-4- you don't love me

1.6K 157 307
                                    

HYUNJIN POV.

Następnego dnia obudziłem z poczuciem jakbym umierał, wszystko mnie bolało, ale w szczególności głową. Przewróciłem się na drugą stronę widząc zmiętą pościel. Niepewnie przyłożyłem dloń do materiału, wciąż był ciepły. To oznaczało, że mój ukochany ze mną spał. Pomimo migreny uśmiechnąłem się delikatnie. Z trudem usiadłem. Po wczorajszym balowaniu w pojedynkę, naprawdę kręciło mi się w głowie.

Wstałem i ostrożnie ruszyłem w stronę wyjścia z sypialni. Wszedłem do salonu w którym siedział Felix, przeglądał coś w laptopie. Kiedy mnie dostrzegł od razu odłożył urządzenie i zrobił poważną minę.

- Co ci wczoraj odbiło?! - krzyknął, a moja głowa mocno zapulsowala.

- Lix proszę nie krzycz. - wymamrotałem cicho.

- Teraz cierp jak wczoraj postanowiłeś się tak opić. - rzucił złowrogo.

- Przepraszam, byłem tu sam i się trochę nudziłem. Nie myślałam, że się tak schleje. - odparłem skruszony.

- Możesz sobie w dupę wsadzić te przeprosiny. - rzucił, przewracając oczami.

Widząc jak bardzo zdenerwowany jest straciłem ochotę na wszystko, postanowiłem jednak zaryzykować. Spojrzałem na niego ukradkiem i wzięłam głęboki wdech.

- Może miałbyś ochotę iść dzisiaj ze mną na wystawę do muzeum? - zapytałem niepewnie.

- Idę na event, nie mam czasu. - burknął, a ja pokiwałem głową.

- W takim razie baw się dobrze. - rzekłem miło, lecz nie doczekałem się odpowiedzi.

Udałem się z powrotem do pokoju, gdzie przebrałem się w wygodne jeansy i bluzę. Kiedy wciągałem przez głowę bluzę, do pomieszczenia wszedł mój mąż, zatrzymał swój wzrok na mojej nagiej skórze i przez chwilę widziałem ten wzrok pełen podziwu, ale to były ułamki sekund. Wrócił do obojętnego wyrazu, zabrał swoje rzeczy i poszedł przebrać się łazienki. Było mi cholernie ciężko, nie było żadnego sensu tego wyjazdu, gdy nie spędzaliśmy czasu razem.

Pamiętałem nasze randki, kiedy chłopak z ekscytacją czekał na mnie, a następnie szczęśliwie chodził ze mną do różnych miejsc za każdym razem dziękując mi za cudowne spotkanie. Był zakochany, widziałem to w jego spojrzeniu, a teraz widziałem obojętność i to bolało najbardziej.

Spojrzałem na moją tapetę w telefonie, to było piękne zdjęcie mojego skarba, które zrobiłem mu na jednym z naszych wyjść. On i mój ulubiony obraz z wystawy Da Vinci. Był przepiękny. Nie mogłem go stracić, był miłością mojego życia. Musiałem zrobić wszystko. Musiałem działać, a nie czekać na najgorsze.

Kiedy robiłem sobie herbatę, chłopak właśnie ubierał się do wyjścia, wiązał buty i już miał wychodzić, kiedy podbiegłem i złapałem go za rękę. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale i zirytowany.

- Kocham Cię i uważaj na siebie. - powiedziałem cicho.

Blondyn tylko przewrócił oczami i wyrwał dłoń z uścisku.

- Nie zatrzymuj mnie, jak nie masz nic ważnego do powiedzenia. - westchnął zdenerwowany.

- Felix... co ja zrobiłem źle? Nie kochasz mnie już prawda? - zacząłem panikować.

- Wygadujesz głupoty. Wychodzę. - syknął.

Trzasnął drzwiami, a ja oparłem się o ścianę walcząc z atakiem lęku. Czułem, że brakuje mi powietrza, więc wkładając w to całą siłę poszedłem na balkon. Wziąłem kilka głębokich oddechów. Dopiero świeży podmuch wiatru, uspokoił moje emocje. Schowałem swoją twarz w dłonie, walcząc ze łzami.

- Widzę, że zdecydowanie nie jest w porządku. - usłyszałem damski głos.

Spojrzałem na prawo, dostrzegając na balkonie obok Francesce. Uśmiechnąłem się do niej niemrawo, czując się zażenowany faktem iż dziewczyna widzi mnie zawsze na skraju załamania.

- Niestety. - mruknąłem pod nosem.

