Rozdział 31

430 35 21
                                    

Przyglądam się kobiecie dłuższą chwilę, zastanawiając się, dlaczego ktoś miałby się podawać za córkę Smitha, grając wielce skrzywdzoną i przerażoną, jeżeli kobieta, która stoi przede mną wcale taka nie jest. Nie zachowuje się tak, jakby bała się swojego ojca. Jej mowa ciała jest totalnie naturalna, odczuwa swobodę będąc przy Culvertonie, uśmiecha się i cholera, czy ja oszalałam? Kobieta traktuje wysłaną wiadomość z telefonu Smitha jako głupi żart albo test ze strony jej ojca. Zdezorientowana spoglądam na narzeczonego, który jak się okazuje lustruje ciemną blondynkę wzrokiem.

– Kim państwo są? – Faith spogląda na każdego z naszej czwórki. To jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że się nie myliłam. Nie rozpoznaje Holmesa, więc to nie była ona.

– To Sherlock Holmes i jego pomocnicy. – Smith wskazuje na nas dłonią z szerokim uśmiechem na twarzy. – Elizabeth Lestrade, John Watson oraz Mary Watson, nie poznajesz?

– O Boże. – Córka Smitha spogląda na Culvertona w taki sposób, jakby była małym dzieckiem i nie dowierzała, że dostała swój wymarzony prezent. – Uwielbiam pańskiego bloga.

– To nie pani przyszła na Baker Street – stwierdza po dłuższym milczeniu Sherlock z nerwowym uśmiechem na twarzy. Zaczynam sądzić, że ktoś nas wkręca, że to wszystko, co się dzieje od samego rana to jakaś ukryta kamera.

– Nie, nigdy tam nie byłam. – Patrzę to na Faith to na swojego narzeczonego. Z każdą kolejną sekunda rodzi się we mnie zwątpienie. Czy Smith naprawdę jest seryjnym mordercą? Wiele dowodów wskazuje na to, że dookoła Culvertona dzieją się dziwne rzeczy, ale...

– Elizabeth, co tu się dzieje? – Mary pyta półgłosem, nachylając się do mojego ucha. Zwracam wzrok ku niej i wzruszam bezradnie ramionami.

– Nie wiem – odpowiadam praktycznie bezgłośnie. – Po prostu nie wiem.

– Sądziłem, że jesteście przyjaciółmi! – mówi zdezorientowanym tonem Culverton wskazując palcami na swoją córkę i detektywa. Chciałabym, aby teraz zza drzwi wyskoczył jakiś mężczyzna z mikrofonem w dłoni krzycząc, że właśnie jesteśmy uczestnikami jakiegoś nowego programu rozrywkowego.

– Nie, nigdy się nie poznaliśmy – mówi przez śmiech kobieta, sprawiając, że moje serce zaczyna bić szybciej. Dlaczego tamta, która wałęsała się z moim narzeczonym po Londynie akurat wybrała Smitha? Dlaczego podała się akurat za Faith? Czy w ten sposób chciała upokorzyć Sherlocka?

– A niech mnie! – Smith zaczyna się śmiać w taki sposób, jakby usłyszał jeden z lepszych żartów w jego życiu. Szkoda, że tylko jego bawi ta sytuacja.

– Wygląda pani inaczej. – Gdyby nie te narkotyki...Sherlock na pewno upewniłby się, że to Faith Smith. Na pewno by sprawdził, przeprowadził precyzyjną dedukcję oraz dochodzenie. Nie zadziałałby tak instynktownie.

Wiem, ja także mogłam to sprawdzić. Mogłam sama poprowadzić takie dochodzenie, ale nawet po tylu latach spędzonych u boku Holmesa nie jestem, aż tak dobra jak on. Nie jestem detektywem, a koronerem. Nie prowadzę dochodzeń, a tylko w nich pomagam ukazując swój pogląd na daną sytuację. Może i potrafię myśleć jak on, ale nie potrafię nim być. Nie potrafię być Sherlockiem Holmesem.

– Nie było mnie tam. – Ojciec Faith nie stara się nawet powstrzymać śmiechu. Culverton wie, że wygrał. Brak dowodów z naszej strony i fakt, że jego córka nigdy nie pojawiła się na Baker Street wskazują na jego niewinność. – Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek była w okolicy.

– A niech mnie. O rany! – Smith zakrywa usta dłonią, zginać się w pół. Śmiech roznosi się po pomieszczeniu, jak jeden z tych dźwięków, które człowiek nie chce słyszeć już nigdy więcej.

Let's Play Again • Sherlock HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz