Rozdział 40

2.2K 76 2
                                    


Kalia


- Nie dam rady - Ariele wychlipywała siedząc obok mnie - Jak mam jechać na jakieś przyjęcie skoro...

- Musimy dać radę - otarłam łzy - Czuje okropny ból, tak samo jak ty, ale...musimy pozbyć się tej osoby która nam go odebrała, rozumiesz? Musimy pomścić go - wysyczałam zaciskając dłonie na pościeli.

- Nie dam rady...

- Dasz - złapałam ją za ramię - Dasz radę, rozumiesz?!

Uniosła na mnie zielone spojrzenie pełne zguby. Czułam się na litość prawie tak samo jak ona, nic nie mogło zwrócić mi go, ale...chciałam się zemścić, to wtedy mnie oślepiło.

- Nico ma cały plan - otrzeźwiałam unosząc się chwiejnie na równe nogi - Za trzy godziny mamy wyjechać by z łatwością dostać się do cichego zakątka w części domostwa. Mam nadzieję, że wszystko wypali.

- Umiesz w ogóle posługiwać się bronią? - zapytała zaskoczona.

Santiano miał mnie nauczyć wszystkiego co potrzebne bo tego by się bronić.

Pokręciłam głową zagryzając wargę.

- Jednak to nie skreśla moich umiejętności które nabyłam odganiając wścibskiego syna mojej cioci - zauważyłam sięgając po chusteczki by oczyścić noc - Ariel, damy radę - uścisnęłam zimną dłoń kobiety.

Uśmiechnęła się smutno, a samotna łza spłynęła po policzku.

***

Rozpłakałam się gdy do pokoju weszła starsza kobieta informując mnie, że suknia którą zamówił dla mnie Santiano właśnie została dostarczona. Wpatrywałam się w świecący się materiał nie wiedząc co począć. Złamało mnie to bardziej niż sądziłam.

Pociągnęłam nosem i podziękowałam samotnej kobiecie za przesyłkę. Czerń wpasowała się idealnie w mój stan, jednak połyskujące dodatki wprawiły mnie w lekkie zniesmaczenie. Zapragnęłam je oderwać z ogromną siłą by rozładować złość, jednak w mojej głowie rozbrzmiało coś: On cię chciał w tym zobaczyć, z każdą tą błyskotką.

Uniosłam wysoko spojrzenie próbując się opanować, ale to było tak cholernie trudne, w pokoju dalej unosił się jego zapach, a na łóżku na poduszce znajdowała się koszulka która najbardziej nim pachniała w całej garderobie.

Boże, jak ja za nim tęsknie.

Powiesiłam materiał na wieszaku przy szafie i wolnym krokiem udałam się do łazienki tam znalazłam w wnęce kończące się perfumy należące niegdyś do Santiano. Popsikałam nimi suknię by czuć jego obecność tuż obok.

Malowałam się w szokującym skupieniu, nie potrafiłam nawet oderwać wzroku sięgając po pędzel obok. Robiłam wszystko na oślep nie reagując nawet na wołania z sypialni.

- Kalia, musisz otrzeźwieć jeśli chcesz tam jechać, dalej uważam, że to jest popieprzony pomysł - Nico wystraszył mnie swoim twardym tembrem.

- Już wszystko ustalone - wymamrotałam pudrując powolnie twarz.

- Zachowujesz się jak robot.

- Bo się nim stałam, nie rozumiesz? - prychnęłam - Stałam się robotem dla którego zemsta jest jedynym rozwiązaniem.

- Zemsta nigdy nie jest rozwiązaniem, nawet jeśli ją zabijesz to...

- To nie będę taka sama! Dopiero co dotarliśmy do siebie, dopiero co zaczęliśmy być o poziom wyżej, a zostałam sama! Możesz mnie zrozumieć?!

- On by...

- Nico! Przestań wycierać sobie mordę Santiano! - wybuchłam wreszcie stając z nim twarzą w twarz - Non stop wspominasz o tym co on by powiedział, co by zrobił! Jego już nie ma, rozumiesz?! Nie ma go i nie może już nic zrobić! Teraz ta cała szopka jest w naszym interesie! Zrozum to wreszcie!

Nastała między nami cisza, chciałam uświadomić Nico jeszcze bardziej, że wspominanie non stop o nim było dla mnie jeszcze większym cierpieniem niż cała reszta.

- Dobrze - wyszeptał tylko unosząc wysoko ręce - Bądź gotowa o dwudziestej.

***

Na zegarze równo wybiła dwudziesta. Zapięłam srebrne koło w uchu i wzięłam się w garść. Musiałam wyglądać jak pewna siebie suka, a nie jak depresyjna kobieta po utracie ukochanego. Nikt nie mógł tego zauważyć, by nie odkryć czegoś niekorzystnego dla nas.

- Ładnie wyglądasz - Nico westchnął - Idziemy?

- No chyba nie przyszedłeś tu po to by stać - fuknęłam - Ariel jest gotowa?

- Czeka w aucie, liczę, że nie odpieprzy nic i nie wyleci z krzykiem.

- Będę jej pilnować.

- Kalia, pilnuj lepiej siebie.

- Nie musisz się o to martwić - wywróciłam oczami - Potrafię opanować chęć zabicia jakiejś zmory przy innych.

- Mam taką nadzieję.

Wyminęłam go w wejściu i unosząc brodę mimo drgającej wargi zeszłam po schodach.

Obawiałam się spotkania z kobietą, ale nie chciałam działać pochopnie. No miejcie litość...rozegranie tam prawdziwej wojny na oczach całej reszty to ostatnie czego chciałam. Wszystko miało odbyć się w swoim czasie i bez niepotrzebnych świadków.

Wyszłam z rezydencji a kordon ochrony powlókł się tuż za mną. Wsiadłam do limuzyny obok Ariel i zacisnęłam jej dłoń.

- Boże, podziwiam cię za to jaka jesteś wytrzymała - wyszeptała.

- Mam dobre środki uspokajające od Nico, chcesz? - wyjęłam z torebki małą buteleczkę i otworzyłam ją. Połknęłam jedną tabletkę po czym podałam ją towarzyszce.

- Dzięki - wyszeptała przymykając oczy.

Octavio jak i Nico wsiedli zaraz po nas. We czwórkę ruszyliśmy prosto do paszczy naszego wroga, by rozprawić się z nim raz na dobre. 

La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz