Santiano
Skupiłem się na analizie prochów która dotarła do moich rąk. Obok stał Octavio który z resztą nie był lepszy. Pochylał się by zeskanować każde słowo i to dobitnie. Chciał zakodować wszystko co istotne.
- Czyli wynika z tego jedno. Ktoś celowo skonstruował taki ładunek by rozpierdolić wszystkich w drobny mak - syknął przejeżdżając językiem po wargach - Ale...Alexa nie mogła tego zrobić - zauważył słusznie - Jest za głupia. Nico twierdzi inaczej, a ja czuje tu inne podłoże.
- Jakie? - zaciekawiony spojrzałem ku niemu.
- Nie mam, kurwa pojęcia, ale dowiemy się tego wszystkiego - zaznaczył dobitnie - Choćby losem pierdolonego klubu.
- Klubu?
- Ataki przesuwają się bardziej na wschodnie tereny. Mamy tam jeden z większych klubów, w których udziały ma każdy z nas. Nawet dziadek je ma. No szczątkowe już, ale jakieś posiada. Nasi wrogowie uderzając w niego chcąc zrujnować fortunę budowaną przez nasze rodziny. Alexa na sto procent nie wiedziała nawet, że mamy na tych terenach żyłę złota.
- Dlaczego włączamy w to jakieś postronne osoby? Może faktycznie, Alexa wie o wszystkim a my po prostu od razu określiliśmy jej posadę tam? - zapytałem lekko zirytowany.
- Człowieku ty się chyba nie słyszysz...
- Octavio, myślę racjonalnie! Prócz Indiany kilka lat temu, jak zemsty Alexy na rodzinie nie mamy nikogo kto mógłby posunąć się do takich gówien - splunąłem przed siebie.
- Santiano żyjemy w pieprzonej, zagmatwanej teraźniejszości gdzie ludzie tacy jak my mają wroga nawet w sklepiku z tytoniem, ponieważ zabieramy im każdego klienta. Po Włoszech krążą plotki, sam powiedziałeś, że Kalia dowiedziała się o tobie przez te pierdoły.
- Niby tak, ale...skąd oni o tym wiedzą, przecież ojciec zakazał.
- To, że wuj Moscuilio zakazał czegokolwiek to najmniej istotna sprawa - westchnął chowając dłonie w kieszenie spodni garniturowych. Podszedł do okna w mojej sypialni i zaczął wpatrywać się w ogród.
- Do głowy nie przychodzi mi nikt inny...przez sytuację z Indianą i Beatrice staram się przecież nie robić niczego głupiego i myślę "jak na syna bossa przystało".
- Nie zauważyłeś jakiś ruchów? Nie wiem może ktoś za tobą chodził? Ktoś nachodził cię nawet w klubie? - zaczął dociekać.
- Nie - odpowiedziałem w skrócie - Miałem oczy dookoła głowy gdy chodziłem do miejsc publicznych.
- Załóżmy pewną rację - zerknął na mnie przelotnie - Spotykasz jakąś kobietę w klubie. Bzykasz ją. Potem przechodzicie do hotelu, czy jej mieszkania...
- Co ty pieprzysz? - parsknąłem.
- Pieprzyłeś jakąś laskę w ostatnim czasie? - zapytał prosto z mostu.
- "RUDA", ta sama z którą wuj Fabiano chciał cię wyswatać seksualnie - powtórzyłem słowa które stryj wypowiedział do bruneta wtedy gdy zjawiłem się z nim w loży gdzie znajdował się i on we własnej osobie.
- Bingo!
***
Wziąłem głęboki wdech i otworzyłem drzwi od pokoju gdzie znajdowała się Kalia. Szykowałem się na pieprzoną awanturę, ale co dziwne...była spokojna. Siedziała mając podkulone nogi w rogu sporego łóżka.
- Masz ochotę coś zjeść?
Musiałem...znaczy chciałem być dla niej dobry. Nie byłem pieprzonym sadystą i nie chciałem wykorzystywać jej mimo woli do jakiś popieprzonych rzeczy.
Jestem jej ochroniarzem, nikim innym.
- Nie - odparła ochrypłym głosem.
Przekręciłem głowę w bok zaciskając lekko szczękę. Zamknąłem wrota i wszedłem do środka. Na całe szczęście ból pleców dawał mi normalnie funkcjonować.
Kurwa, nie mogłem nawet użalać się nad sobą. Byłem Ranches Garcia, skrzywienia były akceptowalne wtedy gdy rozrywałem ciało na strzępy.
- Kalia, chyba czas w końcu porozmawiać na spokojnie, nie sądzisz? - westchnąłem.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami - Powiedz mi tylko jedno. Czy jest jakieś wyjście? Czy ja jestem w samej pułapce? Twojej jak i tego kogoś kto chciał...chciał nas zabić? - jej oczy zaczęły się szklić.
- Kalia zacznijmy od tego, że sam do końca nie wiem kto podłożył ładunek. Jestem w trakcie ustalania czegokolwiek. Kuzynowie jak i ojciec mi pomagają dlatego są tu i mogą się kręcić w koło. Przejdźmy do rzeczy...
- Nie obchodzi mnie to, że w TWOIM domu jest TWOJA rodzina! - uniosła głos a po jej policzku spłynęła samotna łza - Odpowiedz mi prostym - Tak, bądź - Nie. Mogę nawet umrzeć? Zrozumiałam już, że istnieje taka możliwość.
Poczułem dziwny napływ emocji. Przysunąłem się do niej i zrobiłem coś czego nie spodziewałem się po sobie. Oczywiście przytulałem swoje siostry czy mamę, ale...ale z Kalią było to coś dziwnego. Coś niespodziewanego, mało oczywistego.
Niepewnie przycisnąłem ją do swojego boku. Na początku chciała się oddalić ale stosunkowo najmocniej jak mogłem zatrzymałem ją przy sobie. Głowę wtuliłem w jej...kurwa w aksamitne włosy i zapewniłem najpierw sam siebie, a potem ją.
- Nikt cię nie skrzywdzi, rozumiesz? - przy okazji wypowiadania tego zaciągnąłem się jej zapachem skóry który mimo wszystko utrzymał się dalej - Jeśli mi zaufasz, i pozwolisz się zaopiekować, to nic ci się nie stanie.
- Jak mam ci zaufać skoro nasza znajomość już sama od początku zaczęła się od kłamstwa? - wyszeptała.
- Zrobiłem to właśnie dlatego, ale...najwyżej tak miało być - odsunąłem się od niej gwałtownie ukrywając grymas na twarzy.
- Jak miało być?
Zadawała trudne, cholernie trudne pytania. Chciałem znać na nie odpowiedź...niestety wtedy nie wiedziałem co jej powiedzieć, dlatego podszedłem do drzwi i otworzyłem je.
- Jeśli cokolwiek będziesz chciała znajdziesz mnie w drugim skrzydle. Przejdziesz przez jadalnię oraz salon. Ostatnie drzwi na końcu korytarza.
Po wytłumaczeniu jej tej jakże skomplikowanej instrukcji dojścia do mojej sypialni wyszedłem stamtąd szybciej jak wszedłem.
Docierając do swojego azylu poczułem dopiero wtedy jak moje zagubione serce zaczęło szybciej bić.
"- Synu, powiem ci jedno. Jeśli cokolwiek w twoim sercu drgnie...- położył rękę na moim barku i go lekko poklepał - To nie czekaj, to znak, że znalazłeś, a szukanie dalsze nie ma sensu. Nie rób tego co ja, i nie trać chwil które możesz spożytkować choćby...na tworzenie młodszego rodu"
Słowa ojca odbiły się w mojej głowie głośnym echem. Pokręciłem głową chcąc uspokoić nalot dziwnych myśli.
- Spierdalaj tam - fuknąłem wściekły i zdjąłem z siebie koszulkę.
Postanowiłem wziąć zimny prysznic by ostudzić rozgrzane wnętrze.
CZYTASZ
La mia speranza |18+
RomancePierwsza część nowej serii: Le nastre speranze. Przebrnęliśmy przez perypetie starszych z rodu Garcia. Czas przyszedł i na nich. Santiano Ranches Garcia to chłopak który mimo swojego młodego wieku już nie raz stał nad przepaścią. Jak to określał: "...