Dzięki za dziś <3
Ps. Już niedługo nie będzie takiej nudy, haha.
Kalia
Usiadłam na szarym końcu w podwójnej ławce, z tego co wiedziałam miałam zajęcia w dziesięcioosobowej grupie. Przyglądałam się każdej personie która weszła do sali chcąc jakkolwiek się dopasować. Mój wzrok spoczął na mężczyźnie, bardzo rozbudowanym mężczyźnie. Przypominał typowego surfera z naszych stron. Złote loki które opadały mu na niebieskie oczy, wyglądał nawet jak Anioł w luźnym t-shircie, oraz spodenkach
Odchrząknęłam gdy zauważył mój wzrok na sobie i uśmiechnął się szeroko. Rząd białych zębów podrażnił moje źrenice.
- Ares - wystawił ku mnie opaloną dłoń - Tak się nazywam. A ty? Mogę wiedzieć kim jest nasza nowa koleżanka?
- Kalia - uścisnęłam rękę starając się nie być lekko zestresowana.
- Mogę się przysiąść? - zapytał wyluzowany, zdjął torbę treningową z barku i odsunął krzesło jeszcze nim odpowiedziałam, że się zgadzam. Zdesperowana całym zajściem zaczęłam ściskać długopis między palcami - Nie widziałem cię tu.
- Ach, tak - odpowiedziałam spięta jego bliskością.
- Przeniosłaś się tu? - oparł się o łokieć na drewnianym blacie.
- Nie - pokręciłam głową - Z powodu prywatnego nie mogłam kontynuować nauki po pierwszym roku.
- Rozumiem - mruknął pocierając kciukiem brodę - Profesor jest bardzo wyrozumiała, ale w razie czego...możesz pytać. Z chęcią pomogę - zalotnie się uśmiechnął.
- Okej - odparłam poprawiając swoją koszulkę - Chyba zaczyna się lekcja, może się nią zajmiemy - zaproponowałam.
- Niech ci będzie, ale lunch spędzimy razem, opowiem ci co i jak. Reformy dyrektorki to totalny raj dla nas.
***
W czasie gdy blondyn z ekscytacją opowiadał mi o swojej kolekcji desek na których wygrywał jakieś zawody ja grzebałam w smoothie modląc się o to by zakończył swój wywód na tej z motywem bananów!
- Mój trener był bardzo ze mnie zadowolony, i dlatego zdecydowałem się przenieść tu by mieć lepszą swobodę do trenowania - wsadził kawałek świeżego owocu do ust i przełknął.
- Okej - odpowiedziałam znudzona - A długo już tak tu jesteś?
Nie chciałam by zrobiło mu się przykro więc zadałam sama pytanie względem niego.
- Mieszkam tu dwa lata - dumnie wypiął wyćwiczoną klatkę piersiową - I chyba póki nie skończę szkoły to nie wrócę do Los Angeles.
- O proszę - westchnęłam - Słoneczne Santa Monica, czy tam nie mogłeś trenować? Wiesz, Hawajskie wybrzeża są dość specyficzne jeśli chodzi o fale, które dosięgają nocną porą nawet i do podestu mojego domu - parsknęłam.
- To jest właśnie duży plus, na Santa Monica czasami zbiera się dość spora liczba ludzi która utrudnia to wszystko, przez co tworzy się zamęt a moje ćwiczenia są zakłócane, nie lubię tak - pokręcił przecząco głową - Wolę spokój, i wysokie fale - puścił mi oczko - A ty? Jak lubisz spędzać wolny czas? Może kiedyś przyjdziesz na trening i zobaczysz jak śmigam w wodzie?
- Oj nie wiem, chyba nie będę miała czasu, wiesz?
- Nie marudź, przyjdź dziś na plażę, zobaczysz. Będzie fajnie, a przy okazji się lepiej poznamy.
Nie chciałam tego, ale od jednego spotkania chyba nie mogło mi się nic stać, prawda? Zgodziłam się i kilka godzin później oglądałam jak kręcone włosy powiewały na wietrze w momencie kiedy zgrabne nogi utrzymywały cały ciężar chłopaka.
Usiadłam na piasku i złapałam w dłoń kilka ziarenek, puściłam je a myślami odpłynęłam do chwili gdy Carter robił niestworzone pozy tuż przede mną. Na samo wspomnienie parsknęłam w duchu.
Był wyjątkowy i chodź mnie wkurzał jak nikt inny dodał do naszej wyspy lekki zamęt, którego najwidoczniej potrzebowaliśmy.
- I jak? - podskoczyłam słysząc głos Aresa, uniosłam na niego spojrzenie i się szeroko uśmiechnęłam.
- Super - klasnęłam w dłonie - Ja chyba będę się zbierać, jutro musimy rano być już na zajęcia...- skręciłam już sobą w bok by ruszyć w kierunku ścieżki prowadzącej na podest.
- Oj nie kłam, przecież wiem, że mieszkasz o tam - pokazał palcem na mój dom - Zostań jeszcze, może sama spróbujesz? - zmierzwił dłonią mokre włosy.
- Nie, to raczej nie dla mnie - wydęłam usta.
- Jesteś pewna?
- Tak, raczej tak. Do zobaczenia jutro!
Nie dałam mu szansy na odpowiedź. Pospiesznie udałam się do drzwi by tylko się od niego uwolnić. Zarzekłam sobie, że już nigdy więcej nie pojawię się na wybrzeżu w godzinę gdy on tam był.
W mojej oazie co dziwne panował lekki chaos. Babcia ciętym językiem karciła ojca, który mając w dłoniach jakąś biżuterię też nie był jej dłużny.
- Ty stara, franco!
- Pizda z ciebie nie facet! - uniosła palec do góry - Kalia skończy tu szkołę, a potem wyleci do Włoch by nie skończyć jak ty, pijaku!
- Nie zostawię jej z tobą - odpowiedział z pogardą - Wylatuje ze mną do Francji, tam zaczniemy wszystko od początku.
- Człowieku zostawiasz tu działalność, ona sama nie da ci odejść.
- Nie zostawię jej z tobą, nie ma opcji!
Wychyliłam się zza ściany będąc coraz to nie pewniejsza.
- O co chodzi?
Babcia wrogo się uśmiechnęła.
- Twój ojciec znalazł sobie nową żonę, we Francji! I chce cię tam zaciągnąć, ale po moim trupie!
CZYTASZ
La mia speranza |18+
RomancePierwsza część nowej serii: Le nastre speranze. Przebrnęliśmy przez perypetie starszych z rodu Garcia. Czas przyszedł i na nich. Santiano Ranches Garcia to chłopak który mimo swojego młodego wieku już nie raz stał nad przepaścią. Jak to określał: "...