Rozdział 36

2.4K 79 4
                                    


Kalia


- W moim specjalnym pokoju - postawił mnie na deskach i zamknął drzwi na klucz który miał w kieszeni jeansów - Tu, nie ma prawa nikt wejść, oczywiście prócz mnie - oparł się o bordową ścianę krzyżując na klatce piersiowej swoje ręce.

Zaczęłam rozglądać się uważnie lustrując dziwny wystrój. Na wysokich hakach wisiało kilka lin, tuż obok znajdowało się łóżko ze skórzanymi kajdankami, a większą grozę budziła we mnie dziwna konstrukcja przypominająca krzyż.

- Bo widzisz...- po moim odsłoniętym ramieniu Santiano przejechał swoim kciukiem - Ja nie jestem grzecznym chłopczykiem.

- Nie wątpiłam w to...nigdy.

Oblizałam górną wargę czubkiem języka czując mrowienie w dolnych partiach, i choć nigdy nie miałam styczności z tego typu gadżetami, to myśl o tym, że chłopak góruje nade mną całkowicie podniecała mnie, po prostu podniecała jak nic innego.

- Odkąd cię zobaczyłem pragnąłem byś zawisła o tam - pokazał mi na linę - Mając uwiązany warkocz który zrobiłbym ci sam, zginając się z rozkoszy...Och maleńka, co ty ze mną robisz - syknął zaciskając dłoń na moich włosach odchylając przy tym głowę do tyłu - Rozumiesz, że...teraz...

- Że teraz mogę ci się oddać? - wysapałam zaczynając czuć większe wrzenie swojej krwi.

- Tak, teraz możesz mi się oddać bez żadnych konsekwencji, jednak wiedz, że gdy mi się coś spodoba nie odpuszczam już na dobre, a tym bardziej nie odpuszczę już ciebie - złapał mój płatek ucha między zęby i zagryzł go.

- Dasz mi wybór? - zadałam głupie pytanie.

- Nie - zaprzeczył od razu - Nie dam ci wyboru jeśli będę widział jak cholernie mnie pragniesz, jak pragniesz mnie tak samo jak przy tym stole, to nie omieszkam zrobić się tego z tobą przy nich, i na dodatek zamknąć cię w mojej klatce - warczał jak prawdziwy lew którym zresztą był.

Na myśl, że ktoś nas widzi zalałam się rumieńcem, a cała pewność siebie uleciała na inny kraniec.

- Nie bój się - naparł na mnie całym ciałem pchając do tyłu, na łydkach poczułam opór oparcia łóżka - Teraz pokaże ci całego siebie, jako jedyna zobaczysz mnie jako oprawcę, i...osobę której zależy na kimś zupełnie innym niż najbliższa rodzina.

- W takim razie na kim innym ci zależy?- wyszeptałam czując jak ciekawość mnie przewyższa.

- Na osobie która stoi przede mną, chce jej udowodnić, że jeśli da mi szansę spalę dla niej cały pierdolony świat.

Zamurowało mnie. Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i dłońmi obalił mnie na miękki materac. Usiadł na mnie okrakiem skanując swoim spojrzeniem całe ciało.

- Chcesz bym to zrobił? - zadał pytanie pochylając się - Kalia, chcesz tego?

Czy chcę? Moje serce tego pragnęło, a umysł...umysł nie dawał mi wolnej woli i hamował mnie przed nim w dalszym ciągu. To starcie zdominowało umysł, nie liczyło się nic innego. Chciałam uciec od problemów, chciałam poczuć się w końcu swobodnie, i...skinęłam głową.

- Tak, chcę tego - drżącym głosem wyznałam - Zrób ze mną co chcesz, dziś jestem twoja.

Gdy słowa opuściły moje usta wstąpiło w niego coś kompletnie innego. Napadł na mnie unosząc gwałtownie splecione ze sobą nadgarstki nad moją głowę. Palcem przejechał po moich wargach rozchylając je lekko, wsunął język pieszcząc podniebienie. Już tym samym powodował pełne rozluźnienie mięśni.

La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz