Zaczynamy obiecany maraton <3
Kalia
Nie wiedziałam jak się zachować. Wpatrywałam się w byłego sąsiada widząc jak zza kołnierza czarnej koszuli wynurza się tatuaż prawie do samej szczęki. On chyba również się mnie tu nie spodziewał.
- Kalia - jego głos spowodował na moich plecach ciarki które swoim zimnem ożywiły moje zmysły.
Zamrugałam kilka razy powiekami i wzięłam drżący oddech.
- No, więc...
- Kochanie! Gdzie ty się szwendasz?!
Ares przerwał nam dość niezręczną chwilę swoim dyszeniem tuż obok. Zerknęłam na blondyna który miał uniesione brwi do góry jakby doszukiwał się odpowiedzi na pytanie które mogłam wyczytać z jego wyrazu twarzy. To nie było czyste zmartwienie, ta zazdrość aż biła po oczach. Przełknęłam głośno ślinę i siląc się na uprzejmy uśmiech ułożyłam dłoń na barku narzeczonego. Zerknęłam na jego profil i powiedziałam:
- To jest, Carter. Kiedyś był przez kilka dni moim sąsiadem.
- Sąsiadem...- powtórzył zaciskając mocno szczękę. Wystawił dłoń ku brunetowi który jednak jej nie uścisnął, tylko wsunął wytatuowane ręce do kieszeni drogiego garnituru. Otworzyłam zaskoczona szeroko oczy i usta, nie wiedziałam jak się zachować w takiej sytuacji.
Tkwiliśmy tak przez kilka chwil, dopiero krzyk chłopaka uczestniczącego w wyścigach zwrócił uwagę naszej trójki na to co działo się tuż obok. Było to trochę jak typowe zachowanie nastolatków gdy mieli ze sobą jakiś zatarg. Jeden szarpał drugiego, zaś gdy wyższy, oraz bardziej rosły chciał wymierzyć cios, brunet który towarzyszył mi i Aresowi ruszył pospiesznie. Stawiał pewne, ciężkie kroki zbliżając się do osób które wdały się w bójkę. Biła od niego sroga wyższość. Nie tylko ja tak uważałam, ponieważ grupki osób na jego widok zaczęły się zmniejszać.
- Chodźmy i my - blondyn złapał za moją dłoń plącząc razem palce. Nie ruszyłam się jednak ani o krok, obserwowałam co dawny sąsiad wyprawiał z chłopakiem który górował nad swoim oponentem.
- Idź - wypaliłam - Muszę...- odgarnęłam lecące kosmyki z francuskiej grzywki które leciały mi na policzki - Muszę zajść jeszcze do sklepu.
- Do sklepu? - prychnął unosząc wysoko brew do góry - O tej porze każdy jest zamknięty.
- Nie - zaprzeczyłam od razu - Ostatnio wracając z uczelni napotkałam witrynę, a tam napisane było dokładnie o której zamykane jest, jak i otwierane. Przejdę się, a ty wracaj. Mam telefon, a przy okazji kupię nam wino - stanęłam na palcach i cmoknęłam go w policzek chcąc przekonać co do moich zamiarów.
- Powiedzmy, że ci wierzę - odparł niepewnie - Ale...
- Ares, idź już. Maksymalnie godzina - zapewniłam pocierając kciukiem jego policzek - Godzina - zaczęłam patrzeć w błękitne oczy.
- Gdyby coś się stało, masz od razu dać znać - uniósł palec dla wyższości - Jasne?
- Jasne - skinęłam głową i dla niepoznaki ruszyłam wolnym marszem przed siebie. Tak naprawdę nie wiedziałam dokąd zmierzam, ale uliczka obok wydawała się być idealnym miejscem do obserwacji.
Położyłam dłoń na kamieniu który służył jako ogrodzenie kamienicy i wychyliłam się lekko. Na moje szczęście Cartera, jak i chłopaka oświetlała latarnia. Widziałam wszystko idealnie. No może jedynie twarzy drugiego w dalszym ciągu nie mogłam dokładnie zobaczyć. To chyba był najmniejszy szczegół, ponieważ to co działo się później...
