Epilog

4.1K 110 8
                                    


Kalia


Pamiętacie dzień w którym Santiano pojawił się znikąd i nagle świat znowu mi zawirował? Właśnie tamtego dnia zrozumiałam jak bardzo się w nim zakochałam. Miłość bez opamiętania, pełna bólu, ciepłego uczucia, bliskości...

Na początku nie potrafiłam rozmawiać z nim bez sprzeczki, miałam w sobie wielki żal który zaślepiał moje serce, uczucie.

Jednak gdy stanął w progu drzwi mając na sobie jedynie bokserki i w ustach różę poległam. Wyglądał jak zbity pies który błąkał się w szukaniu właściciela. Zmiękło mi serce i poddałam się.

Potarłam kark bruneta łącząc nasze usta razem. Mogłam całować jego wargi godzinami.

- Skarbie...- mruknął uśmiechając się lekko. Duże dłonie zacisnął na moich pośladkach przez co pisnęłam - Akaki nie będzie zadowolona gdy zobaczy jak pieprzę jej wnuczkę na plaży, a poza tym...powinnaś dostać karę. Nie masz na sobie koszuli a dziś jest piąty dzień naszej gorącej rozgrywki - smyrnął kciukiem nabrzmiały sutek.

- Doskonale wiesz, że twoje kary równają się u mnie jak nagroda - przejechałam nosem po kwadratowej szczęce.

- A jeśli dziś zafunduje ci obolały tyłek, do tego stopnia, że nie będziesz mogła siedzieć przez tydzień, oraz brak orgazmu...- udał zastanowienie, a ja uderzyłam go w pierś.

- Chyba kpisz sobie?! - syknęłam wściekła - Jeśli to zrobisz, to...

- Dzieci spalicie się na tym słońcu! - babcia przerwała nam tę uroczą wymianę zdań. Zeszłam z bruneta i obrażona ruszyłam na podest gdzie kobieta postawiła tacę z ciastem owocowym - Ben poszedł po wino, mam nadzieję, że będzie wam smakowało.

- Babciu wiesz, że każde wino od was jest jak cudowny napój - zachichotałam zakładając na opalone plecy koronkową narzutkę - A tak w ogóle, kiedy planujecie ceremonię?

- Sh...- staruszka mnie skarciła klepiąc po dłoniach - Ben nie może się o niczym dowiedzieć, to ma być niespodzianka.

Czasami nie wierzyłam, że właśnie ta kobieta ma już dawno przekroczony wiek średniej ej wyspy. Planując ślub niespodziankę, jak to nazwała miała nawet zakupioną bieliznę!

- No dobrze, dobrze - mruknęłam odchylając się na wiklinowym krześle - Babciu - cmoknęłam zwracając jej uwagę - Czy ojciec przyleci? Nie rozmawiałam z nim już dawno.

- Ach, ten nieudacznik - wykrzywiła wargi w grymasie - Nie wiem, jakoś zbytnio nie zależy mi na jego obecności, za to twoja mama - mruknęła zadowolona przeciągając - Pochwali się nam wszystkim swoją nową fryzurą.

Uśmiechnięta spojrzałam za siebie by dostrzec sąsiedni dom w którym spędzałam czas z Santiano. Kilka lat temu gdy przyleciał tam nigdy nie mogłabym powiedzieć, że będzie zajmował większą część mojego serca.

Co się okazało nasz zakazany pokój równie dobrze się w nim znajdował, i do tego posiadał jeszcze więcej zabawek niż w Mediolanie!

Byłam szczęśliwa, cholernie szczęśliwa mając u boku tego pieprzonego palanta, kłamcę, perfidnego gnoja Saniano którego kochałam ponad moje siły.

Santiano

Ceremonia zaślubin Akaki i Bena miała odbyć się na plaży tuż obok domków. Ubierając biały garnitur nie czułem się dobrze, był kompletnie nie w moim stylu ale na widok Kalii w cudownej sukni która opinała jej kształty zapomniałem o dyskomforcie.

- Brakuje ci tego - podeszła do mnie trzymając w dłoni czerwony kwiat który kontrastował - Wyglądasz na prawiczka - prychnęła - Kochanie trzeba cię rozdziewiczyć! - klepnęła mnie w pośladek chichocząc.

- Taka jesteś, tak? - uniosłem brew udając złość - Ty w takim razie jesteś dziewicą, i to na tobie spoczywa większa presja - cmoknąłem ją w bordowe usta.

- Taki właśnie jesteś! - krzyknęła za mną.

- Chodź tu moja złośnico - pociągnąłem ją do swojego boku - Kocham cię - zagłębiłem twarz w gładkich lokach.

- Ja ciebie też, dupku - oplotła mnie w pasie rękoma i obydwoje ruszyliśmy na miejsce tuż obok.

Czy tak wyglądało szczęście? Jeśli tak, nie chciałem nigdy tego tracić, nawet przez myśl nie miało prawa przejść mi by stracić Kalię. Za bardzo ją, kurwa mać kochałem.

Trzymałem w dłoniach cały mój świat, nie potrzebowałem niczego innego. Ona była tym czego szukałem idąc do pierdolonego Stars, była moją ostoją, muzą, kochanką, idealną kandydatką na żonę, oraz...jedyną która może znaleźć się obok mnie i choćby dotknąć.

Należałem do niej, a ona do mnie. Tak miało zostać już na zawsze. 

KONIEC 

La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz