Santiano
Tak, byłem głupcem. Tak, sfiksowałem swoją śmierć ale tylko po to by mieć pewność, że Alexa zjawi się na przyjęciu, i po to by moi najbliżsi byli bezpieczni.
- Kochanie - szepnąłem do Kalii która wyglądała jakby zobaczyła ducha, w sumie co ja się spodziewałem? Że rzuci mi się od razu w ramiona? Chyba byłbym głupcem by tak sądzić!
- Haha - prześmiewczy sarkazm rozbrzmiał tuż obok - Ależ romantyczna sceneria, mam się wzruszyć czy coś? Mam za drogie rzęsy by marnować je na takie coś jak wy, wszyscy!
- Zamilcz! - nie odrywałem wzroku od mojej pięknej która wyglądała jak prawdziwa gwiazda w suknie którą wybrałem dla niej - Każdym słowem pogorszysz sobie sytuację jeszcze bardziej.
- Pierdolony kłamca! Już myślałam, że się ciebie pozbyłam!
- Ojć...- w końcu zerknąłem na nią z ukosa - Wielce wybacz ale mnie się nie da tak łatwo pozbyć paskudo - uśmiechnąłem się lekko przysuwając do swojego torsu znieruchomiałą brunetkę.
- Właśnie widzę - prychnęła - A ci tu są po to by patrzeć jak upadasz? - pokazała na moich kuzynów szok przerodził się w prawdziwą furię.
- Nie oni są tu po to by obserwować jak pozbywam się ciebie jak i twojego kochasia raz na zawsze, dziwko - splunąłem jej pod stopy. Poczułem natychmiastowo znajomy zapach który Kalia miała w swoim dodatku do tego cudownej kreacji.
Moje perfumy...
Pragnąłem wpić się w jej usta i pokazać jak bardzo za nią tęskniłem.
Przez ten cały czas musiałem ukrywać się na własną rękę w jakiejś ubogiej dzielnicy gdzie nie miał nikt dostępu do gazet, bądź internetu.
- Bardzo zabawne - niespodziewanie spod sukienki wyjęła broń i zaczęła ją obracać. Odruchowo zakryłem sobą sylwetkę mojej kobiety by nie musiała wpatrywać się w tego szkodnika - Zobacz, a co jeśli właśnie teraz...- niespodziewanie nacisnęła za spust broni a kula poleciała prosto w jednego z moich ludzi. Facet osunął się na ziemię mając oczy szeroko otwarte oraz dziurę w czole.
Przejechałem językiem po górnej linii zębów nie chcąc zrobić czegoś pochopnie. Potarłem szczękę kciukiem i odchyliłem się w porę, ponieważ ta wariatka wymierzyła we mnie swoim celem.
- Kurwa - sapnąłem robiąc obrót do kobiety za mną - Wszystko dobrze? - zacząłem patrzeć prosto w rozszerzone źrenice Kalii - Ja pierdole - wymamrotałem wiedząc już, że coś wzięła - Zajmijcie się tą żmiją! Natychmiast, kurwa!
Złapałem za smukłe ramię i zacząłem ciągnąć do wyjścia, dopiero na świeżym powietrzu chyba do niej dotarło, co się stało, ponieważ z jej oczu zaczęło wypływać mnóstwo łez, a ten widok złamał mi, kurwa mać serce.
- Jak mogłeś? - wyszeptała opadając na kolana na beton. Chciałem chwycić ją w ramiona ale wyrwała się - Jak mogłeś?! Dlaczego mi to zrobiłeś?!
Jej delikatne ciało zaczęło drgać przez co zdjąłem z siebie marynarkę i położyłem na jej plecach, pominąłem sprzeciwy. Ukląkłem przed nią i sięgnąłem dłońmi po bladą twarz.
- Skarbie zrobiłem to by raz na zawsze każdy się odpierdolił i dał nam w końcu swobodnie żyć.
***
Opowiadając całą historię zgromadzeniu nie było mi łatwo pod żadnym względem, wiedziałem, że tak prędko mi nie odpuszczą, ale...gdybym się wtedy oraz razu ujawnił ta suka dalej by zanieczyszczała nasze tereny.
- Wrak który znaleźli to jakiś stary kokpit. Kapitan jak i reszta jest w hotelu w Palermo - dokończyłem zerkając na Kalię.
Wpatrywała się skulona na okno za którym nie było widać nic, przez noc ujrzałem odbicia naszych sylwetek. Przysunąłem się do niej bliżej i położyłem dłoń na jej zimnej.
- Skarbie...
- Daj mi spokój - otarła mokre policzki i gwałtownie wstała z kanapy. Pośpiesznie pobiegła na górę.
Przetarłem twarz dłońmi nie wiedząc czy odpuszczając dobrze zrobiłem. Nie chciałem naciskać przecież, ale...
- Nie dziwię się jej - matka wysyczała wściekła - Przeżyła to chyba gorzej niż my, czy ty zdajesz sobie sprawę, że o mały włos nie doprowadziłeś naprawdę do tragedi?!
- Nie chciałem was narażać!
- Nie naraziłbyś mówiąc naszemu gronu, choćby dając nawet informację, że żyjesz! - ojciec dołączył do uroczej wymiany zdań.
- Stało się jak stało - odpuściłem opuszczając ramiona wzdłuż ciała.
- Idź do niej - Nico warknął stając obok mnie trącając tył głowy.
- Nie wiem czy...
- Wypierdalaj! Już!
Westchnąłem udając się do miejsca do którego musiałem. Doskonale wiedziałem, że to mogło mnie nie minąć, obawiałem się, że Kalia już nie będzie chciała ze mną mieć nic wspólnego.
Uchyliłem drzwi od sypialni natrafiając na skuloną sylwetkę kobiety która leżała na łóżku. Zamknąłem wrota i podszedłem do niej bliżej układając rękę na gładkim policzku.
- Kochanie zrobiłem to by chronić nas wszystkich.
- Powtarzasz się - mruknęła lekceważąco.
- Będę powtarzał się do czasu aż mi nie wybaczysz - zarzekałem się - Mogę klękać tu całą wieczność. Mogę zdobyć dla ciebie cały świat, i przynieść na tacy...
- Ja tego nie chcę - jęknęła rozpaczliwie.
- Kochanie, a czego chcesz?
Obróciła się do mnie zapłakana.
- Ja chcę po prostu byś był tu obok i mnie pokochał, czy to tak wiele?
- Nie - uśmiechnąłem się lekko pochylając się nad jej czołem, złożyłem czuły pocałunek i potarłem skroń - Ty już to masz. Nie opuszczę cię już ani na krok, a miłość...dam ci całego siebie.
CZYTASZ
La mia speranza |18+
RomansaPierwsza część nowej serii: Le nastre speranze. Przebrnęliśmy przez perypetie starszych z rodu Garcia. Czas przyszedł i na nich. Santiano Ranches Garcia to chłopak który mimo swojego młodego wieku już nie raz stał nad przepaścią. Jak to określał: "...