Santiano
Ile to ja razy chciałem już wyskoczyć przez pierdolone okno gabinetu ojca, przez ten cały cyrk? Zakończyłem liczyć na dziesiątym razie gdy podchodziłem tylko do parapetu.
- Uspokój się! - papa syknął - Jeśli masz pewność, że nie zrobiłeś jej tego, musisz się uspokoić i nie pokazywać tego przed Indianą kiedy dojdzie do spotkania. Gdy zobaczy twoje zmarnowanie wykorzysta to, w popierdolony sposób.
- W razie czego mamy rozwiązanie. Jeśli nie uda nam się z tego wyjść dam ci broń do ręki, zastrzelisz się. Strat nie poniesiemy - Octavio obrał w dłoni bursztynowy napój w szklance.
Zmrużyłem powieki na jego kąśliwy komentarz.
- Octavio! - ojciec go skarcił - Nie mąć mu w głowie.
- Stryju, ależ on ma rację - Nico, naczelny sztywniak dołączył do rozmowy - Strata Santiano nie zrobiłaby różnicy w naszej rodzinie, a uchowała od wstydu nasze kartele.
- Nie no wy sobie, kurwa żarty ze mnie robicie, a ja tu mam kapitulację serca! - uderzyłem dłońmi o biurko papy.
- Uspokój się, jęczysz jak kobieta, a tak nie powinno być - najstarszy kuzyn westchnął kręcąc głową - Jakbyś nie zauważył żyjemy w świecie gdzie takie rzeczy są na świeczniku. Indiana jest kolejnym śmieciem który czyha tylko na nasze losy. Nasze rodziny nie mają idealnej przeszłości. Informacje o zawarciu związku małżeńskiego każdego z wujostwa są dostępne otwarcie dla naszego grona. Wystarczy zapytać dziadka, a on opowie ci jak jebane Hurgony chciały pozbyć się każdego z nich.
- Poprawka - Nico pstryknął palcami, a jego rosyjski akcent zaczął mnie irytować jeszcze bardziej - Hurgon był jeden, towarzystwa dotrzymywała mu Anastazja.
- Kto? - pisnąłem - Jaka Anastazja?!
- Wuj Liam miał dość bujne życie, i nim dostał to co ma teraz, przeszedł przez pewien tryb zwany "Zemsta pierdolonego Nilosa, oraz Anastazji". Obydwoje byli siebie warci.
- Aha - odparłem tylko nie siląc się na nic więcej - Nie wiem co to ma wspólnego ze mną, ale...
- Liam odebrał cnotę ciotce Georgii, pod przykrywką Fabiano. Obydwaj mieli taki okres gdzie wyglądali identycznie, nie mniej jednak na tym opiera się reszta działań. Anastazja szantażowała z drugim synem Hurgona, Liama, i tylko ślub z tą landarą dał mu jakikolwiek ratunek, no jemu i Ge. Po tym wszystkim, przez wiele zawirowań udało się...a Carlos z Kate modlili się o to by była w ciąży, ponieważ już po tym zapewnione jest małżeństwo.
Zaszokowany patrzyłem na ojca z jaką łatwością o tym mówił, przecież to było tak popieprzone, że aż nie realne!
- Czyli mam lecieć do jakiegoś klubu, i zapłodnić jakąś idiotkę by tylko uratować się od Indiany.
- Dlaczego mam wrażenie, że historia się będzie powtarzać, i będzie nudno w chuj? - Nico mruknął niezadowolony.
- Najwyraźniej dla niektórych lepiej jeśli coś się powtórzy. Może dotrze do reszty w jakim świecie funkcjonujemy!
Było widać z daleka, że ojciec równie to przeżywał jak i ja. Chodź twardy boss Włoch przy innych mógł zakładać maskę obojętności, to ja znałem go od tak dawna, że już wiedziałam: Gdyby nie obecność kuzynów w gabinecie byłoby pobojowisko.
- Możesz przestać się wymądrzać? - zadałem proste pytanie do Rosyjskiego, sztywnego fiuta - Zniknijcie może lepiej - zacisnąłem dłonie na swoich biodrach.
