Rozdział 16

2.3K 82 3
                                    


Santiano


Wpatrywałem się parszywą twarz Indiany z chęcią mordu. Nie zwracałem uwagi nawet na ojca który łapał mnie za ramię chcąc odciągnąć na bok.

- Cudownie widzieć was tu wszystkich - rozłożył ręce na boki zerkając na swojego przywódcę który faktycznie, wyglądał jak jakiś zwierz.

- Indiana - Nico wysapał starając się być opanowany - Odejdź, inaczej nie skończy się to dla ciebie dobrze.

- Rosyjski pies - splunął pod jego stopy. Oznaczało to kompletny brak szacunku, przez co oczekiwałem tylko jak kuzyn wyjmie z kabury broń i strzeli prosto między jego pogardliwe oczy. Nie zrobił tego, i kolejny raz udowodnił to, że w nim bije duch wolnej walki, nie pochopnej jak we mnie.

- Ty w takim razie Meksykańska suka - odpowiedział mu wzruszając ramionami jakby wcześniejsze słowa nie zrobiły na nim żadnego wrażenia.

- Wypuście moich ludzi! - rozkazał przybierając czerwony wyraz twarzy.

Razem z ojcem, Nico, Octavio zaczęliśmy się śmiać z jego głupoty, w między czasie nasi żołnierze wykorzystali ich rozkojarzenie i zaszli ich od tyłu. Już w myślach wyobrażałem sobie jak nacinam skórę jego klatki piersiowej, oraz jak wydłubuje mu oczy. Pomysłów na jego katusze miałem już wiele.

- Santiano...- przerażony, cichy szept dotarł do mnie z krańca uliczki. W oddali zauważyłem blond włosy które powiewały na wietrze. To była Beatrcie, a może Joan.

- Dziwka - splunąłem tym razem ja mamrotając pod nosem jeszcze inne wyzwiska w kierunku wrogów. Mój wzrok opadł na twarz Indiany, który do szyi przyciśnięty miał złote ostrze. Mocno zaciskał dłonie na barkach silnego bruneta odpowiedzialnego za jego okiełznanie.

- Nie masz prawa mówić tak o mojej córce, śmieciu!

Zaniosłem się gromkim śmiechem, a dziewczyna zjawiła się tuż obok. Patrzyła na swojego ojca mając dziwne ognie w oczach. Zerknęła z ukosa na mnie, i niespodziewanie wyciągnęła z kieszeni scyzoryk. Nim cokolwiek powiedziałem ruszyła z pędem w kierunku ojca i wbiła mu go prosto w serce.

Otworzyłem chyba jeszcze szerzej oczy niż sam Indiana który krztusił się własną krwią. Opadł na kolana i swoją jedną dłoń położył na ranie. Beatrice patrzyła jak i reszta na ostatnie chwile wroga.

Powinienem czuć się cudownie, a jednak...odczuwałem jedynie żal do dziewczyny która niepotrzebnie pojawiła się tam i wkroczyła pośród nas wszystkich.

- Co ty, kurwa zrobiłaś?! - przywódca żołnierzy dopadł do blondynki i zaczął nią potrząsać. Uchyliła lekko wargi i zaczęła wpatrywać się w mężczyznę - Zabiłaś własnego ojca! Ty...

- Zamilcz! - ojciec nie miał już chyba sił słyszeć jego pierdolenia podobnie jak i reszta - Nie będziesz gorszy od swojego szefa, co? - westchnął wyjmując broń zza paska.

Nie miał możliwości odpowiedzi na pytanie, ponieważ jedno pociągnięcie za spust, a leżał tuż obok Indiany. Obydwaj polegli, i plułem sobie w brodę, że czekaliśmy na to tak długo. Zapewne gdyby nie Stars to wszystko by nie miało racji bytu. Jednak to nie był koniec problemów. W dalszym ciągu musiałem wyciągnąć od dziewczyny całą prawdę na temat jej czystości którą jak sama mówiła straciła ze mną.

- Wuju, co z nią? - Octavio podszedł do Beatrice która wpatrywała się we mnie sarnim spojrzeniem. Musiałem powstrzymać się ze wszystkich sił by nie palnąć głupoty.

La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz