko zarumieniony odebrałem od niego napój.

- Pomóc Ci? -usłyszałem jego głos, tuż przy uchu przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a następnie chłopak oparł się o moje ramię.

- Wystarczy mi, że siedzisz tu ze mną. - odparłem miło, zerkając na niego kątem oka.

Siedzieliśmy w komfortowej ciszy, ja zajmowałem się pracą, a brunet mnie obserwował. Napawaliśmy się swoją obecnością. Robiło się coraz ciemniej.

- Kocham cie skarbie. - powiedział nagle Hwang.

Mówił to wiele razy przez ostatniej dni, jakby chcąc zapewnić mnie o swoich uczuciach, tym razem jednak to zdanie miało inny wydźwięk. Chłopak również patrzył na mnie inaczej, to była taka ostrożność, czułość, szczerość, ale też bezsilność. Nie odpowiedziałem mu, zresztą tak jak zwykle. Mimo, że czułem to samo i kochałem go całym sercem, nie byłem pewien czy jest wart tych dwóch tak znaczących słów. Wciąż z tyłu głowy miałem jego słowa odnośnie naszej relacji. Uśmiechnąłem się na jego wyznanie i delikatnie pogładziłem jego policzek. Chłopak zdezorientował mnie, gdy zabrał laptopa z moich kolan, by położyć go na ławie, spojrzałem na niego zaintrygowany. Wesoły blask z twarzy Hwanga zniknął, był wyraźnie zdemotywowany.

- M-mogę cie pocałować? - wypalił nagle, głośno przełykając ślinę.

Fakt, unikałem wszelkich poważniejszych zbliżeń z brunetem, nie chciałem tak łatwo mu wybaczyć, jednak tęskniłem. W jego oczach dostrzegłem mała nadzieję, że jednak się zgodzę. Nie odezwałem się, po prostu wpiłem się w usta zaskoczonego Hyunjina, który od razu oddał pocałunek. Każde musniecie naszych warg wyrażało tęsknotę, namiętność i wdzięczność. Całowaliśmy się bez przerwy, gdy nagle poczułem coś mokrego na policzku. Oderwałem się od mężczyzny, dostrzegając łzy w jego oczach. Płakał. Nienawidziłem, gdy był smutny od razu go objąłem, a ten nie protestował.

- Kotku co jest? - wyszeptałem czule do ucha chłopaka. On jedynie załkał.

- Ja... Nie umiem sobie poradzić z tym, że tak zniszczyłem naszą relację. - odparł po chwilii.

- Przecież jestem tu z tobą, nic nie zniszczyłeś. - mruknąłem dając mu buziaka w czoło.

Brunet nie odezwał się już ani słowem, zasnął w moich ramionach, a ja chwilę po nim.

Buziaki!!! Ja dzisiaj taka zmulona jestem... chyba przez tą pogodę.

𝕖𝕟𝕖𝕞𝕚𝕖𝕤  | hyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz