Zajrzyjcie na notkę pod rozdziałem. <3
Kalia
Może i miałam te siedemnaście lat, ale za to wiedziałam już jak życie potrafiło zniszczyć człowieka nawet tak młodego jak ja. Ciągnęłam za sobą chorą babcię która przesiadywała całe dnie w chatce, oraz ojca dla którego nie liczyło się nic innego jak butelka taniego alkohol (do czasu). Już od trzynastego roku priorytetem było dla mnie utrzymanie rodziny. Wracając ze szkoły chodziłam na farmę, a tam pomagałam w zbiorach owoców, gdy jednak skończyłam naukę na poziomie "średnim", ponieważ sytuacja w domu nie pozwoliła mi na kontynuację, zaczęłam pracę w ʻulaʻula paradaiso.
Miałam to szczęście, że to rajskie miejsce należało do wnuczki przyjaciółki mojej babci Akakaki, Kamala była cudowną kobietą posiadającą aroganckiego syna Nohea. Nie mogłam ukryć, że był jedynym minusem pracy w kwiaciarni.
Nie dość, że wkładał swoje dłonie tam gdzie nie było trzeba, to jeszcze celowo poniżał mnie przy innych ukazując oblicze, którego nigdy nie posiadałam.
Uniosłam spanikowana wzrok na chłopaka który w ustach rolował łodygę kwiatka. Przełknęłam ślinę i powędrowałam na zaplecze, tam zaczęłam się przebierać w swoją sukienkę do kostek. Tam również nie zastałam upragnionej wolności, gdyż zatarasował mi swoją sylwetką wyjście.
- Przepraszam, czy mógłbyś się przesunąć? Chcę wyjść - wyszeptałam mając uwięziony głos w gardle.
Nie ruszył się o ani milimetr, tylko zaczął się śmiać jak psychopata.
Nohea może i na zewnątrz był przystojny, jednak w środku dominował prawdziwy diabeł który pragnął mnie zniszczyć, odkryłam to w momencie gdy pierwszy raz odważył się wyśmiać mnie przy klientce po tym jak odmówiłam mu pewnej rzeczy...
- Nie, nie mogę - splunął za mnie, wzdrygnęłam się, a strach otulił mnie całą - Nie puszczę cię - zacisnął palce na moim barku powodując ból. Syknęłam kiedy pchnął mnie na ścianę. Zderzyłam się z nią słysząc jak stary tynk odpada tuż obok mnie.
- Proszę...puść mnie - jęknęłam rozpaczliwie.
Gdyby nie ciocia i jej determinacja względem syna zapewne stałoby się to czego nie chciałam, na pewno nie z nim...Nieświadomie uratowała mnie z jego sideł prosząc by przyniósł z dostaw skrzynki z kwiatami.
Wzięłam drżący wdech i drugimi drzwiami udałam się do wyjścia z tego "raju", nie był on wtedy gdy Nohea się w nim znajdował. Niestety było to częste.
Wracając do domu szperałam w swoim telefonie szukając jakiegoś przepisu na jedzenie, który mogłam spokojnie wykonać ze składników w lodówce. Nie miałam ochoty na to by zachodzić jeszcze do miejscowego sklepu i słuchać lokalnych newsów.
Miejscowe kobiety nie były typowe dla biednych uliczek. Uwielbiały oceniać osoby które nie miały nawet co włożyć do garnka, chodź same nie były w lepszej sytuacji. Najgorszą z nich chyba była starsza Helena. Kobieta przechodziła wszelkie zdrowe rozumy.
Siedząc na kasie przyglądała się ludziom bez żadnego wstydu i chyba sądząc, że oni nie słyszą tych uszczypliwych komentarzy mówiła to co jej ślina na język przyniosła.
Według wielu może to było dobre, że potrafiła powiedzieć to co uważała głośno i wyraźnie, jednak nie w takim przypadku. Zachowywała się okropnie, i odstraszała mieszkańców. Znałam osoby które wolały jeździć o dużo dalej po olej kokosowy, ponieważ nie chcieli słyszeć staruszki.
Wyjęłam klucze z torebki i wsadziłam je do zamka, ku zaskoczeniu drzwi były otwarte. Zmrużyłam powieki robiąc się bardzo podejrzliwa. Pchnęłam wrota do środka i po cichu weszłam w głąb. Jasna przestrzeń oświetlona była przez małą lampkę, która nigdy nie była zaświecona.
CZYTASZ
La mia speranza |18+
RomancePierwsza część nowej serii: Le nastre speranze. Przebrnęliśmy przez perypetie starszych z rodu Garcia. Czas przyszedł i na nich. Santiano Ranches Garcia to chłopak który mimo swojego młodego wieku już nie raz stał nad przepaścią. Jak to określał: "...