Ciemnowłosa spojrzała w głąb swojego apartamentu, po czym spojrzała na mnie jakby się nad czymś zastanawiała.

- Ja i André idziemy dziś na wystawę do Luwru, może masz ochotę się z nami wybrać. - zapytała z lekkim uśmiechem.

- Nie chce się wam narzucać. - odparłem miło.

- I tego nie robisz, to ja cie zapraszam André się ucieszy, brakuje mu tu męskich pogaduszek. - rzuciła rozbawiona. - No nie daj się prosić.

- No dobrze, z miłą chęcią się z Wami wybiorę. - rzekłem wdzięcznie.

I tak nie miałem nic lepszego do robienia, a bardzo chciałem zobaczyć to muzeum.

- W takim razie masz dziesięć minut zaraz wychodzimy. - zaśmiała się i zniknęła w mieszkaniu.

Uniosłem lekko kąciki ust i również zacząłem się zbierać. Chwyciłem za najważniejsze rzeczy i schowałem do kieszeni swojej bomberki, kolejno ubrałem buty oraz na głowę czapkę z daszkiem. Po chwili czekałem przed mieszkaniem na parę z rezydencji obok.

Po chwili dwójka się pojawiła, po szybkim poznaniu partnera czarnowłosej, udaliśmy się spacerkiem do  synnego budynku. Polubiłem ich byli zabawni i również interesowali się sztuką, André nawet prowadził własną galerię sztuki, co zaimponowało mi. Dopytywałem o różne kwestie z tym związane i obiecałem odwiedzić to miejsce.

Po piętnastu minutach naszym oczom ukazała się konstrukcja w kształcie piramidy, na żywo robiła ogromne wrażenie. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy przechadzkę między salami. Dzieła na żywo były niesamowite. Przepiękne. Kiedy dojrzałem obraz przedstawiający parę, która biegnie łąką pełną kwiatów, zrobiłem zdjęcie. Nie mogłem się powstrzymać. Wysłałem je do Felixa, by dopisać jeszcze jedną wiadomość.

Do Moje Kochanie:
Szkoda, że nie ma cię tu ze mną. Bardzo cię kocham, jest tu wiele pięknych dzieł, ale żadne nie może równać się z tobą. Mam nadzieję, że spędzasz miło czas.

Wątpiłem w to, że odpisze, nie robił tego już od bardzo dawna. Po kilku minutach dostrzegłem, że SMS został odczytany, jednak jak się spodziewałem nie otrzymałem odpowiedzi. Uśmiechnąłem się smutno kierując się dalej.

Po niecałych dwóch godzinach, wyszliśmy na zewnątrz. Ściemniało się, a paryskie niebo rozbłysnęło się wieloma różowymi smugami. Spojrzałem na moich towarzyszy.

- To co wracamy? - zapytałem niezręcznie.

Dziewczyna pokiwała głową i już chciała iść w kierunku hotelu, gdy za dłoń złapał ją jej chłopak. Powiedział do niej coś w ich języku ojczystym, wyłapałem jednak słowo "restauracja" w jego wypowiedzi, plus pokazał dłonią na jedną z knajp. Oburzona dziewczyna zaczęła mu coś tłumaczyć, jednak zrozumiałem, że zanim mnie zaprosili planowali iść na kolację. Uśmiechnąłem się miło i ukłoniłem lekko w gescie pożegnania.

- Mieliście plany, więc w ogóle się nie przejmujcie, ja i tak muszę iść. - rzuciłem, po czym odszedłem, a kątem oka widziałem, jak brunetka uderza lekko partnera w ramię.

Była wspaniałym człowiekiem, nie chciała bym poczuł się źle. Ja jednak spokojnym krokiem udałem się przed siebie. Doszedłem do brzegu Sekwany i usiadłem na murku wpatrując się w taflę spokojnej wody. Niebo zabawiło się na fioletowo, a chłodny wiaterek delikatnie muskał moją skórę.

Oczami wyobraźni przywołałem mojego męża, że jest tu przy mnie, tuli się do mojego boku i jesteśmy szczęśliwi. Że widzę jego słodki uśmiech, jego błyszczące oczka. To było piękne pragnienie. Kiedy jednak uniosłem powieki uderzyła mnie szara rzeczywistość, ponieważ byłem zupełnie sam...




Coraz częściej ryczę na tych rozdziałach, emocje Hyunjina mają matching z moimi prywatnymi heh.

Kocham Was!
•Klaudia•
☆☆☆☆☆☆☆☆

𝕖𝕟𝕖𝕞𝕚𝕖𝕤  | hyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz