Od rana w biurze panował chaos. Jakaś mała firemka oskarżyła nas o plagiat, więc każdy dział został zaangażowany w rozwiązanie sytuacji. Dodatkowo mienionego wieczoru dostałem wiadomość od Kariny, odnośnie spotkania zarządu w sprawie kolaboracji. Bo przecież ostatnie czego mi brakowało to patrzenie na ryj Hyunjina. Wszedłem do mojego gabinetu, gdzie czekała już na mnie Jisu.
- Błagam zabij mnie. -powiedziałem zrezygnowany, siadając na moim fotelu prezesa. Dziewczyna zaśmiała się po czym podała mi kawę. Była moją sekretarką, asystentką i przyjaciółka w jednym.
- Dasz radę, prawnicy już się tym zajmują. - oparła pokrzepiająco.
- Jeszcze muszę jechać na to zjebane spotkanie do Hwanga. - rzuciłem płaczliwym tonem jak małe dziecko.
- Ja tam dalej czuję, że tak naprawdę go lubisz i ci na nim zależy. - rzekła smiejąc sie radośnie.
Nie odezwałem się słowem, by nie ciągnąć tej bezsensowej dyskusji. Dziewczyna co jakiś czas gadała te bzdury, a ja miałem dość tłumaczenia jej, że jest inaczej. Gdy dochodziła piętnasta, udałem się do wyjścia. Nie chciałem się spóźnić na spotkanie z inwestorami.
Na miejsce zajechałem jakimś cudem na czas. Od razu skierowałem się do sali konferencyjnej. Większość osób już czekała, więc usiadłem na najbliższym wolnym miejscu obok Hwanga. Stresowałem się, dużo zależało od tego posiedzenia.
- Nie stresuj się, damy radę. -powiedział, posyłając mi wymuszony uśmiech. Dziwnie było go widzieć w wersji osoby pocieszającej mnie, ale doceniłem jego wsparcie.
Spotkanie przebiegło, sprawnie i szybko. Inwestorzy byli pod wrażeniem, więc wszystko poszło zgodnie z planem. W pomieszczeniu pozostałem ja i Hyunjin. Przeglądaliśmy papiery dotyczące inwestycji.
- Czyli wkopaliście się w plagiat? - zapytał kpiącym głosem.
- To tylko pomówienie, prawnicy się tym zajmują. - odparłem lekceważąco. Nie miałem ochoty na te głupie gierki. Młody mężczyzna podał mi papiery, z których musiałem wykonać raport dla sponsorów do jutra.
Nie czekając na niego rzuciłem ciche "dzięki", po czym opuściłem budynek. Szykował się długi wieczór.●●●
Siedziałem w dresie przeglądając statystyki. Coś mi się nie zgadzało, jednak jeszcze nie wiedziałem co. W między czasie popijałem ciepłą kawę. Na oknie zobaczyłem pojawiające się krople deszczu. Było szaro i nieprzyjemnie. Robiło się coraz ciemniej. Przeglądałem kolejne kartki dokumentów, lecz gdy sie skończyły, dalej czegoś mi brakowało. Przejrzałem wszystko jeszcze raz i wtedy dostrzegłem, że Hwang nie dał mi statystyk sprzed miesiąca.
- Kurwa, jak tak dalej pójdzie nie wyrobię się do jutra. - wymruczałem sam do siebie.
Chwyciłem w ręce telefon wybierając numer do Hyunjina. Po paru sygnałach włączyła się poczta. Spróbowałem jeszcze kilka razy, jednak bez zmian, dalej nie odbierał. Nie miałem za dużo czasu, więc wziąłem dokumenty i ruszyłem do drugiego, bliźniaczego budynku. Stanąłem przed drzwiami do mieszkania mężczyzny. Zadzwoniłem dzwonkiem, aczkolwiek nie otworzył. Spróbowałem jeszcze raz i dalej to samo. Nie ma go? Miałem wyjebane czy będzie zły czy nie, musiałem dokończyć raport jeszcze tego dnia. Wystukałem kod do drzwi, który zapamiętałem po ostatniej sytuacji i wparadowałem do środka. Widok w środku mocno mnie zaskoczył. Karina trzymała telefon Hwanga, tymczasem gdy on sam siedział oparty o zagłówek kanapy, ledwo przytomny.
- Mogę wiedzieć co robisz? - rzuciłem poważnie. Dziewczyna przestraszyła się moja obecnością i natychmiast odrzuciła smartfona na wypoczynek.
- Ja nic, chciałam zadzwonić po karetkę. -powiedziała przejęta. Nie wierzyłem jednak w żadne jej słowo. Podszedłem do Hyunjina potrząsając jego ramieniem. Zero reakcji.
- Dlaczego nie otworzyłaś mi drzwi? - krzyknąłem. - Co się do cholery mu stało? - zapytałem podejrzliwe.
- Nie słyszałam dzwonka. Przyszłam do Jinniego spędzić z nim wieczór, kupiłam po drodze ciastka, lecz jak je zjadł zaczął się źle czuć. - odparła, nadwyraz spokojnie.
- Z czym były te pierdolone ciastka? - wycedziłem przez zaciśnięte ze złości zęby.
- Chyba z kremem orzechowym. - mruknąła, a ja miałem ochotę ja udusić.
- Ty jesteś normalna idiotko? Chciałaś go zabić? Tak ci niby na nim zależy, a nie wiesz, że ma alergię na orzechy? - wydarłem się, mierząc ją wściekłym wzrokiem.
Odepchnąłem ją, robiąc sobie przejście. Podszedłem do aneksu kuchennego, gorączkowo otwierając wszystkie szafki w poszukiwaniu adrenaliny. Dziewczyna przyglądała się moim poczynaniom w ciszy. Jej zachowanie było dla mnie dziwne, wiedziałem jak wygląda reakcja alergiczna jej przełożonego w początkowym stadium i to co widziałem chwilę wcześniej na pewno było spowodowane długim zwlekaniem z pomocą. W końcu w małej szufladzie znalazłem strzykawkę. Podbiegłem do ledwo żywego Hwanga. Stary błagam trzymaj się. Uniosłem skrawek jego koszulki, wstrzykując mu substancję.
- Wyjdź. - powiedziałem do jego sekretarki, a ta bez słowa sprzeciwu opuściła mieszkanie. Bałem się, że na wstrzyknięcie adrenaliny było już za poźno dlatego chwyciłem telefon dzowniąc do mojego znajomego lekarza.
- Jisung nie pytaj o nic, po prostu przyjedź na adres z wiadomości jak najszybciej. - rzuciłem w słuchawkę po czym się rozłączyłem.
Młody prezes był cały rozpalony oraz czerwony i ciężko oddychał. Podniosłem mężczyznę z kanapy i przeniosłem go do sypialni. Martwił mnie brak poprawy jego stanu od momentu wstrzykniecia adrenaliny. Po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Czy Karina nie mówiła, że go nie słyszała? Przecież jest głośny. Zaintrygowany przemyśleniami otworzyłem Hanowi drzwi. Udał się, ze mną do pokoju, w którym przebywał nieprzytomny. Jisung przebadał go pod każdym kątem.
- Dobrze zrobiłeś dając mu zastrzyk, to był ostatni moment. Można powiedzieć, że uratowałeś mu życie. Jego parametry są dobre, ale nie powinien zostawać dziś sam. Niewiadomo czy mu się nagle nie pogorszy. - powiedział, po czym skierował się do wyjścia. - Wybacz jestem spóźniony. - dokończył i zniknął.
Nie wyobrażałem sobie zostawić Hwanga samego nawet na minutę. Czułem się odpowiedzialny, za jego życie. Usiadłem po drugiej stronie łóżka, biorąc jego laptopa na kolana. Złapałem jego dłoń przykładając kciuka do czytnika liń papilarnych. Sprzęt odblokował się, a ja przeszukałem pliki, wpatrując brakujących statystyk. Jak tylko je znalazłem, zabrałem się za dokończenie raportu. Poszło mi to całkiem sprawnie, więc od razu porozsyłałem go do wszystkich inwestorów.
Usiadłem na fotelu obok łóżka Hyunjina. Nie byłem w stanie zasnąć, szczerze sie martwiłem o jego zdrowie. Obserwowałem jego spokojna twarz. Majestatycznie oddychał, a jego temperatura spadła na poprawną. Był naprawdę przystojny, jego twarz była idealna. Z wyglądu mieścił się zdecydowanie w moim typie, ale charakter wszystko psuł. Myślami przeniosłem się na Karinę. Nie obdarzyłem jej zaufaniem, a jej zachowanie tylko mi potwierdzało, że coś jest nie tak. Co ona kombinuje?
Na dworze zaczynało świtać, gdy z czuwania wyrwał mnie ruch osoby na łóżku. Od razu zerwałem się do podnoszącego się Hwanga. Popatrzył na mnie z dużym zdziwieniem.
- Podaj wodę. - rzucił słabym głosem.
Od razu wykonałem jego prośbę. Patrzyłem jak blondyn łapczywie opróżnia butelkę.
- Gdzie jest Karina? - zapytał. Myślałem, że zaraz coś rozwalę, jak mógł się w ogóle tym przejmować w takiej sytuacji.
- Serio po tym jak prawie cie zabiła, martwisz się tym gdzie jest? Pojechała do domu. - odpowiedziałem z irytacją.
- Możesz już wyjść? Zatruwasz mi powietrze. - odparł kąśliwie. Pierdolony niewdzięcznik. Martwiłem się o jego stan, ale nie chciałem go niepotrzebnie denerwować. Zatrzymałem się w progu mówiąc:
- Nie ufaj jej i zmień hasło na telefonie. Kuruj się. - mruknąłem, po czym wyszedłem z jego mieszkania pozostawiając go samego.
Miłego dnia !!! Niesprawdzany rozdział jak coś:)
CZYTASZ
𝕖𝕟𝕖𝕞𝕚𝕖𝕤 | hyunlix
FanficCo stanie się, gdy dwóch młodych prezesów poczuje coś czego nie chcieli do siebie poczuć? Jak mawiają od wrogów do kochanków jeden krok, czy Hwang i Lee go wykonają? Czy rywalizacja zmieni się w miłość? ALERT! : skz nie istnieją, sceny 18+, wulgary...