18. Anioł.

4.3K 207 401
                                    

+++ duży alert czytacie na własną odpowiedzialność

Obudził mnie silny ból głowy, podniosłem sie do pozycji siedzącej łapiąc się, za głowę. Rozglądnąłem się po pokoju, byłem u siebie. Nic kompletnie nie pamiętałem od momentu tańca z Hwangiem. Z trudem wstałem z łóżka, przechodząc do kuchni. Nalałem sobie szklankę wody, po czym wszedłem na telefon. Zero powiadomień, można było się spodziewać, każdy chorował. Czując się fatalnie, postanowiłem wrócić do sypialni. Przespałem w ten sposób cały dzień.

●●●

Obudziłem się kolejnego ranka z o wiele lepszym samopoczuciem. Od razu zebrałem się do pracy, narzucając na siebie jeden z moich garniturów. W biurze panował spokój, co bardzo mnie cieszyło. Nie lubiłem zamieszania. Od razu zamknąłem się w swoim gabinecie popadając w wir pracy.

Wszedłem wyczerpany do mieszkania, odłożyłem swoją skórzaną aktówkę, po czym rzuciłem się na kanapę. Nie minęło kilka minut, gdy podniosłem telefon, by napisać ryzykowną wiadomość.

Do Jinnie:
Hej, jak się czujesz?

Nie wiedziałem za bardzo co między nami się wydarzyło na imprezie, aczkolwiek reakcja Jisu przez telefon dała mi do zrozumienia, że coś było na rzeczy. Chciałem sprawdzić i wybadać grunt.  Czułem się niezręcznie żyjąc w nieświadomości. Nie dostałem jednak wiadomości zwrotnej. Czy zrobiłem coś niedopuszczalnego w naszej relacji? Zrezygnowany odłożyłem sprzęt na ławę.

Na zewnątrz robiło się już ciemno, a ja wciąż leżałem na kanapie powoli przysypiając, z relaksu wyrwał mnie niespodziewanie dzwonek do drzwi. Pospiesznie zerwałem się z wypoczynku i podbiegłem do wejścia, zdziwiony odwiedzinami o tej porze, gdy je otwarłem zobaczyłem Hwanga. Stał lekko zdyszany opierając się o framugę. Miał na sobie czarny smoking w którym jak zawsze wyglądał obłędnie. Gdy nasze oczy się spotkały, dostrzegłem w nich znajomą mi namiętność. Brunet pewnym krokiem ruszył w moją stronę, by następnie gwałtownie wpić się w moje usta. Przez chwilę stałem bez ruchu analizując sytuację, jak tylko dotarło do mnie, że Hyunjin mnie całuje, momentalnie oddałem się pieszczocie, zamykając kopnięciem drzwi. Całowaliśmy się, jakby jutra miało nie być, każde musniecie naszych warg wyrażało tęsknotę, namiętność, pożądanie i miłość. Jak tylko brakło nam tchu odsunęliśmy się od siebie, a nasze czoła wciąż się stykały.

- Mówiłeś, że chcesz to zakończyć, nie będziesz żałować? - mruknąłem lekko przejęty.

- Zamknij się Lee. - warknął mężczyzna.

Chwilę później jego usta znów pieściły moje, a ja zapomniałem o całym świecie. Liczył się tylko on. Nie minęło wiele czasu, gdy zaczął rozpinać guziki mojej koszuli. Nie pozostałem mu dłużny, wcześniej ściągając z ramion Hwanga marynarkę, która wylądowała gdzieś na podłodze. Kierowaliśmy się do sypialni, oboje nie myśleliśmy trzeźwo, ale nie przejmowałem się tym. Gdy przekroczyliśmy jej próg oboje byliśmy już bez odzieży wierzchniej. Odsunęliśmy się od siebie. Lustrowaliśmy się nawzajem z pożądaniem. Hyunjin był po prostu piękny. Cały czas plułem sobie w brodę, że dostrzegłem to tak późno. Poczułem jak brunet łapie moje dłonie, po czym położył je na swojej szyji.

- Dotykaj mnie Lixie. - wyszeptał zmysłowo, patrząc na mnie wyczekująco.