- Sam zniknij - Octavio fuknął - Młody zacznij myśleć nad tym jak wciągnąć Indianę w naszą pułapkę - odpalił cygaro.
- Ale, co...
- Wstępnie mamy plan by rozesłać informację między wieloma klanami na temat dobrego przemytu. Wiemy już, że on czai się na nasze narkotyki, w ciężarówkach nie będzie prochów za to nasi ludzie uzbrojeni w wiele zabawek. Jeśli pojawi się tam osobiście co jest mało prawdopodobne mamy go jak na tacy, zaś jeśli się nie pojawi szczególnie będziemy musieli zadbać o to by nie dowiedział się o naszym planie, dlatego będziemy musieli zdemaskować każdego chuja który będzie chciał napaść na nasz towar. Ani jeden nie wyjdzie stamtąd żywy, nawet jeśli powie cały plan swojego szefa.
Słuchałem tego układając sobie w głowie pojedynczy scenariusz na to jak mogę się przydać. Nie chciałem by wszystko został w rękach ojca, na litość, to ja narobiłem tego bałaganu i musiałem stawić czoła!
- Chcę w tym uczestniczyć - przerwałem ciszę która nastała w czterech ścianach po opowiedzeniu planu - W dupie mam to, że nie podoba wam się to, rozumiecie? Przekroczyłem próg Stars nieświadom, dlatego poniosę za to odpowiedzialność, o której wcześniej nie miałem zielonego pojęcia.
- Rozumiem, że chcesz grać bohatera...
- Kurwa mać! Już powiedziałem, że w dupie mam wasze zdanie. Pojadę z ludźmi w ciężarówce, sam się zajmę ich przywódcą!
- Synu! Przywódca ludzi Indiany to jest prawdziwy lis, nie bez powodu go tak nazywają. Przebiegły, wściekły i twardy myślący. On doskonale wie, że jesteśmy do tego zdolni, a strata ciebie nie pójdzie nam na rękę! Pomyśl chodź chwilę o matce.
- Czy przed chwilą nie powiedzieliście o tym, że sami dacie mi broń do ręki?! - wymachiwałem dłońmi na prawo i lewo, ponieważ byłem cholernie wściekły.
- Żarty - Octavio puścił oczko i zaciągnął się tytoniem - Możemy dołączyć Kolumbię, z tego co wiem Brock ugania się za Riley, a to...da nam duży plus.
- Nie możemy wykorzystać kogoś kto ma na celu twoją kuzynkę - Nico syknął luzując krawat pod szyją - Wykorzystanie dziewczyn to ostatnie do czego byśmy się posunęli, a do tego nigdy nie dojdzie.
Pieprzył jak pięćdziesięciolatek. Zignorowałem jego uszczypliwość i sam podszedłem do barku, wyjąłem karafkę i nalałem sobie alkoholu. Wypiłem wszystko jednym duszkiem chcąc uspokoić swój chaos w środku.
- To, co robimy? - zapytałem lustrując trzy twarze mając lekko głowę pochyloną do dołu.
- Plan z ciężarówkami może wyjść. Wszystko tylko trzeba dobrze rozegrać, a ludzi Indiany niezauważalnie zebrać. Jeden do jednego, żaden chuj nie może zostać na terenie, zrozumiano?
- Idealnie - Octavio westchnął - Zajmę się rozesłaniem wiadomości, mam nadzieję, że dotrze do niego jak najszybciej.
I wtedy już byłem pewny, że muszę czekać na odpowiedni moment by założyć kominiarkę i przeładować broń.
Wojna rozpoczęta, a zwycięsko wyjdzie z niej tylko jeden z nas. Indiana, bądź ja.
CZYTASZ
La mia speranza |18+
RomancePierwsza część nowej serii: Le nastre speranze. Przebrnęliśmy przez perypetie starszych z rodu Garcia. Czas przyszedł i na nich. Santiano Ranches Garcia to chłopak który mimo swojego młodego wieku już nie raz stał nad przepaścią. Jak to określał: "...