Chciałam już odejść, ale ryk silnika obok mnie wywołał przerażenie i szybsze bicie serca. Niepewnie zerknęłam w bok natrafiając na czarnego jak smoła mercedesa. Okno od strony kierowcy się osunęło i dane mi było ujrzeć mężczyznę. Równie przystojnego, ale zapewne starszego niż sam Carter. Miał kruczoczarne włosy, idealnie ułożone na bok, lekki zarost, a dłonie z sygnetami zaciskał na kierownicy.
- Damo zgubiłaś się? - posłał mi uwodliwy uśmiech który zapewne działał cuda na innych kobietach.
- Ja...- zacięłam się podczas wypowiedzi.
Wpatrywał się we mnie dalej jakby chciał wyciągnąć całkowitą prawdę. Nie wiedziałam dlaczego, ale gdybym dłużej skupiła się na nich, powiedziałabym to czego oczekiwał. .
- Piękna, lepiej zmykaj stąd nim zobaczy cię mój bratanek, jeśli dowie się, że cię tu widziałem...- przerwał by wsadzić do pełnych warg papierosa zapalił go, a punkt kontrastował z całą resztą - Nie będzie zbyt dobrze, uwierz mi.
Po kręgosłupie przeszedł mnie inny rodzaj prądu. Nie ten który poczułam gdy spotkałam Cartera, tamten był bardziej przyjemny, i choć mężczyzna był uwodzicielem to dla mnie... stał się tajemniczym brunetem z czarnego mercedesa.
Zerknęłam jeszcze raz przed siebie. Widowiska nie było, plac był pusty.
- Dobrej nocy, piękna - nieznajomy ruszył z piskiem opon, zostawiając po sobie dość nieuprzejmy zapach palonej opony.
Położyłam dłoń na klatce piersiowej i zaczęłam dość szybko oddychać. Oparłam się o zimny murek by uspokoić swoje wnętrze, a co najgorsze było, że... nie mogłam wrócić do mieszkania, ponieważ Ares mógł zacząć gnębić mnie jeszcze bardziej dużą ilością pytań.
Drżącą dłonią wyjęłam swój telefon. Na ekranie widniała 23:45, noc zdawała się być długa, a ja by nie być zadręczana miałam jeszcze prawie całą godzinę. Musiałam przez ten czas uspokoić się, i wymyślić bajeczkę na temat zagubienia drogi do pobliskiego sklepu.
Mijałam co jakiś czas pary, pojedyncze osoby. Lekko przestraszona mijałam ich szeroko by nie sprowokować nikogo do nawet jakiejś rozmowy. Jedna jednak zwróciła moją uwagę, nawet nie wiedziałam dlaczego.
- Pamiętacie tego Ranchesa? - kobieta szeptała do znajomych tuż obok - Teraz jego syn, ten młodszy organizuje wyścigi na placu, dziś Diego był i z tego co wiem wyłonił się najstarszy. Podobno jest cholernie przystojny, ale szybko przegonił towarzystwo.
- Kiedyś widziałam go w klubie, znaczy nie wiem czy to był on, ale...miał przy sobie gromadę ochroniarzy. Piekielnie przystojny samiec alfa - jej druga rozmówczyni zaczęła się ekscytować jakimś mężczyzną.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam zmierzać już do kamienicy gdzie zamieszkiwałam ze swoim partnerem.
Dalej pływając w myślach otworzyłam mieszkanie, na całe szczęście gdy odłożyłam torebkę jak i klucze w salonie zastałam śpiącego Aresa.
Tamtą noc spędziłam na małym balkonie z kubkiem parującej kawy rozmyślając nad tym dlaczego los ponownie postawił mi na drodze Cartera. Nie wierzyłam w przypadki, nie wtedy...Na przypadki było zdecydowanie za późno.
CZYTASZ
La mia speranza |18+
RomancePierwsza część nowej serii: Le nastre speranze. Przebrnęliśmy przez perypetie starszych z rodu Garcia. Czas przyszedł i na nich. Santiano Ranches Garcia to chłopak który mimo swojego młodego wieku już nie raz stał nad przepaścią. Jak to określał: "...