Nie zastanawiając się nad niczym po prostu wykonywałem jego prośbę. Moje palce sunęły pomału w dół począwszy od klatki piersiowej, przez umięśniony brzuch. Cały czas patrzyłem mu w oczy, wyszukując sprzeciwu. On jedynie przymykał powieki, a jego oddech stał się płytki i nierówny. Podobało mi się to jak na niego działał mój doktyk. Kiedy moje ręce zawadziły o klamrę paska, poczułem niepewność. Hwang wyczuł to od razu, momentalnie przywierając do moich warg, w między czasie pozbywał się moich spodni. Nie wierzyłem w to co właśnie się działo, ale nie zamierzałem protestować. Chciałem więcej. Hyunjin zjeżdżał pocałunkami coraz niżej, pozostawiając mokre ślady na mojej szyji, następnie torsie, odczucie paniki narastało we mnie, ale nie zdążyłem zareagować. Moje ciało drżało, a pokój wypełniło kilka serii głośnych jęków. Brunet sprawiał mi przyjemność o jakiej nigdy nawet nie marzyłem. Czułem, że zaraz nie wytrzymam napięcia, które się we mnie zbierało i wtedy mężczyzna odsunął się. Podszedł do szafki nocnej grzebiąc w szufladzie, a ja z zaciekawieniem przyglądałem się jego poczynaniom. Po chwili wrócił do mnie z prezerwatywami i lubrykantem. Spojrzał na mnie zadziornie.

- Skąd wiedziałeś, że to tam jest? - zapytałem skrępowany i zażenowany. Sam zapomniałem, że tam to schowałem.

- Kazałeś mi się czuć jak u siebie, więc trochę szperałem. - mruknął mi w usta.

Czułem jak robię się czerwony, ze wstydu. Przejęcie nie trwało długo, bo moja uwaga znów skupiła się na Hwangu, który popchnął mnie na materac. Niedługo po tym zawisł nade mną, pieszcząc każdy skrawek mojego ciała, obdarowywując mnie tym samym potężną dawką rozkoszy. Scałowywał, każdy mój jęk. Kochaliśmy się namiętnie, dopóki oboje nie osiągliśmy końcowej ekstazy.

Leżeliśmy pod kołdrą wtuleni w siebie. Brunet delikatnie gładził moje ramiona, kreśląc po nich różne ślaczki, a ja rozkoszowałem się biciem jego serca. Bałem się, że cały wieczór był tylko snem z którego zaraz miałem się wybudzić.

- Jesteś piękny Jinnie. - wyszeptałem, wzmacniając objęcje jego ciała.

- Ty też Yongbokie - oparł, używając nadanego mi przez niego koreańskiego imienia. - Jesteś dla mnie bardzo ważny. - dodał po chwili namysłu.

- Jutro nie będziesz na mnie zły, prawda? - zapytałem zmartwiony.

- Nie będę kochanie. - zachichotał, całując mnie w głowę.

Kąciki moich ust uniosły się lekko, gdy usłyszałem pieszczotliwe określenie. Czułem się przy nim komfortowo i bezpiecznie. Sprawiał, że byłem szczęśliwy. Byłem w nim zakochany na zabój. Widziałem, że oddam Woojinowi nawet samego siebie, byle ten delikatny mężczyzna był bezpieczny. Hyunjin nucił coś pod nosem, by mnie uśpić. Wsłuchiwałem się w jego cudny głos, ale ani w głowie mi było spanie. Chciałem doceniać każdą minutę z nim. Nigdy nie było wiadomo co go trafi. Hwang w końcu przestał śpiewać co świadczyło o tym, że odpłynął w krainę Morfeusza. Obserwowałem go przez chwilę, po czym ostrożnie musnąłem czule jego wargi.

- Jesteś prawdziwym aniołem. - wyszeptałem poruszony jego subtelnością. Następnie zasnąłem w jego objęciach.

Hi ! Wybaczcie studia mnie zmiotły z planszy, ale wracam!!! <3

𝕖𝕟𝕖𝕞𝕚𝕖𝕤  | hyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz